Autorytet na miarę naszych możliwości

Karol Marks miał kiedyś orzec, iż historia powtarza się zazwyczaj dwa razy – raz, jako tragedia i raz jako farsa.

2007-04-27, 10:58

Autorytet na miarę naszych możliwości

Karol Marks miał kiedyś orzec, iż historia powtarza się zazwyczaj dwa razy – raz, jako tragedia i raz jako farsa. Historie buntów sprawiedliwych przeciwko złym prawom sięgają czasów najdawniejszych, zaczynając choćby od dumnego gestu Sokratesa. Z czasów nowożytnych można przywołać choćby Mahatmę Gandhiego. Ale Bronisław Geremek nie przypomina nawet bliskiego nam Rejtana. Ba, swoim zachowaniem zaprezentował postawę całkiem odmienną – pomimo szczerych chęci wykreowania się na stojącego na straży słuszności mędrca oraz solennych zapewnień, iż wszystko zrobił z pełną świadomością podejmowanych decyzji.

Sprzeciw wobec złego prawa, nie podporządkowanie mu się i przeciwstawienie powinno być uznane za godne uznania i szacunku. Ale Sokrates nie wyszedł na ulicę, aby krzyczeć wszem i wobec, iż nie zmieni przekonań. Nie ruszył na tournee przez greckie miasta, utyskując na swoją niedolę i na okrucieństwo Ateńczyków. Uznając powagę prawa, przyjął je w całej rozciągłości. Dura lex, sed lex. Ponadustawowe prawo, ustawowe bezprawie – o złej legislacji mówił Gustav Radbruch. Doświadczenia XX wieku udowodniły prawnikom, że tworzenie norm całkowicie w oderwaniu od pewnych zasad może skończyć się uchwaleniem aktów prawnych, które jedynie pozornie nosić będą znamiona legalności. Czym jest jednak owe „prawo ponadustawowe”?

„Prawo” wyższe niż prawo

To zasady, wartości uniwersalne. Ponadczasowe. Niezależne od okoliczności, miejsca i czasu. Krzywda wyrządzona świadomie niewinnemu człowiekowi, zawsze będzie czymś złym. Ustawy Norymberskie będą zawsze przebranym w pozory prawa bezprawiem. Ale tym razem nie obserwujemy obrony sprawiedliwości. Słusznej i godnej szacunku walki. Złożenie oświadczeń lustracyjnych, zgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym dotyczy wszystkich, o których mówi ustawa. Nie tylko Bronisława Geremka lub Tadeusza Mazowieckiego.

REKLAMA

Sprzeciw wobec lustracji nie jest powodowany troską o wartości uniwersalne, które miałaby ta ustawa łamać. O jakie bowiem wartości podstawowe może chodzić? Sprzeciw ten motywowany jest politycznie, czego zresztą nie ukrywa ani Bronisław Geremek, ani inne osoby z tego środowiska. Lustracja i dekomunizacja były zwalczane przez środowiska związane z dawną Unią Demokratyczną, rzec można – od „zarania dziejów”. Widziano je jako naruszenie pewnego subtelnego rozejmu, określanego też jako „wielki kompromis”. Ideą przewodnią „kompromisu” było odcięcie się od „przeszłości” w imię budowania „przyszłości”. Wszelkie rozliczenia, przypomnienia, sądy traktowane były właśnie jako złamanie tego „porozumienia ponad podziałami”. O tym, kto ma rację w sporze między zwolennikami „grubej kreski” a „dekomunizatorami”, nie sposób orzec w sposób bezwzględny. Obie strony mają swoje racje i swoje argumenty. Pewnie jeszcze przez wiele lat ideologiczny spór będzie gorący. Ale, kończąc dygresję, wróćmy tymczasem do Strasburga.

Tam zaś mogliśmy oglądać istny cyrk. Paradujący uroczyście, w asyście takich „osobistości” jak Martin Schulz i Daniel Cohn-Bendit, polski europoseł mandatu nie tylko nie ma zamiaru składać, ale z całą stanowczością postanowił go bronić. Geremek powołuje się wprawdzie na „zasady państwa prawa” i „obronę demokracji”, trudno jednak zrozumieć związek tych słów z sytuacją. „Nie bronię swojej osobistej sprawy. Bronię demokratycznej i europejskiej Polski” – pisze w belgijskim „Le Soir”, gazecie znanej wcześniej z antypolskich wystąpień, na jej łamach m.in. domagano się obłożenia naszego kraju sankcjami po ostatnich wyborach. Nowa polska ustawa dekomunizacyjna jest nie do przyjęcia w demokratycznej Europie, gdyż łamie zasady moralne i zagraża wolności słowa – ocenił z kolei w "Le Monde", gdzie podkreślił, iż nie jest to akt polityczny, a odmawiając podpisania oświadczenia, pragnął potępić jedynie ustawę.

Włoska „La Repubblica”, odnosząc się do sporu polskiego europosła z polskimi władzami określiła tę awanturę jako obronę przed „autorytarno – klerykalnym” rządem. Zastanawiające, że autorzy komentarzy krytycznych wobec polityki naszego kraju, z równym entuzjazmem jak lustrację krytykują porozumienie Polski ze Stanami Zjednoczonymi w zakresie budowy tarczy antyrakietowej. W powołanym już wyżej „Le Soir” zostało to wprost określone jako Polski sprzeciw wobec norm europejskich (jakich – tego już nie wyjaśniono). W cytowanym często „Corriere della Sera” dziennikarz napisał, iż jest to tylko jeden z wielu niepokojących sygnałów. Innym miał być właśnie „nietakt” wobec Rosji, jakim jest budowa amerykańskiej tarczy.

Geremek jak magnat

REKLAMA

Gest Geremka jest gestem politycznym. Nie ma z tym żadnego związku walka ze złym prawem lub z walką o prawo dobre. Nie jest to obrona demokratycznej Polski. Jest to cyniczna obrona interesów reprezentowanych przez własne stronnictwo polityczne. Historia przywodzi na myśl polskich magnatów, z czasów Rzeczypospolitej szlacheckiej, którzy nie znajdując posłuchu i zrozumienia dla swoich stronnictw ruszali na obce dwory, aby tam głosić o szerzącym się nierządzie. Dowodzić, jak bardzo potrzebne są zmiany. Uznając się za postaci równe nawet królowi, wielmożowie Ci nie uznawali ani decyzji dworu, ani sądu. Ich dobro było dobrem Rzplitej. Oni jej interesów bronili, choćby sprowadzając obce wojska do kraju.

Nie są prawdą sugestie, iż ustawa łamie zasadę nie działania prawa wstecz. Nie wspominają zresztą o tym nawet polscy konstytucjonaliści, gdyż ustawa nie reguluje stosunków prawnych wstecz, a określa stan prawny na przyszłość. Nie jest przy tym też ważne, czy europoseł złożył już podobne oświadczenie. Ustawa nie może być analizowana pod tym kątem. Jeśli stwierdza określony skutek prawny, jego następstwo jest niezależne od innych czynników. W zakresie stosowania prawa krajowego przy ocenie prawomocności wygaśnięcia mandatu członka PR nie ma zaś wątpliwości.

Cokolwiek chciał uzyskać swoim gestem Bronisław Geremek, nie udało się. Może oprócz mobilizacji sojuszników ideologicznych w Europie – w postaci choćby wzmiankowanego wcześniej Cohna – Bendita (frakcja zielonych), który stwierdził, iż polski rząd posługuje się stalinowskimi i faszystowskimi metodami a kolegów europarlamentarzystów trzeba bronić (drobną ciekawostką jest właśnie to zestawienie – gdyż faszyzmowi towarzyszy nie komunizm – ale „stalinizm”). W Polsce jednak postawa Geremka nie zyskała zrozumienia. Krytyki nie szczędzili mu również politycy opozycji, jak choćby Bronisław Komorowski lub Jacek Saryusz – Wolski, których trudno nazwać klakierami Kaczyńskich.

Pozostaje jedynie zastanowić się, jak poważna gra zmusiła Bronisława Geremka – człowieka, którego chyba nawet przeciwnicy polityczni uznają za postać nietuzinkową, aby odrzucić honor i godność i włączyć się do walki o doraźne interesy polityczne. Jednym z popularniejszych powiedzeń ostatnich lat była słynna sentencja Leszka Millera, że mężczyznę poznajemy nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy. Trudno nie uznać, że dla Bronisława Geremka jest to koniec wyjątkowo niesławny.

REKLAMA

Całości awantury dodaje smaczku zaś jeszcze jeden drobny szczegół – otóż z sugestią, aby temat lustracji stał się jednym z punktów debaty o łamaniu praw człowieka w Europie wystąpiła… Rosja.

Michał Wiśniewski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej