Historia

Michel Ney - czy marszałek Napoleona cierpiał na stres pourazowy?

Ostatnia aktualizacja: 10.01.2019 15:40
Nazywany "najdzielniejszym z dzielnych" dowódca Bonapartego mógł cierpieć na zaburzenie, które dotyka dziś żołnierzy powracających z misji w Iraku czy Afganistanie. Jego choroba mogła zaważyć o przebiegu bitwy pod Waterloo.
Marszałek Ney osłania odwrót spod Moskwy - obraz Adolphea Yvona
"Marszałek Ney osłania odwrót spod Moskwy" - obraz Adolphe'a YvonaFoto: Wikimedia Commons/dp

"Każdy z moich żołnierzy nosi w tornistrze marszałkowską buławę" – nikogo ten bon mot Napoleona nie dotyczył w takim stopniu, jak Michela Neya. Ten syn ubogiego bednarza przyszedł na świat 10 stycznia 1769 w Saarlouis, w Zagłębiu Saary. Lotaryngia była wówczas częścią Rzeszy Niemieckiej, ale miasteczko, w którym urodził się przyszły marszałek stanowiło własność Francji.

W wieku 18 lat Ney ruszył do Metzu, by tam wstąpić do pułku huzarów. Młody rudzielec, który wówczas lepiej mówił po niemiecku, niż po francusku, nie mógł wiedzieć, że w ten sposób zaczyna się jego dwudziestosześcioletnia epopeja wojenna, która doprowadzi go do tytułu marszałka Francji.

Jako osoba z gminu w rządzonej przez Ludwika XVI Francji nie miał szans na oficerskie szlify. W królewskiej armii zaledwie co setny oficer nie pochodził ze szlacheckiego rodu. Wszystko zmieniła Wielka Rewolucja Francuska. Ney był nie tylko za nisko w hierarchii dowodzenia, by trafić na gilotynę, ale poparł przewrót ze szczerego poparcia dla sprawy rewolucyjnej.

Widmo wojny zawisło nad Francją – niemal wszystkie europejskie potęgi sformowały koalicję, której celem była walka z Rewolucją. Dla Neya była to szansa na awans. Trafił do Armii Renu, gdzie w wieku 24 lat został kapitanem. Nie wiadomo, czy już wówczas słyszał o swoim równolatku, który w tym samym wieku dorobił się stopnia generała, a który służył wtedy w Armii Italii, o Napoleonie Bonaparte.

"Najdzielniejszy z dzielnych"

Choć Ney służył początkowo pod gen. Jeanem Moreau, rywalem politycznym Napoleona, los połączył oficera z przyszłym cesarzem Francuzów już w trakcie wojny w obronie Rewolucji. "Rudzik", jak pieszczotliwie nazywali go podkomendni, wspinał się po kolejnych szczeblach kariery, aż do stopnia marszałka Francji. Ten tytuł otrzymał od Napoleona tuż przed jego cesarską koronacją.

Ney już wtedy cieszył się opinią człowieka, którego odwadze dorównuje tylko jego upór. Ta druga cecha powodowała, że Napoleon nie cenił go wcale najbardziej wśród swoich dowódców. Dopiero feralna wyprawa na Moskwę udowodniła wartość Neya i przyniosła mu przydomek "najdzielniejszego z dzielnych".

Latem 1812 roku ponad pół miliona żołnierzy kierowane przez cesarza Francuzów ruszyło na Rosję. Zwycięstwo Wielkiej Armii nad rosyjskim marszałkiem Michaiłem Kutuzowem pod Borodino otworzyło drogę Napoleonowi do Moskwy. Marszałek Ney wykazał się w czasie bitwy odwagą, co przyniosło mu tytuł księcia Moskwy. Cesarz nie domyślał się, że wchodzi w zmyślną rosyjską pułapkę. Rosjanie nie mieli zamiaru wydawać mu kolejnej walnej bitwy. Zamiast tego wciągali armię wroga w głąb kraju, stosując przy tym taktykę spalonej ziemi – spalili nawet Moskwę – i czekając, aż szeregi wroga przetrzebi rosyjska zima. Tak też się stało, w listopadzie Francuzi zostali zmuszeni do wycofania się spod Moskwy, a Rosjanie zaczęli pościg za nieprzyjacielem.

Klęska Wielkiej Armii była czymś więcej, niż tylko nieudaną kampanią. Mróz i głód zamienił największą armię świata w bezwolną masę ludzką, która pragnęła tylko przeżyć. Nielicznym się to powiodło. Z Rosji powróciło 10 proc. żołnierzy, którzy pół roku wcześniej przekraczali rosyjską granicę.

Jeżeli ktoś spowodował, że katastrofa Wielkiej Armii nie zakończyła się rzezią jej niedobitków, to był to właśnie Ney. Marszałkowi i jego ludziom przypadło w udziale osłanianie tyłów wycofującej się armii Napoleona. 14 grudnia 1815 roku, przekraczając Niemen, człowiek, który dowodził armiami, miał pod swoją komendą zaledwie 200 ludzi. Trudno sobie nawet wyobrażać, jakim obciążeniem psychicznym było to nawet dla doświadczonego dowódcy.

Gdy marszałek przybył w zniszczonym mundurze, wychudzony i zarośnięty, ze zmierzwioną brodą, do kwaterze gen. Mathieu Dumasa miał powiedzieć: "Dumas, nie poznajesz mnie? Michel Ney, marszałek cesarstwa! Straż tylna Wielkiej Armii! To ja oddałem ostatni strzał w tej cholernej kampanii na moście pod Kownem! A potem wyrzuciłem karabin do tej przeklętej rzeki Niemna, którego nie powinniśmy byli przekraczać!".

Miał przyprowadzić Napoleona w klatce

Ta wyprawa odmieniła Neya. Stracił wiarę – jeśli kiedykolwiek tak naprawdę ją miał - w szczęśliwą gwiazdę Napoleona. To on pierwszy odważył się zasugerować Napoleonowi, że w obliczu kolejnych przegranych i otoczenia Francji przez nieprzyjaciół, abdykacja jest jedynym rozwiązaniem.

Gdy Napoleon został zmuszony do opuszczenia tronu i przewieziony na Elbę, Ney został jednym z pierwszych, którzy przeszli na stronę przywróconej na tron dynastii Burbonów. Kiedy Bonaparte powrócił na kontynent z oczywistym zamiarem dokonania zamachu stanu, Neya wysłano, by pojmał zdetronizowanego cesarza. Wyjeżdżając z Paryża, dowódca odgrażał się, że przywiezie Bonapartego do stolicy w żelaznej klatce. Tymczasem, podczas spotkania, marszałek od razu przyrzekł wierność swojemu wieloletniemu dowódcy.

Tragedia pod Waterloo

Gdyby Napoleon wiedział, co przydarzy się kilkadziesiąt dni później pod Waterloo, prawdopodobnie wydałby ekspedycji karnej Neya bitwę, zamiast przyjmować go pod swoje skrzydła. Po decydującej i przegranej bitwie Napoleon, zawsze chętny do budowania swojej legendy poprzez przypisywanie błędów podwładnym, obaczył Neya główną odpowiedzialnością za klęskę.

Sam cesarz nie popisał się tego dnia – nie potrafił wykorzystać artylerii (zupełnie nieprzydatnej na rozmokłym po całonocnych deszczach polu) i wydał fatalną decyzję o szturmie piechoty na linie angielskie w nadziei, że maszerujący pod górę wiarusi zdołają przełamać angielskie linie przed przybyciem Prusaków, którzy mieli wspomóc jego adwersarza - Wellingtona. Jednak ostatni gwóźdź do trumny panowania Napoleona w Europie wbił nie kto inny, a właśnie marszałek Ney. Około godziny 15.00  dowódca zobaczył, że Wellington cofa część oddziałów (prawdopodobnie chciał je po prostu przegrupować) i uznał, że wrogie linie się załamały. Postanowił dokończyć dzieła zniszczenia, wysyłając w tym kierunku francuską kawalerię. Niestety, popełnił straszliwy błąd – posłał 5 tysięcy konnych na teren, w którym było miejsce na szarżę zaledwie 500 kawalerzystów. Co gorsza, gdy konnica dotarła do angielskich linii, nie napotkała rozbitych formacji, lecz zwarte czworoboki zdyscyplinowanych żołnierzy, którzy zaczęli "kosić" francuskich kawalerzystów.

Osobiście poprowadził sześć szarży kawaleryjskich na pozycje wroga. Pod Neyem zabito tego dnia cztery konie. Już pierwsza szarża – frontalna, na czworoboki nieprzyjaciela, pod górę, bez osłony ze strony artylerii, przeczyła wszelkim zasadom sztuki wojennej. Kolejne zachowania Neya były już nie tylko nielogiczne, ale zakrawały o szaleństwo. W pewnym momencie marszałek zaczął ciąć angielską armatę swoją złamaną szablą. Dla wszystkich stało się jasne, że tak nie zachowuje się człowiek w pełni władz umysłowych.

Ney wygubił francuską kawalerię, Bonaparte był zmuszony rzucić do walki swoją ukochaną Gwardię. Gdy atak najlepszych żołnierzy napoleońskich został załamał się, a do walki włączyli się Prusacy, cała armia francuska poszła w rozsypkę. Waterloo było przegrane.  

Czy Ney miał PTSD?

Współcześni historycy i psychiatrzy uważają, że Ney prawdopodobnie cierpiał na syndrom stresu pourazowego (PTSD). Zespół jest często diagnozowany u żołnierzy, którzy doświadczyli traumatycznych przeżyć na polu walki. Trudno o bardziej traumatyczne doświadczenia, niż prawie trzy dekady obserwowania śmierci na polu bitwy, urwanych kończyn, obumarłych z odmrożenia rąk, uszu i nosów, aktów kanibalizmu ze strony podwładnych.

Drażliwość, złość i impulsywność – wszystkie te cechy, które opisują działania Neya pod Waterloo - są częstymi objawami PTSD. Decyzja o szarży, podjęta wbrew wieloletniemu doświadczeniu i z szaleńczym uporem mogła być dokonana pod wpływem ataku paniki. Zaburzeniu towarzyszą też objawy depresji, w tym brak chęci do życia i skłonności samobójcze – tymczasem wiadomo, że dwa dni przed Waterloo "najdzielniejszy z dzielnych" miał powiedzieć, że "chciałby, aby wszystkie angielskie kartacze rozszarpały mu trzewia". Generał (później marszałek) Jean-Baptist d’Erlon, wspominał, że przed starciem Ney powiedział mu "Ty i ja musimy tutaj zginąć, bo jeśli nie dosięgnie nas angielski kartacz, to nas powieszą". Waterloo było osobistą tragedią marszałka.

Słowa skierowane do d'Erlona okazały się prorocze. Większość spośród 26 napoleońskich marszałków dożyła starości i umarła z przyczyn naturalnych. Ney nie miał tyle szczęścia. Stał się ofiarą wielkiej polityki: po klęsce Bonapartego paryskie władze musiały pokazać zwycięskim koalicjantom, że straciły wiarę w Napoleona, a kolejne 100 dni nie mogą się wydarzyć. Egzekucja marszałka miała być tego dowodem. 7 grudnia 1815 roku przed plutonem egzekucyjnym stanął zrezygnowany i przygnębiony, ale zdolny do ostatniego wysiłku Ney. Chwilę przed salwą wykrzyknął "Niech żyje Francja! Towarzysze, prosto w serce!".

Bartłomiej Makowski

Korzystałem z: Robert Bielecki "Marszałek Ney", Państwowy Instytut Wydawniczy;

Czytaj także

Borodino - wygrana, która doprowadziła do klęski

Ostatnia aktualizacja: 05.09.2023 05:50
- To jedna z ważniejszych bitew w dziejach Europy, świata, a także Polski - mówił na antenie Polskiego Radia prof. Paweł Wieczorkiewicz. - Starcie równie ważne jak Grunwald, a patrząc na skutki, może nawet ważniejsza.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Książę Józef Poniatowski. Symbol żołnierskiego męstwa i honoru

Ostatnia aktualizacja: 23.07.2023 05:35
Był gorącym patriotą, który widział szansę na odzyskanie niepodległości u boku Napoleona Bonaparte. Nawet gdy cesarz Francuzów odnosił klęski, książę Józef wiernie został u jego boku, aż do śmierci w nurcie Elstery 19 października 1813 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Ludzie wolni są braćmi" - tak brzmiało motto Legionów Polskich

Ostatnia aktualizacja: 09.01.2021 05:47
9 stycznia 1797 roku starania generała Jana Henryka Dąbrowskiego doprowadziły do powstania na terenie Włoch Legionów Polskich, formacji wojskowej, która miała walczyć o niepodległość Polski przy boku wojsk włoskich i francuskich, dowodzonych przez Napoleona Bonaparte.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Austerlitz. Bitwa trzech cesarzy

Ostatnia aktualizacja: 02.12.2023 05:35
2 grudnia 1805 roku rozegrała się bitwa pod Austerlitz. Armia Napoleona Bonaparte starła się ze sprzymierzonymi wojskami Rosji i Austrii. Sprzymierzeni mieli ponad 20 tysięcy żołnierzy przewagi nad Francuzami. Ta dysproporcja okazała się nieistotna. Wygrał geniusz Napoleona.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Joachim Murat. Brawurowy marszałek Napoleona

Ostatnia aktualizacja: 25.03.2024 05:35
Marszałek, który uwielbiał prowadzić brawurowe szarże w zdobnych mundurach własnego projektu, był jedną z najbardziej malowniczych postaci z kręgu najważniejszych dowódców Napoleona.
rozwiń zwiń