Historia

Tajemnica morderstwa Piotra Jaroszewicza

Ostatnia aktualizacja: 01.09.2017 06:00
Przez wiele godzin okrutnie torturowany, został w końcu brutalnie uduszony paskiem. Jego żona zginęła od strzału ze sztucera w tył głowy. Zamordowanie Piotra Jaroszewicza i Alicji Solskiej to jedna z najgłośniejszych zbrodni w powojennej Polsce, której do tej pory nie wyjaśniono.
Audio
  • Zabójstwo w Aninie - fragm. audycji "7 dni w kraju i na świecie". (PR, 6.09.1992)
  • Postać premiera Jaroszewicza – komentarz historyka, prof. Pawła Wieczorkiewicza. (PR, 1.12.2003)
Piotr Jaroszewicz z żoną Alicją w 1992 roku
Piotr Jaroszewicz z żoną Alicją w 1992 rokuFoto: PAP/CAF-Zbigniew Matuszewski

W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 w willi przy ulicy Zorzy 19 w podwarszawskim Aninie zostali zamordowani były dygnitarz PRL i jego żona, dziennikarka.

Piotr Jaroszewicz był generałem dywizji Wojska Polskiego, premierem Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej (1970-1980), członkiem komisji Biura Politycznego KC PZPR. W lutym 1980 usunięty ze stanowiska premiera, a rok później z PZPR, trafił na czarną listę sporządzoną przez swoich byłych towarzyszy i po wprowadzeniu stanu wojennego został internowany.

Seria zagadek

Nie wiadomo, w jaki sposób mordercy dostali się do domu Jaroszewiczów. Klucze do willi mieli tylko gospodarze i ich syn, Jan. Nie posiadał ich nawet syn Piotra Jaroszewicza z pierwszego małżeństwa, Andrzej. Jaroszewiczowie przyjmowali gości rzadko i tylko po wcześniejszym ustaleniu terminu wizyty. Zawsze też po nich wychodzili. Piotr Jaroszewicz nawet siedząc w fotelu, miał przy sobie broń i nie dałby się zaskoczyć.

Mordercy przez wiele godzin okrutnie torturowali byłego premiera i dopiero nad ranem 1 września zadzierzgnęli ciupagą pasek na jego szyi. Alicję Solską związali i położyli w łazience, by o świcie zabić ją strzałem w tył głowy ze sztucera męża. Ciała ofiar odnalazł około godz. 23 ich syn Jan. Przyjechał do Anina zaniepokojony tym, że jego rodzice nie odbierają telefonu.

Nieudolne śledztwo

Mimo braku dowodów kradzieży, założono motyw rabunkowy zbrodni. Cały dom był splądrowany, ale nie została skradziona ani biżuteria, ani wartościowa kolekcja znaczków pocztowych czy książeczki czekowe. Na miejscu też wisiały cenne obrazy. Jedynie z gabinetu Jaroszewicza zginęły jego notatki. Ponadto były premier nie miał związanej prawej ręki, być może w celu wskazania albo podpisania czegoś.

W śledztwie popełniono wiele uchybień: na miejscu zbrodni nie było prokuratora, nie zabezpieczono śladów, nie zbadano zamka do drzwi domu, zabrudzeń na drzwiach i ościeżnicach willi oraz zignorowano zeznania świadka, który twierdził, że widział jak rankiem 1 września z willi Jaroszewiczów wychodziły trzy osoby. Policja stwierdziła też, mimo braków śladów, że zabójcy do domu Jaroszewiczów dostali się przez okno na piętrze. To wszystko skłaniało media do spekulacji, że śledztwo prowadzono nieudolnie, aby nie wyszedł na jaw prawdziwy motyw zbrodni. 

Aresztowani, uniewinnieni

Oprócz założenia, że morderstwo miało charakter czysto kryminalny, badano również wątek rodzinny. Sprawy rodzinne zajęły śledczych, bo synowie Piotra Jaroszewicza nie darzyli się sympatią, a Alicja Solska, macocha Andrzeja Jaroszewicza, traktowała go jak wroga. Z tego powodu ojciec wysłał go na kilka lat do swojego przyjaciela w Pruszczu Gdańskim. Tam Andrzej zrobił maturę. Inna, do dziś nie obalona hipoteza, to zabójstwo na tle politycznym. Pojawiały się przypuszczenia, że motywem działania morderców mogły być pamiętniki byłego premiera lub inne tajne dokumenty, które posiadał.

W końcu policja pozostając przy motywie rabunkowym zatrzymała podejrzanych – czterech recydywistów. Głównym dowodem w sprawie było zeznanie konkubimy jednego z nich, która twierdziła, że wraz z kompanem planował napad na Piotra Jaroszewicza. Mocne poszlaki szybko jednak się posypały. Konkubina odmówiła zeznań przed sądem, a poza protokołem stwierdziła, że jej zeznania ze śledztwa zostały zmanipulowane. W październiku 1998 roku sąd wojewódzki w Warszawie musiał uniewinnić oskarżonych z braku dowodów.

Śledztwo wznowione

W kwietniu 2005 roku akta sprawy trafiły do policjantów z tzw. Archiwum X, zajmujących się wyjaśnianiem zawiłych zagadek kryminalnych. Wtedy okazało się, że zaginęły odciski palców zabezpieczone w domu Jaroszewiczów. Chodzi o trzy folie daktyloskopijne ze śladami niezidentyfikowanych odcisków znalezionych na ciupadze, okularach Jaroszewicza i drzwiach szafy znajdującej się w jego gabinecie. Mimo wszczęcia prokuratorskiego śledztwa, nie udało się ich odnaleźć. Aż do czerwca 2017 roku.

Dwa miesiące temu prokuratura na nowo wszczęła śledztwo w sprawie zbrodni, po odnalezieniu przez dziennikarza Nowej TV zaginionych trzech folii z odciskami palców i zakrwawionych koszul ofiar mordu. Dziennikarz znalazł te dowody w pudełku z prywatnymi rzeczami Piotra i Alicji Jaroszewiczów, które oddano rodzinie w 2010 roku. Mogą mieć one ogromne znaczenie, bo policja dysponuje dziś o wiele bardziej zaawansowanymi metodami badania DNA i  mikrośladów niż na początku lat 90.


mk/mko

Zobacz więcej na temat: PRL Piotr Jaroszewicz
Czytaj także

Naród z partią, partia z narodem

Ostatnia aktualizacja: 20.12.2012 07:00
- Zwracam się do Was w imieniu partii, zwracam się z gorącym apelem do wszystkich polskich robotników, do wszystkich ludzi pracy! Wyciągnijmy razem wnioski z bolesnych doświadczeń ostatniego tygodnia - mówił w swym pierwszym wystąpieniu nowy przywódca PZPR, Edward Gierek.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Czerwiec 1976 - koniec cudu gospodarczego Gierka

Ostatnia aktualizacja: 24.06.2015 07:05
Wprowadzone po cichu podwyżki cen żywności wywołały społeczne oburzenie. Przeciwko protestującym robotnikom w Radomiu władze komunistyczne wyprowadziły blisko 2 tysiące milicjantów, którzy na "ścieżkach zdrowia" brutalnie bili wyłapywanych na ulicach ludzi.
rozwiń zwiń