Ogromny sukces polskich siatkarzy plażowych!
Siatkarze plażowi Grzegorz Fijałek i Mariusz Prudel wygrali z Amerykanami Philem Dalhausserem i Seanem Rosenthalem 2:1 w finale zawodów World Tour Grand Slam w Hadze. To historyczny, bo pierwszy, triumf Polaków w imprezie tej rangi.
2014-07-20, 21:05
Posłuchaj
Finał zawodów był niezwykle zacięty i do jego rozstrzygnięcia potrzebny był tie-break, który również stał na niezwykle wysokim poziomie. Agresywne ataki przeplatane były efektownymi obronami. Niemal od początku tej partii Polacy utrzymywali jedno lub dwupunktowe prowadzenie, by ostatecznie wykorzystać drugą pilkę meczową i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Biało-czerwoni po raz czwarty w karierze wystąpili w decydującym spotkaniu World Tour. W połowie czerwca w Moskwie uplasowali się na drugim miejscu. Tę samą lokatę wywalczyli dwukrotnie w 2011 roku - w norweskim Stavanger i Starych Jabłonkach.
– Trzeba przyznać, że polska para cały czas robi postepy. Ostatnie bardzo udane igrzyska olimpijskie w Londynie, teraz wielki sukces w Hadze. Warto pdkreslić, że nie łatwo jest rywalizować z duetami, które mają długą tradycję gry na plaży i przede wszystkim idealne warunki do treningu – zaznaczył na antenie PR24 Cezary Gurjew, dziennikarz sportowy.
Finał Światówki we Florencji
REKLAMA
Oprócz zmagań na plaży decydujące rozstrzygnięcia zapadają we włoskiej Florencji, gdzie odbywa się finał Ligi Światowej. Niestety nie uczestniczą w nim polscy siatkarze, którzy nie zdołali się zakwalifikować do najlepszej szóstki imprezy. Warto przypomnieć, że dwa lata temu wygrali oni turniej finałowy w Sofii i zdobyli złote medale.
– Tegoroczny Final Six już od samego początku jest niezwykle interesujacy. Na otwarcie kapitalny mecz Iranu z Rosją, w którym Irańczycy grali wręcz porywajaco. Dużo dobrych słów należy powiedzieć także pod adresem Włoch. Wielu ekspertów wieszczyło już zmierzch włoskiej siatkówki, a na tym turnieju spisują się naprawdę dobrze i skład, którym dysponują powinien im zagwarantować dalsze sukcesy – podkreślił Cezary Gurjew.
30 lat od złamania bariery
W 1984 r. niemiecki oszczepnik Uwe Hohn rzucił jako pierwszy i w dodatku jedyny w historii oszczep na odległość ponad 100 m. Wyczyn był tak niesamowity, że na tablicy, na której pokazywano wyniki, nie zmieściła się cała rekordowa odległość. Wyświetliło się jedynie 04,80. Zabrakło jedynki. Technika nie przewidziała, że ktoś może rzucić oszczepem tak daleko.
REKLAMA
– To był szok dla nas, oszczepników. Tyle trzeba powiedzieć. To stało się zupełnie nieoczekiwanie i wszyscy oniemieliśmy z wrażenia. Z drugiej strony działało to niezwykle mobilizująco dla pozostałych zawodników, którzy chcieli się chociaż zbliżyć do tego wyniku, co w tamtych czasach było praktycznie nieosiągalne. Wszyscy się głowili co spowodowało, że Hohn mógł osiągnąć ten niewiarygodny rezultat – powiedział Władysław Nikiciuk, były lekkoatleta, oszczepnik, medalista mistrzostw Europy i olimpijczyk.
PR24/Damian Bielecki
REKLAMA