"La Repubblica" o Festiwalu Filmowym w Wenecji

Do zakończenia tegorocznego, 65. Festiwalu Filmowego w Wenecji, pozostały jeszcze trzy dni, a już pojawiają się pierwsze próby jego podsumowania.

2008-09-03, 16:35

"La Repubblica" o Festiwalu Filmowym w Wenecji

Do zakończenia tegorocznego, 65. Festiwalu Filmowego w Wenecji, pozostały jeszcze trzy dni, a już pojawiają się pierwsze próby jego podsumowania. Są one bardzo nieprzychylne, nie tylko dla tej edycji, ale dla festiwali filmowych w ogóle.

Wysłanniczka rzymskiej gazety "La Repubblica Natalia Aspesi pisze, że z weneckiego ekranu powiało nudą i dodaje, że nie lepiej wyglądają kulisy festiwalu. Aspesi przypomina, że kiedyś krytycy obstawiali kandydatów do Złotego Lwa i prowadzili wielogodzinne spory o to, komu się on należy.

W tym roku nikogo to właściwie nie interesuje. Na nagrodach nie zależy już nawet producentom, którzy przekonali się, że nie od nich zależy, czy pod kinową kasą ustawią się tłumy. Z anemicznych dyskusji w kuluarach wywnioskować można, że tak publiczność, jak i krytyka, uznali za najlepszy film japońską kreskówkę o złotej rybce. Czy podobnie myśli jury pod przewodnictwem Wima Wendersa, okaże się już w sobotę.

Dyrektor festiwalu Marco Mueller, do którego dochodzą głosy niezadowolenia, zapewnia, że w przyszłym roku będzie lepiej, choćby dlatego, że pójdzie w górę kurs dolara. Ogólnie słabym poziomem pokazanych filmów tłumaczy się fakt, że sprzedano w tym roku o 12 procent biletów mniej niż w ubiegłym. Spadek dochodów odczuli nie tylko producenci, ale także właściciele restauracji weneckich i hotelarze.

REKLAMA

Z powodów pozaartystycznych spore zainteresowanie towarzyszyło projekcji filmu "Papierowy żołnierz" rosyjskiego reżysera Aleksieja Germana juniora, który główną rolę w nim powierzył gruzińskiemu aktorowi Merabowi Nidzidze.

Życzliwie przyjęty został pokazany dziś poza konkursem film Michała Rosy "Rysa" opowiadający o małżeństwie, dotkniętym dramatem współpracy męża z SB. Obecny na festiwalu wysłannik agencji ANSA napisał w komentarzu, że ta prywatna historia pokazuje, że widma komunizmu mieszkają jeszcze w krakowskich kamienicach.

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej