Drożyzna na rynku energii prześladuje Europę. Kraje członkowskie czekają na reakcję KE
Droga energia staje się plagą prześladującą kraje UE. 60 proc. ceny prądu stanowi koszt pozwoleń na emisję gazów cieplarnianych. Finansowa pętla na szyi Europejczyków zaciska się z przewidywalną systematycznością. Czy Komisja Europejska pozwoli nam złapać oddech?
2022-02-14, 08:03
Żaden kraj europejski w tym roku nie będzie rozwijał się gospodarczo wolniej niż Belgia - informuje belgijskie pismo "The Bulletin", powołując się na dane Komisji Europejskiej.
KE przewiduje, że średnie tempo wzrostu gospodarki europejskiej (obejmującej zarówno strefę euro, jak i kraje spoza UE) wyniesie w tym roku 4 proc.
W Belgii ten wzrost wyniesie 2,7 proc. - co czyni ją najwolniej rozwijającym się krajem na liście. Jednocześnie oczekuje się, że inflacja w tym kraju wyniesie 4,3 proc. i będzie wyższa od średniej 3,5 proc. dla strefy euro.
Raport KE odnosi się również do problemów energetycznych Belgii oraz do faktu, że rząd stosuje różne środki mające na celu walkę z gwałtownie rosnącymi cenami prądu i gazu.
REKLAMA
"Po wyjątkowo wysokich cenach energii elektrycznej i gazu w czwartym kwartale 2021 r. i pierwszym kwartale 2022 r. oczekuje się, że ceny energii będą stopniowo spadać w horyzoncie prognozy, choć pozostają na wysokim poziomie" - czytamy.
Ciemno, ciemniej, Włochy
Wieczorem 10 lutego we Włoszech wiele najbardziej znanych zabytkowych budowli pogrążyło się w ciemności. Burmistrzowie, protestując przeciwko wzrostowi cen energii i niewystarczającej pomocy rządu postanowili wyłączyć oświetlenie.
We Włoszech ceny prądu wzrosły w tym kwartale o blisko 45 procent, a gazu o ponad połowę. Stowarzyszenie Gmin Włoskich wyliczyło, że w związku z tym ich wydatki na oświetlenie ulic, placów i zabytków wzrosną z 550 milionów euro do ponad półtora miliarda. Wskazali, że wielu mieszkańców wzrost cen energii postawił w bardzo trudnej sytuacji.
Domagając się zdecydowanej pomocy rządu, postanowili rozpocząć akcję protestacyjną. W Rzymie zgasło światło na Kapitolu, gdzie rezydują władze miejskie. We Florencji w ciemności pogrążyły się Palazzo Vecchio i Ponte Vecchio. Podobne protesty odbyły się m.in. w Mediolanie, Turynie, Bolonii i Pizie. Rząd zapowiedział pomoc w wysokości 7 mld euro, ale potrzeby są 5 razy większe.
REKLAMA
Włoski rząd szacuje, że w tym roku podwyżki cen energii będą kosztować przemysł i obywateli więcej niż Włochy mają otrzymać od Unii Europejskiej na realizację Krajowego Funduszu Odbudowy. Stowarzyszenie włoskich przedsiębiorców alarmuje, że wielu z nich grozi bankructwo.
Minister transformacji ekologicznej Roberto Cingolani poinformował, że zdaniem rządu podwyżki cen energii będą kosztować w tym roku sektor produkcyjny co najmniej 37 mld euro. Zwrócił uwagę, że Włochy, które są największym beneficjentem Europejskiego Planu Odbudowy, otrzymają od Unii Europejskiej 40 mld euro.
Minister rozwoju gospodarczego Giancarlo Giorgetti stwierdził, że Unia powinna wypracować wspólny, długofalowy plan walki ze skutkami rosnących cen gazu i prądu. Stowarzyszenie przedsiębiorców wskazuje, że w wielu sektorach koszty produkcji już wzrosły o 50 procent.
Włoskie media alarmują, że koszty energii w gospodarstwach domowych wzrosną co najmniej o dalsze 40 procent, ale państwo jest w stanie pomóc jedynie najbiedniejszym.
REKLAMA
Koszty produkcji energii
Koszty zakupu uprawnień do emisji CO2 mają obecnie największy udział w kosztach produkcji energii elektrycznej. Tymczasem jako główną składową ceny wytworzenia prądu wskazuje je tylko 17% Polaków. Co czwarty badany uważa, że głównym składnikiem ceny energii są koszty surowców, niewielu mniej wymienia akcyzę i inne podatki oraz marżę sprzedawcy i producenta. W rzeczywistości akcyza i marża stanowią razem zaledwie 2% ceny prądu.
Badania IBRiS pokazują, że świadomość istnienia mechanizmu "handlu emisjami" nie jest powszechna w społeczeństwie. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, że nie jest to temat często poruszany w przestrzeni publicznej, świadomość tę należy uznać za relatywnie wysoką. Prawdopodobnie w najbliższych tygodniach będziemy obserwować wzrost znajomości i rozumienia tego mechanizmu, ponieważ zaczyna ono realnie wpływać na życie przeciętnego mieszkańca. Z kolei wiedza o głównej składowej kosztu wytworzenia energii elektrycznej jest dość niska, co nie zaskakuje. Ze względu na aktualne podwyżki, temat składowych cen energii dopiero wchodzi do szerszej dyskusji.
Timmermans wie lepiej
Posłowie zaapelowali do lidera PO i szefa EPL Donalda Tuska, aby skorzystał ze swojej europejskiej pozycji, by zawiesić funkcjonowanie systemu ETS, do czasu aż system ten zostanie zreformowany. Powtórzyli, że UE odpowiada za 60 proc. kosztów wytworzenia energii elektrycznej w Polsce. Temu ostatniemu twierdzeniu zaprzecza Komisja Europejska.
Wiceszef KE, Frans Timmermans, przyznał, że "w większości krajów Europy to sytuacja na światowym rynku gazu stoi za aktualnym wzrostem cen energii, a ceny emisji dwutlenku węgla mają na to bardzo ograniczony wpływ".
- Sytuacja w Polsce jest odmienna, ponieważ od lat brakuje konkretnych działań w stopniowym odchodzeniu od węgla - podkreślił. - Polskie regiony górnicze czekają na jasny sygnał, aby móc zaplanować, w jaki sposób odejść od węgla i zabezpieczyć przyszłe miejsca pracy - dodał.
REKLAMA
- Niestety, w Polsce transformacja energetyczna przebiega dużo wolniej niż w sąsiednich państwach. Od 2005 r. emisje zmniejszyły się jedynie o 8 proc. W tym samym czasie Rumunia zmniejszyła te emisje o 27, Słowacja o 25, a Czesi o 21 proc. To właśnie odwlekane decyzje są powodem, dla którego cena emisji dwutlenku węgla stanowi około 20 proc. (nie 60 proc.) rachunków za energię w Polsce - i to dużo więcej niż średnia w innych krajach UE - dodał wiceszef KE.
Tymczasem w Portugalii
Portugalia, która w 2021 r. wyeliminowała węgiel kamienny z produkowania energii elektrycznej, musi z powodu suszy sprowadzać więcej prądu z Hiszpanii. Wytwarzany jest on w elektrowniach węglowych.
Obejmująca już ponad 90 proc. terytorium Portugalii susza krzyżuje plany produkowania prądu bez użycia węgla kamiennego. Z powodu braku opadów hydroelektrownie nie są w stanie zastąpić elektrowni węglowych - informują media.
Portal Sapo przypomina, że w listopadzie 2021 r. zamknięto ostatnią w Portugalii elektrownię węglową w Pego. Dodaje, że dziesięć miesięcy wcześniej zamknięto również zasilaną węglem elektrownię w Sines.
REKLAMA
Te działania rządu skrytykował Mario Guedes, były szef rządowej agencji ds. energii tzw. Generalnej Dyrekcji Energii i Geologii. W jego ocenie właśnie z powodu zamknięcia elektrowni węglowych w Sines i Pego zwiększona została praca elektrowni wodnych.
Guedes odnotował, że wraz ze zwiększeniem pracy hydroelektrowni oraz nasilającej się w Portugalii suszy, w kraju widoczne są duże niedobory wody.
"Poziom wody na tamach znacząco odbiega od normy, ponieważ konieczna była produkcja energii elektrycznej przez hydroelektrownie z powodu zamknięcia elektrowni zasilanych węglem" - napisał w portalu Observador Guedes.
To "wyrzucanie milionów euro przez okno" - skomentował politykę energetyczną rządu Guedes. Uzupełnił, że w ten sposób Portugalia staje się również bardziej zależna energetycznie od Hiszpanii. Po zamknięciu portugalskich elektrowni węglowych udział importu hiszpańskiego prądu w bilansie energetycznym kraju wzrósł z 8,3 do 21,9 proc. Dostarczana przez Hiszpanię energia również pochodzi z energetyki węglowej.
REKLAMA
Z powodu nasilającej się suszy, na początku lutego portugalski rząd zobowiązał cztery portugalskie elektrownie wodne do ograniczenia pracy do niezbędnego minimum. Piątej placówce tego typu nakazano zaprzestania dostaw wody dla rolników.
Według zapowiedzi rządu, ograniczenie pracy portugalskich elektrowni wodnych ma potrwać co najmniej do końca lutego.
Rząd Portugalii zapowiedział już, że wraz z nasilającą się suszą nie wyklucza zamykania kolejnych elektrowni wodnych lub ograniczania ich pracy. Zastrzegł też, że nie zamierza z tego powodu wypłacać odszkodowań operatorom hydroelektrowni.
PolskieRado24.pl/ Reuters/ PAP/ KE/ mib
REKLAMA