"Times": Czapki z głów przed Polakami
2008-04-27, 19:06
Sprowokowany polityczną dyskusją wokół Polaków osiadłych w Wielkiej Brytanii, londyński dziennik wysłał reportera do Bostonu w hrabstwie Lincolnshire, żeby na miejscu sprawdził jak Brytyjczycy przyjęli imigrantów z Polski. 70-tysięczne miasto wybrano ponieważ osiedliło się w nim procentowo najwięcej imigrantów z Europy Wschodniej. Stanowią oni jedną czwartą mieszkańców Bostonu.
Reporter The Times przyjechał w dzień targowy, ale na warzywniczym bazarze nie spotkał ani jednego Polaka. „Nie zobaczysz ich tu wielu w centrum miasta” – wyjaśnił handlarz nad którego straganem powiewała angielska flaga z krzyżem Świętego Jerzego. „A wiesz dlaczego? Ponieważ 90 procent z nich ciężko pracuje, zarabia pieniądze, które inwestuje tutaj, wewnątrz naszej lokalnej społeczności. Popatrz na tych młodych Polaków, przyjechali przed pół rokiem i już się nauczyli języka. Ja od trzydziestu lat jeżdżę na wakacje do Hiszpanii i słowa nie wykrztuszę. Czapki z głów przed nimi.”
Krótki spacer po ulicach Bostonu wystarcza do zrozumienia co sprzedawca warzyw miał na myśli mówiąc o inwestowaniu Polaków. W Bostonie są polskie puby i kafejki, polskie restauracje, sklepy, jest polska piekarnia, nawet polski salon fryzjerski. W szkołach podstawowych słyszy się wszędzie język polski, a oddział położniczy w lokalnym szpitalu, który jeszcze niedawno planowano zamknąć, pęka teraz w szwach.
Przyjazd prawie 18 tysięcy imigrantów spowodował wiele trudności dla lokalnych władz, służby zdrowia i policji, ale zamiast narzekać zwrócono się o dofinansowanie do rządu i uporano się z kłopotami.
REKLAMA
„Przybysze wnieśli dużą zmianę w życie Bostonu, ale jeśli chodzi o mnie, jest to zmiana na lepsze” – powiedział reporterowi The Times jeden z mieszkańców miasta. Chociaż nie wszyscy są zadowoleni. Pewna dama ubolewała:”oni tylko pracują, pracują i pracują. Zaczynają o 6.00 rano i pracują jeszcze o 7.00 wieczorem. Co z nami będzie?”
REKLAMA