K2 dla Polaków: kamery w bazie. Lud potrzebuje chleba i igrzysk?

2018-02-16, 15:00

K2 dla Polaków: kamery w bazie. Lud potrzebuje chleba i igrzysk?
Marcin Kaczkan podczas akcji górskiej . Foto: screen Denis Urubko/Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera/Facebook

Dwie ekipy telewizyjne zmierzają w kierunku bazy pod K2. - Jeżeli chcemy organizować tego typu wyprawy to jakoś z mediami trzeba współpracować - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl Janusz Majer, szef programu Polski Himalaizm Zimowy. Dlaczego himalaiści muszą godzić się na mariaż z mediami?    

Pod K2 praca wre. Himalaiści poręczują, aklimatyzują się i walczą z zimnem, wiatrem oraz kolejnymi przeszkodami jakie spadają im pod nogi, na ręce i głowę. Góra to nie byle jaki przeciwnik - najwyższy szczyt Karakorum i drugi, pod względem wysokości, szczyt świata. Polska ekipa dobrze wie, że niezdobyty dotąd zimą ośmiotysięcznik łatwo się nie podda. Pokazał zresztą już swoje oblicze, pogroził palcem i wyszczerzył zęby. W konsekwencji Adam Bielecki ma złamany nos, a Rafał Fronia rękę. Obrażenia jakich doznał zimowy zdobywca Broad Peaka i Gaszerbruma I pozwalają mu jednak na kontynuowanie roboty. Fronię K2 potraktowało gorzej, jak powiedział himalaista "góra opluła go", dlatego musiał wrócić do Polski. 

Powiązany Artykuł

Polska baza pod K2 1200.jpg
K2 dla Polaków: gdy miną "salę tronową bogów gór" zacznie się "developerka": oby Gołąb w bazie nam tylko nie odleciał

Niezależnie jednak od ostatnich wydarzeń, już od samego początku ekspedycji obserwuje ją i komentuje ogromna grupa fanów wspinaczki. Wśród kibiców są znawcy tematu, ale i tacy, którzy zainteresowali się górami niedawno, śledząc ostatnie wydarzenia. Brawurowa akcja ratunkowa z udziałem uczestników wyprawy na K2 na Nanga Parbat, jeszcze to zainteresowanie spotęgowała. Wszyscy łakną newsów, zdjęć, filmów, wypowiedzi, czy komentarzy. W oczekiwaniu na sukces, w który jedni wierzą bardziej, a inni mniej, ludzie chcą wiedzieć wszystko, a najlepiej widzieć "na żywo" to, co się rozgrywa w ścianie K2 oraz w bazie pod szczytem. 

Na wyprawę w ślad za himalaistami ruszają zatem dwie ekipy telewizyjne (TVP i TVN), by na bieżąco relacjonować sytuację, ale i pokazywać wspinaczkową kuchnię (i nie mam tu na myśli kucharza, garów i magazynu z ryżem). Właśnie dlatego nasi himalaiści szczęśliwi na wieść o gościach w bazie nie są. - Chłopaki w bazie protestowali, ale nie mieliśmy możliwości zatrzymania reporterów - mówi Janusz Majer. Ekipy telewizyjne wkroczą zatem do bazy jak do piłkarskiej szatni podczas rozgrywania mistrzowskiego starcia z wysokiej klasy przeciwnikiem. W piłkarskim świecie taka sytuacja jest mało prawdopodobna, lodowi wojownicy z przedstawicielami mediów będą musieli współpracować.  Zresztą było już tak podczas "Netia K2 Expedition”, czyli w poprzednim szturmie na górę, zimą 2002/03, wówczas wyprawa była wielkim medialno-marketingowym przedsięwzięciem. Kamery i dziennikarze z Polski byli także w bazie pod Nanga Parbat zimą 2016 roku. 

Powiązany Artykuł

Krzysztof Wielicki 1200.jpg
Krzysztof Wielicki będzie chciał "powstrzymać indywidualne zapęd

Najbardziej obawiam, się ... obecności kamer

Już przed wyjazdem w Karakorum niektórzy głośno wyrażali swoje obawy. - Najbardziej obawiam się obecności kamer w bazie, bycia on line, bo to niesie za sobą niebezpieczeństwo igrzysk - wyjaśniał jeden z uczestników wyprawy, himalaista Artur Małek.  

"

Fan wspinaczki Atmosferę niepotrzebnie zagęszczają dziennikarze. Niech chłopaki robią swoje i niech zdobędą ten szczyt. Jeśli ja miałbym o tym decydować to mediów tam nie powinno być. Wystarczyłyby same komunikaty od załogi. Media z każdego wypowiedzianego słowa robią od razu trzy inne słowa. Niepotrzebne takie rozważania              

Dziennikarze są już jednak w drodze. Jak zapewniają są świetnie przygotowani na warunki panujące w bazie pod K2 - mróz, wysokość i warunki mieszkalne nie są im straszne. Jadą do pracy na wysokościach - 5100 m n.p.m. "po wielu tygodniach przygotowań i spania w komorze niskotlenowej". 

Janusz Majer, który zarządza wyprawą na K2 z Polski, zdaje sobie sprawę z tego, że takie przedsięwzięcia jak Zimowa Narodowa Wyprawa na K2, którą współfinansuje sponsor, wymaga medialnego wsparcia. Zdaje się zatem, że himalaiści starają się przekazać coś w rodzaju komunikatu "trochę nie chcę, ale muszę". - Jeżeli chcemy organizować tego typu wyprawy to jakoś z mediami trzeba współpracować. Trzeba jednak wyważyć balans, rozważyć za i przeciw. Pewne jest, że wyprawa jest bardzo popularna, jest duże zapotrzebowanie na informacje, dlatego dwie telewizje wysyłają tam swoich przedstawicieli - wyjaśnia Majer, dodaje jednak, że musiał trochę ukrócić zapędy przedstawicieli mediów. - Ograniczyliśmy dzwonienie do bazy, bo chłopaki odbierali po dwadzieścia telefonów dziennie, to była właściwie budka telefoniczna, a oni przecież mają się skupić na wspinaniu. 

Z dziennikarskich szeregów wyszedł jakiś czas temu (po wydarzeniach na Broad Peaku) taki komunikat: himalaizm i media – czy to się ludziom gór podoba, czy nie – to mariaż na określanych warunkach. Dajcie nam spektakl – zdają się mówić ludzie mediów, dajcie nam opowieść o wielkiej przygodzie sławnych ludzi, a my to pokażemy, dając wam medialny splendor, ale też pośrednio szansę na znalezienie sponsorów. 

Wiadomo zatem o co chodzi, ale nie zapominajmy, co jest celem nadrzędnym. Uczestnicy polskiej Narodowej Zimowej Wyprawy na zdobycie K2 mają czas do 20 marca. Tego dnia na półkuli północnej skończy się kalendarzowa zima. Miejmy nadzieję, że goście w bazie nie zakłócą ich rytmu pracy, nie będą absorbować swoją obecnością, nie wprowadzą zamieszania...

Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl     


Polecane

Wróć do strony głównej