Caster Semenya, oszustka czy ofiara biologicznej pułapki?

2016-08-23, 22:55

Caster Semenya, oszustka czy ofiara biologicznej pułapki?
Caster Semenya podczas Igrzysk Olimpijskich w Rio. Foto: shutterstock.com/CP DC Press

Testosteron stał się "bohaterem" medialnych doniesień z igrzysk w Rio de Janeiro. Kontrowersje pojawiły się po finałowym biegu na 800 m, który zdecydowanie wygrała zawodniczka o nietypowej sylwetce. - Sztuczny testosteron można wykrywać pewnymi testami, nie jest to jednak takie proste, łatwo jest go ukryć - uważa dr Jacek Magnucki.

Posłuchaj

Joanna Jóźwik o medalistach biegu finałowego na 800 m podczas igrzysk w Rio (PR3)
+
Dodaj do playlisty

Powiązany Artykuł

podium 800 m 1200.jpg
Rio 2016: Jóźwik czuje się wicemistrzynią olimpijską

Piąta na mecie biegu na 800 m Polka, Joanna Jóźwik przyznała, że czuje się jak wicemistrzyni olimpijska.

- Trzy zawodniczki, które były na podium wzbudzają bardzo dużo kontrowersji. Nie ukrywam, że dla mnie to też jest trochę dziwne, że władze nic z tym nie robią. Koleżanki mają po prostu bardzo wysoki poziom testosteronu, podobny do męskiego, dlatego wyglądają jak wyglądają i biegają tak jak biegają. Semenya (Caster Semenya z RPA, wygrała) jest nie do pobicia w tym sezonie i myślę, że jeśli nic z tym światowe władze nie zrobią, będzie do końca nie do pobicia – oceniła Jóźwik.

Joanna Jóźwik nie miała zamiaru w ten sposób tłumaczyć się z porażki z Semenyą, została zapytana o to jakie ma zdanie w tej kontrowersyjnej sprawie. Niektórzy źle je odczytali i Polka wyjaśniła po raz kolejny co miała na myśli. 

Sprawa jednak nadal budzi zainteresowanie i bardzo skomplikowana.

Zdaniem lekarzy wysoki poziom testosteronu powoduje lepszą pracę mięśni, układu oddechowo-krążeniowego. Podawanie go kobietom powoduje, że są bardziej wydolne w sensie sportowym. - Są jednak kobiety, mające naturalnie wysoki poziom tego hormonu - uważa dr Jacek Magnucki, ginekolog z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Katowicach.

Doktor Magnucki podkreśla, że testosteron dominuje u mężczyzn i odpowiada za typowo męskie cechy. - Być może niewiele osób wie, że jest też produkowany przed nadnercza i jajniki kobiet - zaznacza.

Jak wyjaśnia lekarz chemicznie wytworzony hormon działa "pomaga" sportsmenkom, to nadmiar tego endogennego, naturalnie wytwarzanego przez organizm, wywołuje raczej patologiczne zmiany.

- Trudno to rozgraniczyć, bo są kobiety o takim układzie androgenów, że nie mają typowo kobiecej budowy ciała. Sztuczny testosteron można wykrywać pewnymi testami, ale to też jest obarczone granicą błędu, bo zawodniczka mogła na przykład masę mięśniową testosteronem wcześniej zbudować. Wykrywanie nie jest takie proste, łatwo jest go ukryć. Istnieje grupa kobiet mająca budowę męską, co może ułatwiać osiąganie im lepszych wyników i jest naturalne. I zapewne dlatego federacjom lekkoatletycznym trudno się do tego odnieść. A trudno kogoś wyeliminować za sam wygląd - mówi.

Dr Jacek Magnuckia uważa, że podawanie chemicznego hormonu (domięśniowo lub w tabletkach) wymaga dłuższego czasu potrzebnego do przyrostu masy mięśniowej. Jego zdaniem, na przykład w biegach, różnica wynikająca z poziomów testosteronu może być dla kobiet mających go mniej nie do przeskoczenia w rywalizacji z rywalkami.

- Ale nie wrzucajmy wszystkich do jednego "worka". Były przecież biegaczki o kobiecej budowie ciała, które wygrywały - ocenia lekarz i dodaje, że problem "męskiego" wyglądu zawodniczek nie odnosi się tylko do Afrykanek, dotyczył też Europejek.

Testosteron może też pomóc uprawiającym sport mężczyznom, tyle, że raczej tym bardziej zaawansowanym wiekowo.

- U młodych sportowców poziom jest na tyle wystarczający, że wydolność niewiele się poprawi przy zewnętrznym podawaniu. Produkcja własna spełnia potrzeby. Pomocny może być u zawodników trzydziestokilkuletnich czy 40-latków - wyjaśnia i zaznacza, że nieuzasadnione zewnętrzne podawanie hormonu zawsze wpływa na zaburzenie pracy gruczołów ludzkich - tarczycy, jajników, nadnerczy, trzustki, wątroby.

Dyskusja nie jest nowa

Kontrowersje dotyczące poziomu testosteronu w rywalizacji zawodniczek pojawiły się w 2009 roku, gdy pochodząca z RPA 18- letnia wówczas Caster Semenya odniosła pierwsze zwycięstwo w Mistrzostwach Świata. Po tym triumfie do IAAF (Światowa Federacja Lekkoatletyczna) został złożony wniosek o inwazyjne badanie płci zawodniczki.

Zdecydowano, że kobiety z wyższym poziomem testosteronu niż dopuszczalny próg (arbitralnie ustalono go na 10 nmol/l), mogą konkurować z rywalkami, ale po zastosowaniu terapii hormonalnej.

W 2015 roku Sportowy Sąd Arbitrażowy zawiesił te reguły po tym jak
Dutee Chand, pochodząca z Indii lekkoatletka zakwestionowała poprzednią zasadę, że zawodniczki z naturalnie wyższym poziomem testosteronu nie zostały dopuszczone do wyścigu bez interwencji medycznych w celu obniżenia poziomu testosteronu. Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu (CAS) orzekł na jej korzyść i dał Międzynarodowemu Stowarzyszeniu Federacji Lekkoatletycznych (IAAF) dwa kolejne lata, aby znaleźć dowody na to w jakim stopniu (i czy) rośnie wydajność dzięki wyższemu poziomowi testosteronu.

 Prawnicy przekonywali, że wysoki poziom tego hormonu to element talentu zawodniczki.

- Jest to skomplikowany problem medyczny, ale uważam, że jest to rzeczywiście skomplikowana procedura - powiedział 
Sebastian Coe, prezydent IAAF. Władze IAAF zapowiadają jednak dalszą walkę. - W przyszłym roku musimy powrócić do tematu. Mamy odpowiednich ludzi w odpowiednim miejscu i z odpowiednim myśleniem na ten temat - dodał.

Zdaniem Caster Semenyi zamieszanie jakie towarzyszy jej występom na bieżni jest przesadą.

- Gdy wychodzisz z mieszkania, powinieneś myśleć o swoim występie, a nie o wyglądzie przeciwnika. Powinieneś tylko chcieć spisać się lepiej od innych. Skupiamy się na wynikach, a nie na decyzjach federacji czy spekulacjach - powiedziała zawodniczka i podkreśliła, że z sytuacją radzi sobie dzięki najbliższej rodzinie, żonie i przyjaciołom.

Zawodniczce nikt nie odbiera tego, że jest niezwykle silna, doświadczona i pracowita. Jej rywalkom trudno jednak zaakceptować bez badań i testów, czy efekty tej pracy jest naturalny. Czy za jej wynikami rzeczywiście stoi naturalnie wytwarzany testosteron. W przypadku Caster Semenyi pojawiają się także przypuszczenia, że ma ona tak zwane wewnętrzne jądra i zespół niewrażliwości na androgeny, a to oznacza, że męski hormon - testosteron - nie może być przez organizm wykorzystywany.  

Kim zatem jest Caster Semenya? Czy ma prawo startować z kobietami? To jedno z pytań, które póki co pozostaje bez odpowiedzi i długo zapewne przyjdzie na tę odpowiedź czekać. Wytłumaczenie, proste dla jednych, że Semenya ma partnerkę, a nie partnera nic nie znaczy. To jak wygląda, i że ma większe muskuły od Joanny Jóźwik czy Kanadyjki Melissy Bishop także nie jest argumentem w dyskusji - pasjonującej i zarazem jednej z najtrudniejszych i powracającej co jakiś czas w historii sportu.

Kłopoty z zawodniczką biegająca jak mężczyzna, ale startującą z kobietami to w sporcie nic nowego

Obecnie obserwujemy powtórkę sytuacji, w jakiej znalazła się w 1967 roku rekordzistka świata w biegu na 100 metrów Ewa Kłobukowska, której płeć uznano za "nieokreśloną". Nie podano oficjalnie powodu dlaczego poddano w wątpliwość płeć Polki. Kłobukowska została wykluczona z grona sportsmenek. IAAF anulowało jej rekord świata na 100 metrów (11.1 s) oraz rekordy polskiej sztafety z udziałem Polki.

Jak później przypuszczano podstawą wykluczenia była męska konfiguracja chromosomów, bo to właśnie - za sprawą Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego - przyjęto w latach sześćdziesiątych jako kryterium rozróżniania płci. Wtedy większość specjalistów uważała, że chromosomowy zestaw XX występuje wyłącznie u kobiet, zaś XY u mężczyzn. W wypadku Kłobukowskiej stwierdzono akurat nietypową konfigurację XXY.

Czy Kłobukowską słusznie zdyskwalifikowano?
- Jeśli wykluczono ją ze sportu tylko dlatego, że ma męskie chromosomy, to popełniono wielki błąd, bo takiej osoby nie można nie nazwać kobietą, nawet jeśli nie ma jajników. Rzecz w tym, że chromosomy nie decydują o tym, co w sporcie odgrywa najistotniejszą rolę, a przede wszystkim nie mają wpływu na masę mięśniową - podkreślała prof. Jadwiga Jaruzelska z Instytutu Genetyki Człowieka w Poznaniu w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" którego udzieliła w 2010 roku.

Przed laty wiele mówiło się także o przypadku Stanisławy Walasiewicz, która w latach 1929-1950 była 24-krotną mistrzynią Polski, 51-krotną rekordzistką Polski, 7-krotną reprezentantką Polski w meczach międzypaństwowych (w 33 konkurencjach). Była też 8-krotną rekordzistką Europy, 40-krotną mistrzynią Stanów Zjednoczonych i 18-krotną rekordzistką świata.

Kilka lat po jej tragicznej śmierci Walasiewicz, zrodziły się wątpliwości dotyczace płci lekkoatletki. Pojawiło się kilka publikacji, w których mówiono, że słynna Stella była mężczyzną. Stwierdził to rzekomo amerykański koroner podczas sekcji zwłok Walasiewiczówny. W wielu publikacjach podkreślano, że te rewelacje należy traktować jednak niezwykle ostrożnie, bo w sprawach tego rodzaju bardzo łatwo o pochopne i niesprawiedliwe opinie. 

Mijają lata, testy stały się coraz bardziej zaawansowane, ale problem wciąż nie został rozwiązany czego najlepszym przykładem jest przypadek Semenyi i innych pań z lekkoatletycznego stadionu.

Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl, PAP


Polecane

Wróć do strony głównej