Eksperci: budżet państwa ma się nieźle, ale planowane wydatki mogą pochłonąć całą nadwyżkę
2022-08-19, 12:00
Obecna sytuacja budżetu jest dobra. W zwykłych okolicznościach nadwyżka mogłaby być uznana za wystarczającą. Jednak w drugiej połowie roku pojawią się większe wydatki, związane z polityką energetyczną czy z wynagrodzeniami, które ją w całości pochłoną. Trzeba też pamiętać, że mniejsze będą wpływy z obniżonego PIT - mówili goście audycji "Rządy pieniądza": Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich, i Marcin Klucznik, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Goście audycji omawiali podane przez Ministerstwo Finansów szacunkowe wykonanie budżetu państwa w okresie styczeń-lipiec 2022 r. i tak dochody budżetu wyniosły: 313,3 mld zł, tj. 63,7 proc., wydatki zaś 278,6 mld zł, tj. 53,4 proc. wielkości założonej w ustawie budżetowej na 2022 r. W budżecie odnotowano zatem nadwyżkę w kwocie 34,7 mld zł.
Resort finansów zaznacza, że w dalszej części roku wynik budżetu zmieni się ze względu na wypłatę dodatku węglowego obliczonego na 9,5 mld zł (z zysku NBP) oraz 10 mld zł dodatku dla posiadaczy innych źródeł ciepła.
"Czeka nas osłabienie gospodarcze"
- Dotychczasowe wyniki budżetu są dobre, co w dużej mierze jest pokłosiem tego, że w pierwszych dwóch kwartałach tego roku aktywność gospodarcza była rekordowa. W I kwartale PKB wzrosło 8,5 proc. rok do roku, a w drugim 5,3 proc. Był to też efekt wyższych dochodów budżetu z podatku CIT - mówił Marcin Klucznik.
Zgodził się, że w drugiej połowie roku czeka nas osłabienie gospodarcze, co oznacza, że będą mniejsze dochody budżetu, ale też kolejne wydatki, które zwykle są przekładane na drugą połowę roku.
- Poza dodatkami energetycznymi, o których już wiemy, będą jeszcze dopłaty dla ciepłowni. Ministerstwo klimatu już zapowiedziało, że będą ograniczenia wzrostu cen ciepła. Być może jeszcze inne programy pomoce w energetyce zostaną wprowadzone. Jeśli chodzi o skalę tych rozwiązań to jesteśmy na podobnym poziomie jak inne kraje europejskie - zaznaczył Marcin Klucznik.
Przyszłość rynku pracy
W opinii Marka Kowalskiego wynik prawie 35 mld zł na plusie byłby wystarczający w standardowej sytuacji. Jednak teraz wyraził obawę w związku z cenami energii, ale też presją płacową.
- Płace będą istotnym czynnikiem, który będzie też wpływał na kondycję budżetu państwa. Przy wychładzającej się gospodarce ten zapas w ostatnim kwartale roku może kazał się zbyt mały - stwierdził Marek Kowalski.
Zaznaczył, że chodzi nie tylko o firmy prywatne, ale także o sferę budżetową, jak nauczyciele czy pracownicy medyczni, którym to budżet wypłaca wynagrodzenia z naszych podatków. A przynajmniej części z nich zaś będzie musiał je podwyższyć.
Goście audycji rozmawiali również o analizach dotyczących przyszłości rynku pracy. Z tej najnowszej opracowanej przez PIE wynika, że 12 proc. pracodawców deklaruje, że będzie zwalniać pracowników a tylko 10 proc., że będzie zatrudniać nowych.
Wzrost bezrobocia nam nie grozi
Jak wyjaśniał Marcin Klucznik, chodzi raczej o zwolnienia w mniejszych firmach i będzie to dotyczyć mniej wykwalifikowanych pracowników. Zwolnienia będą raczej punktowe, a istotny wzrost bezrobocia nam nie grozi.
Według Marka Kowalskiego bardziej o pracę powinni obawiać się zatrudnieni w małych firmach, które "tradycyjnie balansują na granicy szarej strefy", a w także niektórych usługach.
Dodał, że raczej nie przewiduje wychodzenia z szarej strefy mimo obniżki PIT, co byłoby naturalne. Jednak wobec trudnej sytuacji i cięcia przez pracodawców kosztów trend może być nawet odwrotny.
Posłuchaj
PR24.pl, Anna Grabowska, DoS