Łzy Mariusza Jopa: mam do siebie dużo żalu (Zobacz radość kibiców Lecha)

2010-05-12, 17:27

Łzy Mariusza Jopa: mam do siebie dużo żalu (Zobacz radość kibiców Lecha)

Choć od meczu z Cracovią minęło już kilkanaście godzin, Mariusz Jop dalej nie może dojść do siebie. Gdy wracamy do feralnej 93. minuty wtorkowego spotkania, w oczach zawodnika pojawiają się łzy, a głos zaczyna mu drżeć...

 Piłkarz udzielił wywiadu portalowi wisla.krakow.pl

Co się stało w 93. minucie z twojej perspektywy?
Oglądałem tą sytuację kilkanaście razy dziś w nocy. Wydawało mi się, że właściwie dobrze się zachowałem, bo wyprzedziłem zawodnika, którego pilnowałem. Wydawało mi się, że wybiję piłkę przed siebie, natomiast ona jakoś tak niefortunnie się odbiła, że poleciała do bramki. Marcin Juszczyk nie miał szans obronić tego strzału. Ta sytuacja to nieprawdopodobny koszmar, ogromny pech. Trudno sobie wyobrazić, że w takich okolicznościach można było zremisować wczorajsze spotkanie. O dalszych konsekwencjach nie mówię, bo wiadomo, co się z tym wiąże.

Udało się w ogóle zasnąć w nocy?
Zamknąłem oczy tyko na chwilę. Było trudno. To bardzo ciężka dla mnie sytuacja. W trakcie mojej kariery piłkarskiej jeszcze nigdy nie byłem w tak trudnym momencie.

Nie boisz się, że kibice ten sezon będą pamiętać wyłącznie po twojej interwencji z meczu z Cracovią?

Pewnie tak kibice będą to odbierali. Ludzie mają to do siebie, że żal i niepowodzenia chcą spersonalizować. Ja się z tym muszę pogodzić i żyć, bo nie pozostaje mi nic innego. Jest to cholernie trudne, ale takie jest życie, taka jest piłka. Ja mam do siebie dużo żalu i w pewien sposób się obwiniam o to, co się stało.

Jaka była atmosfera w szatni po meczu?
Każdy reagował różnie. Była złość, przygnębienie, a ogólnie niedowierzanie, że tak się ten mecz zakończył.

Kiedy dowiedzieliście się, jaki przebieg miał mecz w Chorzowie?

O wyniku Lecha dowiedzieliśmy się w szatni. Wtedy jednak dowiedzieliśmy się tylko wyniku i tego, że bramka padła w końcówce. Później chyba każdy sam z relacji telewizyjnych dowiedział się, jak to wszystko nieprawdopodobnie się układało. Lech zdobył gola w doliczonym czasie gry, po akcji, która zaczęła się od faulu na piłkarzu Ruchu. Lewandowski chciał wybić piłkę, ale zobaczył, że piłkarz Ruchu się podniósł i grał dalej. Wydarzyło się coś, czego nie da się objąć rozumem. Pojawiają się pytania, dlaczego tak się to wszystko potoczyło. Chyba pozostaną one bez odpowiedzi.

Została jeszcze ostatnia kolejka. Wierzysz, że w niej los może się odmienić?
Nadzieja jest zawsze, ale zdaję sobie sprawę z tego, że szanse na to, żeby Lech nie zdobył kompletu punktów u siebie, są bardzo małe. Dla nas mecz z Odrą też będzie bardzo trudny. Po takiej porażce, bo przecież ten remis jest dla nas porażką, trudno się będzie pozbierać.

Uda wam się dojść do siebie do sobotniego meczu?

Na pewno dziś trudno o tym powiedzieć. Każdy na pewno ma jeszcze w głowie to, co się wydarzyło we wtorek, ale trzeba będzie jak najszybciej to wyrzucić ze swoich myśli. W sobotę musimy zagrać i wygrać, żeby chociaż zakończyć sezon zwycięstwem w pojedynczym meczu, bo przecież jeśli Lech wygra, to ten sezon będzie dla nas porażką.

Kibice Lecha Poznań niee kryli radości z "wyczynu" Mariusza Jopa:




dp, wisla.krakow.pl

Polecane

Wróć do strony głównej