Prof. Leszek Kosiński, ps. "Orzeł": w powstaniu walczyłem do samego końca

2018-09-17, 18:05

Prof. Leszek Kosiński, ps. "Orzeł": w powstaniu walczyłem do samego końca
Prof. Leszek Kosiński, ps. "Orzeł".Foto: PR24

- Byliśmy tak napaleni, że nawet po upadku Powstania Warszawskiego chcieliśmy walczyć dalej - powiedział prof. Leszek Kosiński. W Polskim Radiu 24 wspomnienia z powstańczej Warszawy i opowieść o powojennych losach jednego z walczących o wolność Polski.

Posłuchaj

17.09.18 prof. Leszek Kosiński: „Mieliśmy absolutną pewność, że powstanie wybuchnie (…)”.
+
Dodaj do playlisty

Prof. Leszek Kosiński pamięta doskonale skąd wziął się jego pseudonim. – Gdy tworzyliśmy zastęp, a później drużynę „Zawiszy” przy szkole im. Giżyckiego w 1943 roku, to wpadliśmy na pomysł, by wszystkie pseudonimy w naszym zastępie nawiązywały do zwierząt. Jednak nie pamiętam dlaczego wybrałem sobie akurat orła. Być może dlatego, że byłem zastępowym. Przypominam sobie, że moi koledzy mieli pseudonimy „Szympans”, „Sęp” czy „Żyrafa”. Niektóre nawiązywały do cech fizycznych, np. pierwszy z nich miał długie ręce i dzięki temu bardzo sprawnie wskakiwał do tramwajów – dodał.

Drużyna „Zawiszy”, licząca ponad trzydzieści osób, przetrwała do czasu wybuchu Powstania Warszawskiego. Gość Polskiego Radia 24 przyznał, że większość członków stanowili znajomi z okresu dzieciństwa. Jego zdaniem był to jeden z powodów, dla których grupa działająca w ramach Szarych Szeregów nie została wykryta przez Niemców. – Między nami panowała wielowymiarowa więź, dzięki której nie było ryzyka, że ktoś z nas może zdradzić – wskazał  prof. Leszek Kosiński.

Jednym z zdań, które postawiono przed grupą „Zawiszy” po wybuchu Powstania Warszawskiego, było przewodzenie partyzantom, którzy mieli przybyć do stolicy.

– Byli to w jakiejś części AK-owcy z podwarszawskich lasów, którzy nie znali zbyt dobrze topografii miasta. Żeby im pomóc musieliśmy bardzo dobrze poznać naszą dzielnicę, czyli Mokotów, a także samą Warszawę jako całość. Zalecano nam zaznajomienie się nie tylko z ulicami i budynkami, ale również z dziurami w płotach, czy przylegającymi do siebie szopami – powiedział prof. Leszek Kosiński.

Wykonywanie zadań łącznościowych i organizacja poczty polowej. To kolejne aktywności podejmowane przez drużynę prof. Leszka Kosińskiego. Podkreślił, że ostatnim etapem jego działalności w powstaniu było przejście kanałami do Śródmieścia po upadku Mokotowa.

– Byliśmy tak napaleni, że nawet po zakończeniu powstania chcieliśmy dalej walczyć. Moim planem było wyjście z Warszawy z ludnością cywilną i dołączenie do partyzantów z pobliskich lasów. Niestety nie udało się uciec ze stolicy, bo wylądowałem w obozie przejściowym. Stamtąd skierowano mnie do ośrodka w okolicach Opola. Przetransportowano nas w wagonach bydlęcych. Podróż trwała 24 godziny. Warunki były tragiczne. Stamtąd trafiliśmy na Górny Śląsk do pracy w warsztatach samochodowych – wspominał rozmówca Polskiego Radia 24.

Z prof. Leszkiem Kosińskim rozmawiał Adrian Klarenbach.

Polskie Radio 24/db

---------------------------

Data emisji: 17.09.2018

Godzina emisji: 17:47

Polecane

Wróć do strony głównej