Kulisy decyzji Donalda Tuska. "Chodzi o lojalność wobec rodziny"
Nie tylko możliwość przegranej spowodowała, że Donald Tusk nie zdecydował się na start w wyborach prezydenckich. W tle miała być też lojalność wobec rodziny – podaje "Gazeta Wyborcza". Wcześniej - o sceptycyzmie rodziny Tuska do powrotu na polską scenę polityczną - pisała Wirtualna Polska.
2019-11-07, 08:10
- To była czysta matematyczna kalkulacja - powiedział dziennikowi jeden z posłów PO, komentując decyzję Donalda Tuska o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich.
Jak wytłumaczył gazecie, "tuż po wyborach parlamentarnych, gdy okazało się, że opozycja zdobyła Senat, można było mieć nadzieję na wspólnego kandydata opozycji. I Tusk rozważał start. Gdy pojawiła się informacja, że kandyduje na szefa Europejskiej Partii Ludowej, pośpieszył z wyjaśnieniami, że to stanowisko nie koliduje z aktywnością krajową".
Dodał, że rozmowa z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem umocniła go w przekonaniu, że nie będzie jedynym kandydatem, bo wystartuje również prezes PSL. - Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdy Tusk kandyduje i może nie wejść do drugiej tury. To byłoby upokarzające - podkreślił poseł PO.
REKLAMA
Kalkulacje polityczne
Jak pisze gazeta, w drugiej turze Tusk też nie miałby łatwo. Wedle sondażu Ipsos dla portalu OKO.press z października, aż 44 proc. badanych nie zagłosowałoby na szefa Rady Europejskiej. "PiS ma też badanie, że Tusk bardzo mobilizuje elektorat niechętny opozycji" - czytamy.
Powiązany Artykuł
D. Tusk obciążony bagażem kilku lat rządów. Oto niektóre kontrowersyjne decyzje
Z informacji "GW" wynika ponadto, że kalkulacje polityczne nie były jedynymi, które zadecydowały o niekandydowaniu na prezydenta. Tusk miał wybierać między lojalnością wobec najbliższych a politycznymi ambicjami.
Żona przeciwna politycznym planom Tuska
Najbliżsi mieli go namawiać, by nie kandydował, bo nie chcieli znów przechodzić przez piekło wylewającej się z prorządowych mediów nienawiści i ataków ze strony PiS.
- Jego żona zawsze marzyła o podróżach i teraz to się ziściło. A gdyby Donald został prezydentem, podróże by się skończyły. Dorosłe dzieci byłyby zaś skazane na ochronę, czego nie cierpią - powiedziała gazecie osoba związana z Tuskami.
Poseł PO dodał do tego, że "wiadomo, że żona zwykle była przeciwna jego politycznym planom. A sam mawiał, że gdyby robił to, co radzi rodzina, byłby nadal nauczycielem historii w gdańskim liceum".
O tym, że rodzina była sceptyczna co do powrotu Tuska do polskiej polityki, pisała rok temu Wirtualna Polska.
REKLAMA
kad
REKLAMA