Świadek wieku
Alain Besancon jako jeden z nielicznych zachodnioeuropejskich intelektualistów rzeczywiście rozumie co się stało w Europie Środkowej.
2007-11-29, 14:56
Alain Besancon jako jeden z nielicznych zachodnioeuropejskich intelektualistów rzeczywiście rozumie co się stało w Europie Środkowej (zwanej na Zachodzie Europą Wschodnią). Ukazuje to przede wszystkim wymiana w 1990 roku listów między nim a Adamem Michnikiem, który swój tekst zatytułował: „Przegrałeś, Alain!” W odpowiedzi filozof francuski spokojnie i dokładnie wskazał, że przegrała Polska i to na wszystkich frontach: politycznym, symbolicznym i gospodarczym. „Jak ukryć przed sobą samym, że się aż tak zawiodło? Przez rozpaczliwe uciekanie się do symboli pozbawionych treści (...). Przez budzące niesmak wypowiedzi o „przebaczeniu”, które negując wszelką sprawiedliwość i wszelką odwagę, stanowią szyderstwo z idei chrześcijańskich.(...) Cóż mogę poradzić, jeśli wielu Francuzom przychodzi na myśl Vichy?”
Dwutomowy zbiór tekstów najwybitniejszego francuskiego sowietologa Alain Besancona pt. „Świadek wieku” (wyd. Fronda) to pozycja wybitna. Młodszym czytelnikom ukazuje universum komunistycznej „kultury przenicowanej.” Starszym pozwala uświadomić jak toksyczna była inwersja całej historii myśli ludzkiej, którą dokonali - z pomocą następców - Marks i Lenin.
Główną ideą Besancona jest teza o „logokracji” - czyli „władzy słowa” - jaka rządzi w komunizmie. Marksizm to ideologia czysto negatywna; za jedyny przykład pozytywny służą w niej (spośród niezliczonych zapisanych stron przez Marksa) dwa tajemnicze słowa: „dyktatura proletariatu”. W praktyce musiała to być oczywiście dyktatura jakiejś organizacji; którą okazała się partia bolszewicka. Tej zaś proletariat przestał być potrzebny już w maju 1918 r., gdy demonstrujących przeciw bolszewickim rządom robotników powitały karabiny maszynowe: zabijając w różnych miastach co najmniej dwustu.
Wkrótce komuniści wprowadzili faktyczny przymus pracy - czyli powrócili go gospodarki niewolniczej. Od tego momentu idelogia stała się parawanem dla gigantycznego kłamstwa.
REKLAMA
Oczywiście tylko goszyści negują wagę, jaką w polityce ZSRR miała propaganda - pisano także wiele o roli języka partyjnego, który znieważa logikę, a nawet składnię. Noblista Borys Pasternak pisał o „władzy martwej litery”. Bezmyślnie ciągną się bezmyślne, niegramatyczne frazesy używane przez każdego sowieckiego „działacza” - pisał już w 1937 r. Iwan Sołoniewicz. - W ciągu 17 lat nie nauczyli się mówić tak, by okres posiadał jeśli nie logiczny to przynajmniej gramatyczny podmiot?
A może to po prostu barwa ochronna (...) Otóż i przemawiają przelewając w ciągu kwadransa z pustego w próżne. Gdzie nie ma treści, tam i nie można znaleźć odchylenia”.
Teza Besancona z początku lat 80. o tym, iż najważniejszym czynnikiem polityki sowieckiej było udawanie, iż działa dla dobra „ludu” - spotkała się z krytyką niektórych dysydentów i sowietologów. Pisali oni, że nikt już od bardzo dawna w tę kabalistykę nie wierzy i jest to pusty rytuał podtrzymywany przemocą. I że to niewiarygodny zasięg terroru, nieznany nigdzie wcześniej, jest prawdziwym novum komunizmu.
Ale twierdzenie francuskiego sowietologa zasługuje na głębszą analizę. Po pierwsze bowiem powszechny terror, nawet większy niż w Sowietach, panował zarówno w imperium Inków, jak i Chinach; i nie przypadkiem już pierwsi rosyjscy krytycy Lenina pisali o „azjatczinie” bolszewizmu: czyli o wzorowaniu się przez niego na wzorcach despotii azjatyckich. Jednakże despoci starożytni i azjatyccy nie twierdzili, że wcielają marzenie ludu o dobrobycie i wyzwoleniu. Sam Lenin zresztą stwierdził w 1921 r., że los proletariatu musi się na pewien czas pogorszyć nim się polepszy - co z punktu widzenia formalistyki leksykalnej nie zawiera kłamstwa; gdyż nie wiadomo ile ma trwać ów „pewien czas”. (W jednym z ostatnich dokumentów, który sporządził przed atakiem paraliżu, chciał zresztą otwarcie zrezygnować z fasady tzw. demokracji wewnątrzpartyjnej i powołać truimwirat; zaistniały w istocie po jego śmierci, gdy przez parę lat rządzili Stalin, Zinowiew i Kamieniew).
Totatalne, bezustanne kłamstwo było - z pewnymi niekonsekwencjami (sławny referat Chruszczowa na XX Zjeździe; który jednak był tajny) - kręgosłupem polityki sowieckiej aż do czasu „głasnosti”. Już w 1955 r. Max Eastmann zwracał uwagę, na znaczenie „Wszechrosyjskiego i Międzynarodowego Kłamstwa, w którego zasięg, zręczność, efektywność i poświęcenie jest niemal trudniej uwierzyć niż w rzeczywistość, którą ukrywa.” Także dla Józefa Mackiewicza, pisarza i publicysty, terror fizyczny i masowe zbrodnie nie stanowią jakościowo charakterystycznej cechy ustroju komunistycznego. Nazizm potrafił w licznych wypadkach przelicytować ich zbrodnie pospolite - ale miał poparcie Niemców. To natomiast, co najbardziej charakterystyczne dla systemu komunistycznego to zarówno totalna niewola własnego społeczeństwa - jak i ludzkiego ducha.
REKLAMA
Besancon zdaje sobie sprawę, że jego wyrażenie „władza słowa” ma pewien odcień ujęcia abstrakcyjnego - toteż pisze też o całej ikonosferze sowietyzmu: filmach, obrazach, rzeźbach, plakatach. To, co Aleksander Wat nazwał „upiorną nierzeczywistością” - brało się także z całego społecznego życia homo sovieticus. Wszystko było na niby: pieniądze, kultura, nauka; nawet „amatorski” sport. Absolutną SZTUCZNOŚĆ wszystkiego najlepiej wyraził Mandelsztam w wierszu, który przypłacił życiem: Żyjemy tu, nie czując ziemi pod nogami. A wdowa po nim, Nadieżda, napisała, że ludzie sowieccy „nie wiedzą co to jest ‘ja’ ”.
Choć bowiem dzieje ludzkości znają wiele despotyzmów, to w żadnym z nich niewolnicy nie musieli uśmiechać się do kamer i śpiewać Nie znam drugiego takiego kraju, gdzie człowiek oddychałby tak swobodnie. (Nikt z nich rzecz jasna - poza agentami wywiadu - nie znał w ogóle żadnego innego kraju).
Koncepcja władzy „słowa” pojęta dosłownie - musi postawić pytanie o podmiot tej uzurpacji. Kiedy wielki historyk sowietyzmu Robert Conquest opisuje Aleksandra Michałkowa, jednego z terrorystów sprzed I wojny światowej, cytuje współczesne, na wpół komiczne sformułowanie: Owładnęła nim jakaś idea, której on sam nie rozumiał.
Ale egzorcysta zna taką „ideę”, która bierze w posiadanie umysł i wolę człowieka. W rozmowie z Wojciechem Karpińskim w 1983 r. Alain Besancon nie zawahał się wyciągnąć wniosków metafizycznych - które dla materialistycznego paradygmatu nauk społecznych są naturalnie nie do przyjęcia: Pierwsze zawłaszczenie odbyło się w głowie Lenina: polegało ono na wtargnięciu ideologii i pełnej przemianie osoby ludzkiej, która podda się jej włącznie ze swoją uczuciowością. (...) Dochodzimy tu do spraw znanych w starożytności, w średniowieczu, a o których trochę dziś zapomnieliśmy. Dochodzimy mianowicie do świata opętań demonicznych.
REKLAMA
Toteż wydawca nie bez przyczyny pisze, iż Besancon jawi się tu jako „wytrawny teolog polityki”.
Książka „Świadek wieku” zawiera też późniejsze teksty autora, który jako jeden z nielicznych zachodnioeuropejskich intelektualistów rzeczywiście rozumie co się stało w Europie Środkowej (zwanej na Zachodzie Europą Wschodnią). Ukazuje to przede wszystkim wymiana listów między Besanconem a Michnikiem w 1990 r. - który swój tekst zatytułował w poetyce sportowej lub wojskowej: „Przegrałeś, Alain!” W odpowiedzi filozof francuski spokojnie i dokładnie wskazuje, że przegrała Polska i to na wszystkich frontach: politycznym, symbolicznym i gospodarczym. Jak ukryć przed sobą samym, że się aż tak zawiodło? Przez rozpaczliwe uciekanie się do symboli pozbawionych treści (...). Przez budzące niesmak wypowiedzi o „przebaczeniu”, które negując wszelką sprawiedliwość i wszelką odwagę, stanowią szyderstwo z idei chrześcijańskich.(...)
Cóż mogę poradzić, jeśli wielu Francuzom przychodzi na myśl Vichy?
Dla historyków w analizach francuskiego autora istnieje pewna niezręczność: posługuje się on bowiem terminem „stalinizm”; choć przecież historycy i publicyści już dawno zrezygnowali ze słowa „hitleryzm”. Odważne stwierdzenie autora, że „stalinizm” przeniknął w życie swoich podwładnych głębiej od jakiegokolwiek innego systemu ucisku - że zdołano ugnieść masę plastyczną ze społeczeństwa - nieco traci tym samym na swoim głębokim znaczeniu. „Stalinizm” bowiem to tylko leninizm rozwinięty - nic w działalności i w wypowiedziach Lenina nie świadczy, by postępował on inaczej niż jego najwierniejszy uczeń. (Przypomnijmy, że autor jego biografii, Edward Radziński, udokumentował, że to ze Stalinem Lenin konsultował się najczęściej; że jemu powierzał wykonanie swoich decyzji).
Proroczy wręcz okazał się artykuł „Jak zachować jedność imperium?” opublikowany po fiasku puczu Janajewa w 1991 r. Autor przewiduje w nim, że idea imperium przekształci się z komunistycznej w nacjonalistyczną - i że Jelcyn będzie skutecznie grał na tej nucie, strasząc Zachód rozpadem Rosji (i niewiadomym losem jej jądrowego arsenału). Tak właśnie się stało; a gdy jego następca otrzymał od losu wodospad petrodolarów, Rosja otwarcie wznowiła Zimną Wojnę - o tyle tylko różną od dawnej, że skonfundowany Zachód pozwala jej nadal na członkostwo w grupie G-8.
REKLAMA
Kremlinolodzy podkreślają, że Rosja jest strukturalnie słaba, a Rosjanie to naród wymierający. Przypomnijmy więc na koniec: taki też był stan imperium Ottomanów w XVII wieku. A jednak, gdyby nie odsiecz wiedeńska, o mało nie podbiliby Austrii wraz z Węgrami...
Piotr Skórzyński
REKLAMA