"Vancouver Sun": Polak zabity paralizatorem zachowywał się spokojnie

Robert Dziekański, polski imigrant, który w październiku został śmiertelnie porażony paralizatorem przez ochronę lotniska w Vancouver, nie zachowywał się agresywnie wobec wobec legitymujących go strażników.

2008-03-31, 19:51

"Vancouver Sun": Polak zabity paralizatorem zachowywał się spokojnie

Robert Dziekański, polski imigrant, który w październiku został śmiertelnie porażony paralizatorem przez ochronę lotniska w Vancouver, nie zachowywał się agresywnie wobec wobec legitymujących go strażników - wynika z raportu kanadyjskich służb granicznych. Fragmenty dokumentu opublikowała kanadyjska gazeta Vancouver Sun.

Według gazety, w 12-stronicowym raporcie znalazły się zeznania osób, które miały styczność z Polakiem podczas jego pobytu na lotnisku i w ostnich minutach przed tragicznym wypadkiem. Z relacji świadków wynika , że Polak zachowywał się spokojnie i szukał pomocy u służb lotniskowych.

Oficer służb imigracyjnych Juliette van Agteren zeznała, że nie dostrzegła w zachowaniu Polaka niczego niepokojącego. Zaznaczyła, że Polak mógł byc zmęczony, ale współpracował z pogranicznikami. Urzędniczka miała nawet próbować odszukać rodzinę Dziekańskiego, która czekała na niego w innej części lotniska.

Podobnie opisuje Polaka inny pracownik lotniska nazwiskiem Bharya, który przyznał, że Dziekańskim przez kilka godzin nie opuszczał sali bagażowej i próbował z nim rozmawiać po polsku. Bahraya nie potrafił porozumieć się z Polakiem, co - jego zdaniem - mogło podziałać frustrująco na polskiego imigranta.

REKLAMA

Z powodu bariery językowej do Polaka wezwano Adama Chapina, który znał nieco jezyk polski. Pomógł Dziekańskiemu w załatwieniu formalności i pozostawił go przy wyjściu z sali odpraw. Według jego relacji, Polak był spokojny i podziękował mu po polsku za okazaną pomoc. Chapin kontaktował się również telefonicznie z matką Dziekańskiego. Z jego zeznań wynika, że kilka minut po rozstaniu wrócił do sali odpraw, by przekazać mu informacje od matki. Okazało się jednak, że Polak zmarł chwilę wcześniej w wyniku interwencji służb granicznych.

Robert Dziekański, 40-letni imigrant zmarł na lotnisku w Vancouver, gdy policjanci uznali jego zachowanie za agresywne i użyli wobec niego paralizatora. Zdjęcia, które wówczas przedstawiły służby graniczne pokazywały Polaka zachowującego się agresywnie, rzucającego przedmiotami w szklaną szybę. Lotniskowe kamery zarejestrowały jednak cały pobyt Dziekańskiego na lotnisku. Nagrania z lotniskowego monitoringu, które również publikuje Vancouver Sun potwierdzają zeznania pracowników.

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej