Polityczne procesy pokazowe - jak wyglądały i czemu służyły?

- Chodziło o to, by zastaraszyć społeczeństwo. To, co działo się na sali sądowej było elementem szerszej kampanii, na którą składały się także relacje medialne opisujące te wydarzenia - opowiadał dziennikarz hisoryczny Piotr Lipiński.
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneFoto: Flickr/IAR
O Audycji

Zawsze relacji z takiego procesu towarzyszyło przesłanie piętnujące jakąś grupę. Był to cały cykl procesów, którego relacjonowanie zaczynało się już na etapie aresztowana. - Niektóre tytuły z tamty czasów donosiły: "siewczy nienawiści", "współpraca z banderowcami", "karty życia zapisane krwią i błotem". Język propagandy był ważnym elementem docierania do zbiorowej wyobraźni - tłumaczył.

Każdy proces poprzedzało głośne aresztowanie i długie, niezwykle brutalne przesłuchania. Tortuty sprawiały, że oskarażeni przyznawali się do zbrodni, których nie popełniali. - Absurd tych procesów polegał na tym, że przestępstwa albo w ogóle nie były popełniane, albo przypisywano im zupełnie inną wagę. Większość upolityczniano.

W czasach stalinowskich istaniały dwa rodzaje procesów: pokazowy i tajny. Kkończyły się albo wysokimi wyrokami odsiadki, lub zakończony karą śmierci. Na śmierć skazywano m.in. rzekomych malwersantów, których władze PRL obwiniali za brak towarów w sklepach. Jak wyglądały takie procesy opowiadał gość Czwórki.

***

Tytuł audycji: Klucz Kulturowy

Prowadzi: Justyna Majchrzak

Gość: Piotr Lipiński (dziennikarz, publicysta historyczny)


Data emisji: 28.03.2020

Godzina emisji: 15.09

ac

Playlista