ZUS nie zbankrutuje, ale wysokość emerytury będzie zależała od tego, ile wpłacimy składek
Do roku 2060 fundusz emerytalny będzie na minusie, czyli wpływy ze składek oraz z tzw. suwaka bezpieczeństwa nie pokryją wydatków na emerytury. Takie są wyniki najnowszej prognozy ZUS.
2016-07-11, 19:20
Posłuchaj
Fundusz emerytalny jest tą wyodrębnioną częścią Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, z której są wypłacane nasze emerytury.
Fundusz na „kontrolowanym minusie”
Ukazała się właśnie Prognoza wpływów i wydatków funduszu emerytalnego do roku 2060. Według tego dokumentu fundusz emerytalny będzie cały czas na minusie, co oznacza, że wpływy ze składek nie pokryją wydatków na emerytury.
– Taka sytuacja jest typowa, zarówno dla Polski, jak i dla innych krajów w Europie. A sytuacja funduszu emerytalnego w dłuższej perspektywie będzie się poprawiała – ocenia gość Jedynki Paweł Jaroszek, wiceprezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Najważniejsza jest bowiem relacja deficytu do produktu brutto.
REKLAMA
– Ta relacja pokazuje, czy my jako państwo, jako Polacy będziemy w stanie sfinansować niedobór, jaki jest w funduszu emerytalnym. I to wypada dobrze – dodaje wiceprezes ZUS.
Ważne wskaźniki: relacja deficytu do PKB i wydolność
Długoterminową prognozę funduszu emerytalnego ZUS sporządza w trzech wariantach. Gdzie wariant pośredni jest podstawowym, a oprócz niego jest jeszcze prognoza w wariancie pesymistycznym i w wariancie optymistycznym.
– I w tym wariancie pośrednim, bazowym deficyt mierzony w relacji do produktu krajowego brutto spada, z obecnych nieco ponad 2 proc. PKB do 1,4 proc. na koniec prognozy. Przejściowo, w okolicach roku 2040 nawet do poziomu minus 1 proc. PKB – podkreśla gość Jedynki.
Natomiast wydolność pokazuje, w jakim stopniu bieżące wydatki funduszu emerytalnego pokrywane są z wpłacanych składek.
REKLAMA
– I obecnie, w tym wariancie pośrednim, ok. 70 proc. wydatków funduszu pokrywanych jest wpłatami z tytułu składek. I mniej więcej na tym poziomie waha się to aż do roku 2030, a potem poprawia się znowu, i między 2035 a 2060 rokiem wynosi 77–83 proc. Czyli w tej dłuższej perspektywie, również w wariacie bazowym, wydolność funduszu jest dużo lepsza niż obecnie – zauważa Paweł Jaroszek.
Demografia najważniejsza
Najwięcej zależy jednak od sytuacji demograficznej. A ta sytuacja zmienia się ciągle na niekorzyść. Co oznacza, że średnio nasze społeczeństwo ciągle się starzeje.
I to jest fakt, z którym absolutnie nie możemy dyskutować. Zgodnie z prognozą demograficzną z 2013 roku ludność Polski, która wynosi obecnie 38,5 mln osób spadnie do roku 2060 o ponad 5 mln osób, i wyniesie 33 mln 226 tys. mieszkańców.
– Dlatego tak ważne są wszystkie działania, które poprawią tę sytuację. Z punktu widzenia funduszu emerytalnego są dwa kluczowe elementy. Po pierwsze liczba osób które są ubezpieczone, czyli tych którzy pracują i płacą składki do funduszu emerytalnego, te w wieku produkcyjnym. I ta liczba niestety będzie malała. Bo tak jak w obecnym stanie prawnym wynosi ona 24,5 mln, w roku 2060 wyniesie prawie 18 mln. Natomiast liczba osób w wieku poprodukcyjnym, czyli tych które mogą korzystać ze świadczeń, wzrośnie z obecnych nieco ponad 7 mln, do ponad 10 mln w roku 2060 – tłumaczy gość radiowej Jedynki.
REKLAMA
Stąd wszelkie projekty, które sprawią, że Polaków będzie więcej i coraz więcej osób będzie wchodziło na rynek pracy są działaniami bardzo słusznymi z punktu widzenia chociażby funduszu emerytalnego. I taki też jest główny cel Programu Rodzina 500+.
Bowiem zgodnie z prognozą demograficzną ludność Polski spada i ma spadać: z 38,5 mln w roku 2015 do 36,8 mln w roku 2035 i 33,1mln w roku 2060.
Wyższy czy obniżony wiek emerytalny?
ZUS w tych badaniach bierze pod uwagę sytuację obecną, czyli gdy jesteśmy na etapie podwyższania wieku emerytalnego i po jego podwyższeniu. Natomiast co się stanie w sytuacji obniżenia wieku emerytalnego?
– W tej chwili mamy system zdefiniowanej składki, czyli system który zachęca tych, którzy mogą – do wydłużenia aktywności zawodowej, i premiuje dłuższą pracę, ponieważ w sposób istotny rosną świadczenia przy wydłużeniu aktywności zawodowej. Dlatego odniósłbym się tylko do liczb z prognozy demograficznej, która pokazuje jak duża byłaby grupa osób uprawnionych do świadczeń. I jeśli skoncentrujemy się na samej demografii, to przy wieku 60–65 lat liczba osób w wieku poprodukcyjnym z obecnych ponad 7 mln wzrosłaby do prawie 12 mln, czyli o 2 mln więcej niż w przypadku obecnego stanu prawnego. A liczba osób w wieku produkcyjnym odpowiednio zmalałaby o 2 mln osób – zwraca uwagę wiceprezes ZUS.
REKLAMA
To mogłoby się oczywiście odbić na stanie funduszu emerytalnego.
– Wiele jednak zależy od tego, ile osób zdecydowałoby się na skorzystanie ze świadczeń w momencie osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego. W tej chwili, ludzie motywowaniu obecną konstrukcją systemu wydłużają swoją aktywność zawodową – komentuje Paweł Jaroszek.
Cenna jest każda dodatkowa składka
Ponieważ im więcej zaoszczędzimy ze składek wpłacanych do ZUS – tym więcej dostaniemy.
– W obecnym systemie emerytalnym sposób wyliczenia emerytury jest zdecydowanie łatwiejszy, niż w systemie sprzed 1999 roku. Wystarczy wykonać jedno działanie czyli podzielić zgromadzony kapitał emerytalny, który rośnie wraz z wiekiem, wraz z każdą zapłacona składką, i podzielić przez dalszą średnią oczekiwaną długość życia. Obecnie wynosi ona 209 miesięcy. Natomiast czym później przejdziemy na emeryturę, tym będzie krótszy okres pobierania, a świadczenie będzie wyższe – zaznacza gość radiowej Jedynki.
REKLAMA
Budżet gwarantuje wypłatę świadczeń
Zgodnie z przepisami ZUS nie może zbankrutować, choć deficyt ciągle jest. A czy będzie podwyżka składki emerytalnej, by np. zmniejszyć te niedobory?
– Za wyższą składką poszłoby zwiększenie świadczenia. Więc z punktu widzenia funduszu emerytalnego byłaby to operacja neutralna. Bo z jednej strony zbieralibyśmy wyższe składki, a z drugiej wypłacalibyśmy wyższe świadczenia. A co do bezpieczeństwa ZUS, to od lat ’90, a nawet wcześniej jest to fundusz deficytowy. Te deficyty utrzymują się na podobnym poziomie, a mierząc je wydolnością – to nawet były zdecydowanie gorsze lata, gdy fundusz był bardziej deficytowy niż obecnie. Jednak mamy gwarancje ze strony budżetu państwa, który solidnie wywiązuje się ze swoich gwarancji – podkreśla Paweł Jaroszek, wiceprezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Sylwia Zadrożna, mb
REKLAMA