Historia

Na garnuszku rosyjskich protektorów

Ostatnia aktualizacja: 25.11.2011 05:00
25 listopada 1795 roku w Grodnie abdykował ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski. Ostatnie lata życia spędził w Petersburgu.
Audio

Już za życia budził skrajne emocje, od zachwytów po nienawiść. Po śmierci zaś, kolejne pokolenia historyków, publicystów i polityków na nowo stawiały te same pytania. Czy można było uniknąć rozbiorów, czy była szansa na wyjście z zapaści, w jakiej niewątpliwie znalazła się Rzeczypospolita w drugiej połowie XVIII wieku? Skoro się nie udało to, kto zawinił? Każde z tych pytań, w konsekwencji prowadziło do oceny polityki króla i jego działań na rzecz uratowania państwa.

Do polityki

Syn kasztelana krakowskiego Stanisława i Konstancji z Czartoryskich, od najmłodszych lat wprowadzany był w tajniki politycznych gier. Starannie wykształcony, w młodości odbył kilka podróży po Europie Zachodniej, gdzie miał szanse na poznanie różnych modeli ustrojowych, spośród których szczególnie upodobał sobie brytyjski model monarchii parlamentarnej. Do wielkiej polityki wkroczył w wieku 20 lat zostając posłem na sejm. O zabiegach jakie temu towarzyszyły pisał z wyraźnym niesmakiem. "Trzeba było przed sejmikiem kilka dni z rzędu rezonować od rana do wieczora z tą ciżbą, podziwiać ich brednie, zachwycać się ich płaskimi konceptami, a nade wszystko ściskać ich brudne kapcańskie osoby."

 

Postanowiliśmy wynieść go na tron...

Wybrany na króla pod osłoną rosyjskich bagnetów do końca życia nie pozbył się miana wiernego sługi carycy Katarzyny, z którą zresztą wcześniej romansował. "Jest rzeczą nieodzowną – pisała dawna kochanka do swoich dyplomatów w Polsce – abyśmy wprowadzili na tron Polski Piasta dla nas dogodnego, użytecznego dla naszych rzeczywistych interesów, jednym słowem człowieka, który by wyłącznie nam zawdzięczał swoje wyniesienie. W osobie hrabiego Poniatowskiego, stolnika litewskiego, znajdujemy wszystkie warunki niezbędne dla dogodnego nam i skutkiem tego postanowiliśmy wynieść go na tron Polski." Dla przeciwwagi należy zacytować opinię Mikołaja Repnina, który w roku 1795, a więc u kresu rządów Poniatowskiego pisał do Imperatorowej "Liczne przykłady nas utwierdziły, że ten władca stał zawsze w poprzek naszym interesom, żadne zorganizowane przeciw nam przedsięwzięcia nie obyły się bez króla i (dokonały się) pod jego głównym przewodem." Te dwie wypowiedzi tylko pozornie się wykluczają. Poniatowski zdawał sobie sprawę, że ma być narzędziem w rękach carycy Akceptował tą sytuację, ponieważ sądził, że to jedyna droga do przeprowadzenia reform w Rzeczypospolitej. Stosunek do Rosji jest być może kluczem do zrozumienia decyzji, jakie podejmował król podczas swojego panowania. Stanisław August Poniatowski - pisał Andrzej Zahorski – sądził, że państwem najmniej niebezpiecznym dla Polski z trójki sąsiadów jest właśnie Rosja. Carat miał najsilniejszą pozycję w Rzeczypospolitej - rozumował król – a więc będzie dążył do utrzymania tego stanu rzeczy, a jednocześnie zadba o integralność terytorialną swojego wasala. Krótko mówiąc, król wierzył, że Rosja będzie się przeciwstawiała zaborczym aspiracjom Austrii i Prus. Jak złudne to były nadzieje pokazały najbliższe lata jego rządów.

Złota i czarna legenda

Dla przeciwników król pozostanie na zawsze tym który współpracował z Rosją, przystąpił do Targowicy i abdykował, czym przypieczętował upadek Rzeczypospolitej. Zwolennicy będą podkreślali jego zasługi w dziedzinie kultury i nauki, próby reform i znaczący udział w powstaniu Konstytucji 3 maja.

Abdykacja

Po upadku powstania Kościuszkowskiego król opuścił Warszawę i udał się do Grodna, gdzie 25.11.1795 roku abdykował. Przez następny rok mieszkał w Grodnie pod dyskretną opieką generała-gubernatora Litwy księcia Repina. Od carycy Katarzyny otrzymywał stałą pensję. Po śmierci swojej protektorki nowy car, Paweł I - który zresztą uważał się za syna Poniatowskiego - zaprosił go do Petersburga. Monarcha zamieszkał w Pałacu Marmurowym i traktowany był iście po królewsku, posiadał między innymi przyboczną gwardię. Ostatnie lata swego życia poświęcił pisaniu pracy, rozpoczętej jeszcze w Warszawie, która miała być jego obroną, a zarazem odpowiedzią na ataki ze strony jego przeciwników. W głównej mierze chodziło o pracę Ignacego i Stanisława Potockich, Hugona Kołłątaja i Franciszka Dmochowskiego pod tytułem „O ustanowieniu i upadku konstytucji polskiej 3 maja”, której autorzy główną winą za upadek Rzeczypospolitej obciążyli właśnie króla. Zanim praca została zatwierdzona przez cenzurę i wydana, król zmarł.
 

Królewski pogrzeb

Stało się to 12 lutego 1798 roku. Urządzono mu wspaniały pogrzeb. Car Paweł I osobiście włożył mu na głowę królewską koronę. Następnie trumna została przewieziona do kościoła katolickiego. Wszystko to w asyście cara, który z obnażoną i opuszczoną szablą podążał konno za trumną. Obok kroczyli senatorowie i ministrowie rosyjscy, a także duchowni katoliccy i prawosławni. Jędrzej Kitowicz pisał „Rycerze w zbrojach srebrnych, dywizje wojskowe najcelniejsze, rumaki od ręki prowadzone w żałobnych nakryciach paradowały w tej procesji; liberia carska w żałobie, nieboszczykowska zaś w galowych sukniach, na części podzielona dziwną miksturą smutku z wesołością szła za trumną; 18 tysięcy wojska formowało z obu stron ulicy linie od pałacu Marmurowego, aż do kościoła. […] zgoła niczego car nie opuścił, co mogło uczynić ten pogrzeb najwspanialszym. Trumna ze zwłokami króla spoczęła w podziemiach kościoła świętej Katarzyny. Przez kolejne 140 lat nic się nie działo, aż przyszedł rok 1938. W związku z planowanym zburzeniem kościoła rząd sowiecki postanowił „oddać” zwłoki króla stronie polskiej.
 

Nie ma spokoju po śmierci

Trumna ze zwłokami króla miała spocząć w późnobarokowym kościele pod wezwaniem Świętej Trójcy (jego fundatorem był ojciec Stanisława Augusta), gdzie przyszły król był chrzczony.W lipcu 1938 roku trumna królewska dotarła do granicznej stacji Stołpce, przez kolejne 3 dni leżała w towarowym wagonie na bocznicy kolejowej. Wreszcie, po jej otwarciu i oględzinach, w nocy 14 lipca została w największej tajemnicy przewieziona do Wołczyna. Na miejscu okazało się, że nie można jej umieścić w krypcie kościoła, bo jest za duża. Ostatecznie złożono tam urny zawierające serce i wnętrzności króla. Ważącą zaś 600 kilogramów trumnę umieszczono w jednej z nisz kościoła, starannie ją przy tym zabezpieczając.

Zdewastowany
Zdewastowany kościół w Wołczynie

Mimo podjętych środków ostrożności, całej sprawy nie udało się utrzymać w tajemnicy. Na łamach wileńskiego "Słowa", w artykule „Urzędnik zabrania modłów za króla czyli tajemnica 14-tej nocy lipcowej w Wołczynie” Józef Mackiewicz grzmiał: "A teraz ostatniego z naszych panów monarchów, ostatniego króla i wielkiego księcia, króla-estetę, króla-mecenasa, króla-artystę, sprowadza się do tej wioski, do tych ruin nocą, w trumnie obwiązanej powrozami, cichaczem, pod osłoną tajniaków kryminalnej policji, a konserwator urzędowy… zabrania księdzu odprawiania publicznego modłów za jego duszę do Pana Boga! Co to jest! Dlaczego tak?!" W końcu lipca oficjalny komunikat w tej sprawie opublikowała Polska Agencja Telegraficzna. Przez prasę przetoczyła się burzliwa dyskusja na temat samego pochówku, ale też biografii ostatniego króla. "Wiadomości Literackie" rozesłały specjalną ankietę, w której pisarze, dziennikarze i artyści odpowiadali na trzy pytania. Pierwsze dotyczyło współczesnej oceny króla, drugie – jego stosunku do nauki i sztuki, a w ostatnim pytano o to, gdzie powinny zostać złożone szczątki króla. Wawel jako miejsce pochówku wskazały 32. osoby. 26 uznało, że takim miejscem powinna być Warszawa, a konkretnie Katedra lub Łazienki, zaś tylko 8 uznało, że zwłoki należy zostawić w Wołczynie.

Tłuszcza beszcześci zwłoki

Po wybuch II wojny światowej Wołczyn znalazł się najpierw w rękach sowieckich, następnie niemieckich i ponownie sowieckich. Trudno orzec kiedy dokładnie dokonano profanacji kościoła i zwłok królewskich. Według relacji mieszkającego w niedalekim Wysokim Litewskim Józefa Charytona w 1944 roku podczas sowieckiej ofensywy Wołczyn został zajęty przez oddziały kompanii karnych. Służyli w nich kryminaliści, którzy rabowali wszystko, co tylko się dało. W kościele urządzono magazyn wojskowy. Wkrótce Wołczyn znalazł się w granicach ZSRS, a konkretnie sowieckiej Białorusi. Polacy zostali wysiedleni. Ostatecznie kościół stał się magazynem sztucznych nawozów, a w Wołczynie powstał kołchoz. Kościół popadał w coraz większą ruinę. Miejscowi chłopi rozgrabili jego wyposażenie. Królewska trumna została pocięta na kawałki, a szczątki królewskie porozrzucane po całej świątyni!!!

Dopiero w końcu lat 80. możliwe stały się próby sprowadzenie sprofanowanych szczątków króla do Polski. W grudniu 1988 roku specjalna grupa naukowców pod wodzą profesora Aleksandra Gieysztora udała się do Wołczyna. Zebrano wszystkie szczątki i części trumny, które jakimś cudem ocalały. Białoruska strona przekazała szczątki kostne i fragmenty ubioru królewskiego. Wszystko to zostało umieszczone w specjalnej urnie, którą złożono na Zamku Królewskim.

W 1995 roku szczątki ostatniego króla Rzeczypospolitej spoczęły w podziemiach katedry świętego Jana w Warszawie.

Czytaj także

Petersburg – Wołczyn – Warszawa

Ostatnia aktualizacja: 13.03.2008 12:34
Losy doczesnych szczątków ostatniego władcy Polski, Stanisława Augusta Poniatowskiego, są smutnym dopełnieniem historii upadku Rzeczypospolitej.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Spór o Stanisława Augusta

Ostatnia aktualizacja: 23.03.2011 10:02
Czy ostatni król Polski był nieudolnym politykiem, zdrajcą czy też kozłem ofiarnym, całkowicie uzależnionym od historycznych okoliczności? Próbą odpowiedzi na te pytania są cykle wykładów na Zamku Królewskim.
rozwiń zwiń
Czytaj także

3 maja 1791 roku w Polsce była piękna pogoda...

Ostatnia aktualizacja: 04.05.2011 17:00
- Być może, gdyby nie reformy Stanisława Augusta Poniatowskiego, nie doszłoby do rozbiorów Polski - mówiła w "Sezonie na Dwójkę" profesor Zofia Zielińska.
rozwiń zwiń