Nobel za modne słówka

2007-10-12, 12:52

Nobel za modne słówka

Od dłuższego czasu dominowały spekulacje mówiące, że tegoroczny pokojowy Nobel będzie „zielony”.

Były wiceprezydent USA Al Gore wspólnie z Międzyrządowym Zespołem Narodów Zjednoczonych do spraw Zmian Klimatu otrzymał pokojowa nagrodę Nobla za głoszenie modnych i politycznie poprawnych haseł. Po przyznaniu literackiego Nobla Doris Lessing, to kolejna decyzja norweskiego komitetu potwierdzająca jego polityczne zapatrywania.

Decyzja o wyróżnieniu noblowską nagrodą właśnie Gore’a nie jest zaskakująca. Od dłuższego czasu dominowały spekulacje mówiące, że tegoroczny pokojowy Nobel będzie „zielony”. A niedoszły prezydent USA z ramienia Partii Demokratycznej to najsłynniejszy adwokat działań na rzecz zmiany klimatu, ocieplającego się - jak twierdzi Gore - z winy człowieka. Organizacje ekologiczne z całego świata przyjęły agendę „Global Warming” za podstawę swej działalności. Sprawa zyskała międzynarodowe znaczenie polityczne, o czym świadczy choćby umieszczenie w deklaracji berlińskiej zapisu o konieczności walki ze zmianami klimatycznymi jako jednego z głównych zadań prezydencji niemieckiej w UE. O powadze sprawy niech świadczy fakt, że także Polska musi bronić się przed narzucanymi przez Komisję Europejską normami emisji dwutlenku węgla – domniemanego głównego sprawcy zmian klimatycznych. Choć Polska wypełniła i tak wyśrubowane normy protokołu z Kioto, Komisja Europejska narzuciła nowe ograniczenia, mogące skutkować wzrostem cen energii i bezrobocia.

Decyzja komitetu noblowskiego z całą pewnością wzmocni polityczną i propagandową siłę oddziaływania rzeczników poglądu, że z pogodą „coś trzeba zrobić”. Przyszła bowiem w czasie, kiedy coraz częściej pojawiają się głosy naukowców kwestionujących tezę, że zmiany klimatyczne powoduje człowiek. Kanał Czwarty brytyjskiej telewizji pokazał przed kilkoma miesiącami film prezentujący racje tych naukowców pod znamiennym tytułem „The Great Global Warming Swindle”. Zdaniem twórców tego filmu, rzecznicy poglądu o efekcie cieplarnianym kierują się motywami pozanaukowymi. Trudno dziś zrobić na uniwersytecie karierę komuś, kto nie uznałby dogmatu ocieplenia i ludzkiej winy w tym zakresie. Jak to ujął jeden z wypowiadających się w filmie ekspertów, „nie dostaniesz grantu na badania nad zachowaniem wiewiórek, ale z całą pewności dostaniesz go na badania wpływu globalnego ocieplenia na zachowanie wiewiórek”.

Naukowiec, który zechciałby zbadać zasadność twierdzeń o groźnym ociepleniu, zostałby uznany za niespełna rozumu. Tymczasem nie brak uzasadnionych twierdzeń, że zmiany klimatyczne mają charakter cykliczny, że Słońce wywiera większy wpływ na temperaturę niż dwutlenek węgla, wreszcie, że masa lodowcowa przyrasta, a nie się kurczy. Nawet przyznający nagrodę Nobla nie uznają teorii o globalnym ociepleniu za wiarygodne, skoro nagrodę przyznano nie za badania naukowe, a za działalność propagandową w tej dziedzinie.

Niewygodne dla zielonych aktywistów i ich zwolenników informacje giną jednak gdzieś w medialnej próżni, za to zewsząd słychać bezustanne powtarzanie o konieczności ograniczenia emisji dwutlenku węgla, co w wielu miejscach świata, szczególnie tych najbiedniejszych, oznacza zamykanie fabryk i przedsiębiorstw i utratę wielu miejsc pracy.

Problem z zagadnieniem klimatu polega głównie na tym, że większość ludzi nie jest w stanie zweryfikować twierdzeń naukowców, czy raczej ludzi, którzy się pod nich podszywają. Masowe media wytworzyły wokół globalnego ocieplenia psychozę strachu. Jeśli czegoś z tym nie zrobimy, czeka nas zagłada – powtarzają dziennikarze, aktywiści, gwiazdy i gwiazdeczki, twórcy hollywoodzcy. Odmienne poglądy na ogół się przemilcza. W powszechnej opinii nie chodzi już o to czy, ale jak bronić się przed klimatem. Nawet prezydent USA George W. Bush, odsądzany przez zwolenników tezy o ociepleniu klimatu, czyni wobec nich pojednawcze, choć taktyczne, gesty. Podczas ostatniej wizyty w Nowym Jorku polski prezydent, Lech Kaczyński także mówił o konieczności współpracy w dziedzinie walki ze zmianami klimatycznymi.

Jednak wokół tego tematu zbyt wiele jest wątpliwości i zbyt wiele do stracenia dla całych społeczeństw, by bezkrytycznie uznać za uzasadnione nawoływania zielonych aktywistów. Paul Driessen, autor książki „Ecoimperialism: Green Power-Black Death” zwrócił uwagę, że masowe koncerty na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym pochłaniają ogromne ilości energii, ale przynoszą za to krociowe zyski organizatorom. Sam Al Gore – pisze Driessen – odbył tysiące lotów prywatnymi odrzutowcami, by ostrzegać o klimatycznym kryzysie. Jego dom zużywa 20 razy więcej prądu niż przeciętna amerykańska rodzina, a w ciągu tygodnia więcej niż 26 milionów Ugandyjczyków przez cały rok. 

Osoby namawiające do ograniczania zużywanej elektryczności, jak brytyjski książę Karol czy piosenkarka Madonna sami nie mają skrupułów. Ich wielkie posesje, samochody i odrzutowce emitują więcej dwutlenku węgla niż niejeden afrykański kraj. Ale od mieszkańców tych krajów – mówi Driessen – wymaga się, by wciąż mieszkali w swoich chatkach a prądu używali tylko wtedy, gdy jest to niezbędne. Wiele krajów rozwijających się stawia opór próbom narzucenia im ograniczeń w emisji dwutlenku węgla, twierdząc nie bez racji, że odbiją się one katastrofalnie na ich gospodarkach.

Amerykański autor bestsellerów Michael Crichton napisał książkę, wydaną także w Polsce p.t. „Państwo strachu”, w której przedstawił wiele argumentów przemawiających przeciwko tezie o ociepleniu klimatu. Został za to zaatakowany przez środowiska akademickie. W wykładzie wygłoszonym w 2003 roku Crichton stwierdził, że ekologiczne ideologie spajane przez agendę Global Warming, pełnią dziś funkcję substytutu religii. Przekonanie o ociepleniu i mających z niego wynikać katastrofalnych skutkach jest raczej wyznawane niż wynikające z twardych faktów. Klęski żywiołowe, nawet o większej skali niż spotykane dzisiaj, zdarzały się i w przeszłości, kiedy nie było przemysłu, a Słońce świeciło mocno bez udziału ludzkich fabryk, maszyn i elektryczności – nawołują do rozsądku sceptycy. Na razie, jak pokazuje decyzja komitetu noblowskiego, bez skutku.

Radosław Różycki

Przeczytaj także: Upolityczniona nagroda

Polecane

Wróć do strony głównej