Jak zapewnić rozwój gospodarczy Polski i rozwiązać równocześnie problem roszczeń reprywatyzacyjnych

Czy można rozwiązać problem roszczeń reprywatyzacyjnych zachęcając Narodowy Bank Polski do tzw. luzowania ilościowego, które od kilku lat stosują m.in. System Rezerwy Federalnej (Fed) i Europejski Bank Centralny?

2016-09-26, 19:44

Jak zapewnić rozwój gospodarczy Polski i rozwiązać równocześnie problem roszczeń reprywatyzacyjnych
Marcin Schirmer, prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego. Foto: Jedynka

Posłuchaj

Powinniśmy zacząć od inwentaryzacji, i określenia jaka była wartość mienia zagarniętego przez komunistów oraz jaka jest rzeczywista skala roszczeń – wyjaśnia Marcin Schirmer, prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego. (Robert Lidke, Naczelna Redakcja Gospodarcza Polskiego Radia)
+
Dodaj do playlisty

Instytutu Sobieskiego przygotował projekt zaspokojenia roszczeń osób, którym państwo zabrało ziemię, zakłady przemysłowe czy budynki. Osoby mające roszczenia wobec Państwa Polskiego otrzymałyby odpowiednie certyfikaty na podstawie, których byłyby emitowane obligacje, które z kolei kupiłby Narodowy Bank Polski, tzw. Certyfikaty Dziedzictwa II RP. NBP i polskie instytucje  finansowe,  w  takiej polityce tworzenie pieniądza, kapitału w ramach własnej działalności, do tej  pory  nie  brały  udziału. Tworzenia  produktów finansowych opartych o przyszłe  dochody czy wzrost wartości – również nie było dotąd przeprowadzane w Polsce.

NBP tak jak FED i EBC

Narodowy Bank Polski, według pomysłu Instytutu Sobieskiego miałby stosować tzw. program luzowania  ilościowego, podobnie jak robi to EBC i Fed, czyli miałby wpuścić do gospodarki pieniądze. I to jest główne źródło finansowania projektu rozwiązującego problemy odszkodowań za utracone nieruchomości.

– Jednak te środki, które byłyby wpuszczane do systemu centralnego są ściśle limitowane i podparte pewnymi wartościami fizycznymi, które funkcjonują w gospodarce – wyjaśnia gość Jedynki Marcin Schirmer, prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego.

REKLAMA

Gdyby rzeczywiście udało się wprowadzić do naszej gospodarki ten program luzowania ilościowego, to wówczas udało by się jednocześnie upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.

– To jest właśnie istota tego pomysłu, który z jednej strony rozwiązuje kwestię reprywatyzacji, nierozwiązaną prawie przez trzydzieści lat, a z drugiej strony zapewnia strumień środków niezbędnych do współfinansowania Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wicepremiera Morawieckiego. Przede wszystkim wszystkich inwestycji infrastrukturalnych realizowanych w ramach tej Strategii – podkreśla gość Jedynki.

Spis strat na początek

Ale na początek trzeba określić kto ma jakie roszczenia w Polsce. To powinien być pierwszy krok.

– Powinniśmy zacząć od uczciwej, solidnej inwentaryzacji, która określiłaby dwie wartości – po pierwsze jaka była wartość mienia zagarniętego przez komunistów w latach czterdziestych i później z tytułu nacjonalizacji. A druga – to rzeczywista skala roszczeń, potwierdzona przez tych obywateli, którzy zostali pokrzywdzeni w latach ‘40 przez nacjonalizację – tłumaczy Marcin Schirmer.

REKLAMA

Te roszczenia zostałyby zapisane, a każda z tych osób otrzymałaby Certyfikat Dziedzictwa II Rzeczpospolitej, dokument zaświadczający jakie są roszczenia tego byłego właściciela wobec państwa. Byłby on nominowany w złotych.

– Dysponując tymi wartościami Bank Gospodarstwa Krajowego powołałby Fundusz Dziedzictwa II Rzeczpospolitej, który emitowałby udziały, papiery wartościowe. I każdy, kto dysponuje roszczeniami dostawałaby takie papiery wartościowe w wysokości równej roszczeniom w stosunku do państwa, a które ma udokumentowane – zwraca uwagę gość Jedynki.

Natomiast jeśli chodzi o majątek, który nie ma swoich spadkobierców, to tę pulę papierów wartościowych przejąłby Skarb Państwa, z mocy obecnie funkcjonującego prawa.

– Następnym etapem tego procesu byłoby emitowanie obligacji przez ten Fundusz. I te obligacje byłyby zbywane Narodowemu Bankowi Polskiemu, bądź innym bankom, ale to są już kwestie techniczne do uzgodnienia – dodaje Marcin Schirmer.

REKLAMA

Od certyfikatów do obligacji

Te certyfikaty, które dostałyby osoby mające roszczenia  wobec państwa polskiego zostałyby zamienione na obligacje, który kupiłby NBP, i to właśnie byłoby to luzowanie ilościowe.

– Środki uzyskane ze sprzedaży tych obligacji byłyby inwestowane w wybrane programy infrastrukturalne, w ramach Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju – zaznacza gość radiowej Jedynki.

Osoba, która ma roszczenia nie otrzymuje więc żadnej gotówki, natomiast jest uczestnikiem programu inwestycyjnego, który daje perspektywę otrzymania zysków w przyszłości.

 – Taka osoba w sposób pośredni jest uczestnikiem programu rozwoju Polski, czyli uczestniczy w rozwoju naszej gospodarki, ale za pośrednictwem papierów wartościowych i BGK – podkreśla Marcin Schirmer.

REKLAMA

Od obligacji do gotówki

Pieniądze, za które NBP kupiłby obligacje reprywatyzacyjne zostałyby zainwestowane w gospodarkę w ramach rządowej Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. I dopiero w tym momencie pojawiają się więc pieniądze. A kiedy zainteresowane osoby, które mają roszczenia reprywatyzacyjne, je otrzymają?

– Cały ten program reprywatyzacyjny ma twarde podstawy ekonomiczne. Dlatego w momencie, kiedy dana inwestycja infrastrukturalna zostanie zrealizowana i zamknięta, to oczywiście ten Fundusz będzie miał udział w tej inwestycji, w takim wymiarze jaki miał w czasie jej realizacji. I kiedy inwestycja zacznie przynosić dochody, to z tych dochodów następuje spłata papierów czy też bonów emitowanych przez Fundusz Dziedzictwa II Rzeczpospolitej – wyjaśnia prezes Schirmer.

Dlatego ten proces – to co najmniej kilka lat, do momentu otrzymania pieniędzy przez zgłaszających roszczenia.

 Gwarancje dla poszkodowanych

REKLAMA

Jednak 20 proc. środków uzyskanych od NBP nie będzie inwestowanych w programy rozwojowe. Jest to rodzaj minimalnego zabezpieczenia dla osób mających roszczenia wobec Skarbu Państwa. To oznacza, że jeśli inwestycje, w które zostaną zaangażowane środki z obligacji nie przyniosą zysków – to dana osoba otrzyma po kilku latach minimum 20 proc. wartości swoich roszczeń reprywatyzacyjnych wobec Państwa.

– Jest to rzeczywiście taki zawór bezpieczeństwa. Bowiem kiedy ten projekt zostanie zrealizowany to będzie oznaczać, że osoby które mają roszczenia w stosunku do Skarbu Państwa, a które straciły swoje mienie w II Rzeczpospolitej, będą inwestowały za pośrednictwem tego Funduszu Dziedzictwa II RP w rozwój gospodarki III Rzeczpospolitej. I dopiero w momencie, kiedy taka konkretna inwestycja zacznie funkcjonować, uzyskają zwrot z tytułu tejże inwestycji. Przy czym spłata papierów wartościowych będzie oznaczała de facto spłatę z tytułu reprywatyzacji – zauważa gość radiowej Jedynki.

Można też wybrać drogę sądową

Autorzy projektu zakładają, że osoby mające roszczenia wobec państwa będą mogły przystąpić do tego programu reprywatyzacji albo też próbować odzyskać swoją nieruchomość lub odszkodowanie  przed sądem. Bowiem udział w tym programie jest dobrowolny.

– Jeśli ktoś uważa, że znacznie większe szanse będzie miał dochodząc swoich roszczeń na drodze sądowej, administracyjnej, to będzie miał taką możliwość. Jeśli ktoś nie będzie chciał wejść w ten Fundusz – także. Natomiast my, instytut Sobieskiego – reprezentujemy przede wszystkim zupełnie inny punkt widzenia na reprywatyzację. Te wszystkie obciążenia, koszty które dotychczas sprawiały, że ta reprywatyzacja do tej pory nie została uruchomiona – przekuwamy na aktywa. Z jednej strony generujemy strumień finansowy dla rozwoju gospodarki, a z drugiej spłacamy roszczenia reprywatyzacyjne Skarbu Państwa – komentuje Marcin Schirmer, prezes Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Ziemiańskiego.

REKLAMA

Skutkiem tego rozwiązania problemu reprywatyzacji, zdaniem autorów, mogłoby być także wykreowanie dodatkowych 100-150 mld zł na strategiczne inwestycje rozwojowe zapowiedziane w Strategii na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju.

Robert Lidke, mb

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej