Biggest Brother

Telewizja nie zna granic, niestety także w moralnym sensie.

2007-06-05, 14:36

Biggest Brother

„Chcemy zwrócić uwagę na problem” - mówili kierownicy holenderskiej stacji, która nadawać będzie „walkę o nerkę”. Inicjatywa okazała się prowokacją, ale problem pozostał.

Formułkę o „konieczności zwrócenia uwagi na problem” słyszę odkąd pamiętam. Pierwszy przypadek to film „Mondo cane” z roku 1966, w którym pokazano różne dokumentalne fragmenty, m.in. roztrzeliwanie rebeliantów w Kongu. Potem rozeszła się wiadomość, że filmowcy poprosili armię kongijską o odpowiednie ustawienie skazańców. Niektórzy podejrzewali, że prosząc wcześniej o możność sfilmowania tej sceny po prostu ją sprowokowali, gdyż w Afryce można było wtedy i dziś „załatwić” wszystko... Nie odstraszyło to reporterów z BBC, którzy aranżowali dekadę później „brutalną pacyfikację murzyńskiej wioski” przez białych w Rodezji - i prezentowali to jako dokument przedstawiający „ponure oblicze kolonializmu”.

Od tej pory niezliczona ilość szokujących filmów jest broniona przez autorów tym, iż chcieli „zwrócić uwagę na problem” lub „wstrząsnąć świadomością widzów, by przestali ignorować mroczną rzeczywistość”.

Cóż, może u jakiegoś procenta czy dwóch to się udało. Jednak ustrojem, jaki panuje w tzw. cywilizowanym świecie jest demokracja pośrednia - a nie bezpośrednia. Ilu obywateli musi zacząć głośno manifestować swoje poglądy lub wręcz powołać jakieś grupy inicjatywne, by wywrzeć realny wpływ na politykę władz wykonawczych czy ustawodawczych? Jak na razie pytanie to jest dla socjologów zbyt trudne: o ile w ogóle je sobie stawiają. Dobrym przykładem jest kara śmierci - jakkolwiek się do niej odnosić. We Francji postulowano jej zniesienie już w czasie Rewolucji Francuskiej /przed Terrorem/ - ale doprowadzono do tego dopiero w... 1981 r.! Tyle czasu minęło od idei do jej realizacji.

REKLAMA

Argument ten jest więc w rzeczywistości pusty. Ale tym się nie przejmują terroryści; zwłaszcza gdy porywają samoloty. Dziś jest to już trudniejsze, ale w latach 70. niemal nie było tygodnia bez jakiegoś porwania. Oni chcieli zwrócić uwagę - nie jakiejś mitycznej „Opinii Publicznej” rzecz jasna, ale mediów. A gdy zabijali pasażerów - zainteresowanie tychże było murowane...

Naturalnie można odpowiedzieć, że dowolny szok jest pozytywny jeśli się przyczynia do rozwiązania dramatu choćby jednej osoby - jak to ma mieć miejsce w wyniku programu holenderskiej stacji. Z pewnością: jeśli pominiemy tę kłopotliwą i niejasną, lecz przecież najważniejszą część całego zagadnienia, która nazywa się koszty społeczne.

Żeby od razu prześć do sedna, przytoczę rozmowę, jaką miałem ze znajomym lekarzem. Opowiadał on o stażu na oddziale zamkniętym Tworek i wyznał, że w obliczu całkowitego i niedwracalnego odczłowieczenia, jakie tam widział, nie miałby nic przeciw temu, żeby te istoty - bo twierdził, że nie są to już ludzie - po prostu uśpić. Dodał, że pracując w klinice niemieckiej miał koszmarne doświadczenie z całkowicie wyłączonymi z rzeczywistości pacjentami, którzy wyli całymi nocami... Wstrząśnięty, spytałem w końcu: - Dlaczego nie mówicie o tym w dyskusji o eutanazji?

Odpowiedź była krótka: - Hitler.

REKLAMA

Hitler zrealizował koncepcje eugeników i kazał zabić chronicznie chorych psychicznie. Od tej pory każdy, kto myśli o takim rozwiązaniu, musi zadać sobie pytanie: czy jest przypadkiem, że człowiek, który je zaakceptował /bo nie był to jego oryginalny pomysł/ - zastosował je następnie wobec „bezwartościowych rasowo” Żydów i jeńców sowieckich?

Innymi słowy: czy zanegowanie jednej normy - nie ułatwia niszczenia następnych?

Przypomnijmy, że poza biskupami katolickimi nikt w III Rzeszy nie protestował przeciw zabijaniu „nienormalnych”. Dlaczego? Narzuca się odpowiedź po wielekroć formułowana: winna jest kultura przemocy, w jakiej Niemcy żyli od czasu, gdy Prusy stworzyły II Rzeszę. Okrutne bicie dzieci jako najlepszy środek wychowawczy; wojna jako samorealizacja narodu - a w końcu powszechnie akceptowany pogląd o wrodzonej wyższości Niemców nad resztą świata...

„Kto zakosztuje krwi zwierzęcej, nabierze też smaku do ludzkiej” - powiedział Owidiusz na początku naszej ery, gdy spytano go czemu nie chce oglądać na rzymskiej arenie zabijania dzikich zwierząt.

REKLAMA

Dziś nazywamy to oswojeniem z przemocą i okrucieństwem.

Nie mamy Kolosseum; ale mamy telewizję. Karl Popper, przez wielu uważany za najwybitniejszego filozofa XX w., pisał w książce napisanej wspólnie z Johnem Condry, „Telewizja - zagrożenie dla demokracji”: „Osiem lat temu, w czasie pewnej konferencji głosiłem tezę, że edukujemy nasze dzieci ku przemocy i że taka sytuacja będzie się tylko pogarszała, o ile nie zdecydujemy się na interwencję, gdyż zmiana dokonuje się zawsze tam, gdzie jej dokonać jest najłatwiej. Przemoc, seks i sensacja to środki, po które producenci telewizyjni sięgają najchętniej, jest to recepta sprawdzona a publiczność zawsze się da w to wciągnąć. Gdyby zaś publiczność się znudziła, trzeba będzie zwiększyć dawkę. (...) Opisano bardzo wiele przypadków kiedy to złoczyńcy powoływali się na telewizję jako inspirację ich postępowania. Warto też wspomnieć straszny przypadek dwojga dzieci w wieku 9,5 lat, które w 1993 r. w Liverpool porwały i zabiły bez żadnego motywu dwuletniego chłopca.”

Telewizja nie zna granic: niestety, zdaje się że także w moralnym sensie. Za chwilę pokażą nam transmisję z umierania - też z jakimś szczytnym uzasadnieniem - potem samobójstwo: z honorarium dla rodziny - potem... Lepiej sobie nie wyobrażać.

A wszystko pod wielkim hasłem: nie zgadzamy się na cenzurę!

REKLAMA

I tu właśnie leży problem. Przyzwyczajono nas do równania: cenzura = zło. Wylaliśmy kąpiel, czyli tłamszenie wolności - ale razem z nią dziecko: czyli kulturę. Kiedy przyzwyczajono nas, że nie ma niczego w seksie, czego nie należy pokazywać - to znaczy kiedy praktycznie zalegalizowano pornografię - przekroczyliśmy granicę, która kulturę dzieli od wtórnego barbarzyństwa. /Nazywanego też bardziej uprzejmie dekadencją/. Prawie 40 lat temu zaszokowany oglądałem najdziksze hard-porno wystawione w kioskach w samym centrum Sztokholmu - i nie mogłem się oprzeć myśli jakie to będzie mieć skutki. Czy może istnieć społeczeństwo, w którym nie ma żadnych tabu? Niedługo potem także w Szwecji powstał film ukazujący jak piękną rzeczą jest fizyczna miłość między rodzeństwem...

Dzisiaj Szwecja to państwo, gdzie rodzicom odbiera się dzieci, gdy ci podniosą na nie głos - i gdzie zalegalizowano już poligamię... To w istocie regres do czasów sprzed powstania rodziny: do kolektywizmu pierwotnej hordy.

Stępienie wrażliwości w sferze najbardziej intymnej - przenosi się na sfery choroby i śmierci. Nie można bezkarnie niszczyć norm, które zbudowały cywilizację. Nie było bardziej swobodnego pod względem obyczajowym miasta niż Berlin za czasów Republiki Weimarskiej... Hitler wszedł w moralno-kulturową próżnię.

Taką próżnię buduje dziś program Big Brother i jego nowe, zmutowane klony.

REKLAMA

Istnieje jednak jeszcze jedna kwestia: najtrudniejsza. Jest to ogólne przekonanie, że winniśmy walczyć o życie za każdą cenę. Godne zastanowienia jest to, że egzemplifikację tej postawy będziemy oglądać w Holandii, czyli tam, gdzie ułatwia się śmierć. Jeszcze za czasów mojego dzieciństwa istaniało wiele wartości ważniejszych niż życie. Czy ludzie tak bardzo się zmienili? Kiedy czyta się blogi niezależnych dziennikarzy amerykańskich w Iraku, można dowiedzieć się, że akty bohaterstwa zdarzają się równie często jak w Wietnamie, Korei czy na wyspach Pacyfiku: są żołnierze, którzy przykrywają rzucony przez wroga granat własnym ciałem, żeby nie poraził kolegów.

Tyle, że media ich ojczyzny (by już nie wspominać Europy) nie piszą o tym. Redaktorzy naczelni nie życzą sobie takich wiadomości. Byłaby to bowiem „promocja agresywnego maskulinizmu autorytarnej kultury białego człowieka”. Podobnie uważa ministerstwo obrony Norwegii, ojczyzny wikingów: wysyłając żołnierzy do Iraku, zastrzegło, że nie mogą być oni posyłani do walki, gdyż... w armii norweskiej żołnierzy nie szkoli się do wojny, a jedynie do misji pokojowych.

Umieranie z godnością to trudna sprawa. A jednak ludzie uważali jeszcze nie tak dawno, że jest to umiejętność, którą może opanować każdy, jeżeli chce.

Nie wszystko było na sprzedaż - i nie wszystko było do kupienia.

REKLAMA

W obliczu tej nowej kultury, jaką proponuje nam holenderska telewizja, nasuwa się pytanie najważniejsze: czy społeczeństwa, w których nie akceptuje się śmierci - potrafią stawić czoło zagrożeniu ich bytu w świecie, który robi się coraz bardziej niebezpieczny?

Piotr Skórzyński

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej