Witold Gadowski kontra Ringier Axel Springer. Sąd odwołał rozprawę z powodów bezpieczeństwa
- Witek, jesteśmy z tobą! – skandował tłum w kierunku Witolda Gadowskiego zmierzającego do sali rozpraw na proces, jaki wytoczył mu medialny gigant Ringier Axel Springer. Do rozstrzygnięcia sprawy jednak nie doszło - sędzia zdecydował się odwołać rozprawę ze względów bezpieczeństwa.
2018-11-23, 16:00
W piątkowe południe w gmachu Sądu Okręgowego w Warszawie było niezwykle gwarno. W budynku zebrało się ok. 200 osób, które przyszły wspierać dziennikarza. Część czekała na niego na długo przed godziną rozpoczęcia rozprawy, a z każdą minutą sądowy korytarz coraz mocniej się zapełniał – ten na drugim piętrze, bo zdecydowano o przeprowadzeniu rozprawy piętro wyżej, w innej sali niż pierwotnie planowano.
W pewnym momencie ktoś zaintonował "Rotę". Po chwili niemal wszyscy przyłączyli się do śpiewu. – Nie wiem, czy zauważyliście, ale sędziowie i milicja nie śpiewają. To nie są Polacy! – krzyknął w pewnym momencie starszy mężczyzna. - To niech pan śpiewa! A nie mówi o innych – odparła na to jedna z kobiet.
Po "Rocie" hymn
Tłum ożywił się jescze bardziej, gdy ktoś dostrzegł idącego na salę rozpraw Witolda Gadowskiego. – Witek, jesteśmy z tobą! – rozległo się skandowanie. Dziennikarz ledwo przecisnął się pod drzwi, po czym zawrócił, by podzielić się z dziennikarzami swoją opinią przed procesem.
Witold Gadowski Idę do sądu, żeby zwyciężyć. Bo idę do polskiego sądu wierząc w polską praworządność i w polskie prawo. Nie jesteśmy w Berlinie.
- Idę do sądu, żeby zwyciężyć. Bo idę do polskiego sądu wierząc w polską praworządność i w polskie prawo. Nie jesteśmy w Berlinie. Idę, żeby zwyciężyć mając rację. I sprawić, że niemieckie koncerny zrobią przynajmniej pół kroku w tył w tym, co dzieje się na polskim rynku – powiedział Witold Gadowski.
REKLAMA
Potem zgromadzeni zaśpiewali "Mazurka Dąbrowskiego". Skandując kolejne hasła wspierali dziennikarza. Kierowali także nieprzychylne komentarze pod adresem niemieckiego koncernu medialnego. I gdy obie strony – Witold Gadowski i pełnomocnicy Ringier Axel Springer – miały już wchodzić na salę, wyszedł z niej policjant.
- Chciałem przekazać informację od przewodniczącego rozprawy. Sędzia [Jacek Tyszka – przyp. red.] stwierdził, że dzisiaj nie zostanie rozpoznana ta sprawa. Proszę państwa, ze względów bezpieczeństwa – oznajmił funkcjonariusz z trudem, bowiem co chwila ktoś mu przerywał.
"Mydło z ludzkiego tłuszczu"
- Dlaczego tu przyszedłem? Bo popieram pana Gadowskiego. I jestem za wolnością słowa, którą próbuje się ograniczyć, o czym świadczy przykład tego dziennikarza – stwierdził pan Piotr z Warszawy.
Sprawa sądowa to konsekwencja pozwu, który Ringier Axel Springer wystosował wobec Witolda Gadowskiego. Niemiecki koncern medialny uznał, że dziennikarz naruszył jego dobra osobiste w felietonie, który we wrześniu 2017 r. ukazał się na portalu wPolityce.pl. Dziennikarz podkreślił w nim, że ważne jest, by na świecie więcej mówiło się o domaganiu się przez Polskę reparacji. Odniósł się również do niemieckich mediów.
REKLAMA
"To Niemcy robili mydło z ludzkiego tłuszczu. To Niemcy robili abażury z ludzkiej skóry. To Niemcy robili maskotki z ludzkich kości. To Niemcy rozsiewali po polach popioły zwęglonych ludzi jako nawóz. To wszystko robili «kulturalni» Niemcy. Dziś, kiedy słyszę, że m.in. w ZDF, «Fakcie», Axel Springer zasiadali wermachtowcy, SS-mani – to rozumiem skąd ta agresja na Polskę" – pisał m.in. Gadowski.
Fragment felietonu opublikowanego wPolityce.pl przytoczyło Radio Maryja. Źródło: www.radiomaryja.pl
- Felieton był jak najbardziej szczery, prawdziwy. Popatrzyłbym na inne felietony, które nas obrażają jako naród polski, a ich autorom jakoś spraw się nie wytacza. Tego nie rozumiem. Wymiar sprawiedliwości powinien być równy dla wszystkich. Jestem za panem Gadowskim, bo patriotów nie można pomawiać. Dlatego tu przyjechałem – powiedział Zygmunt Miernik. Do stolicy na proces przyjechał aż z Będzina.
Dziennikarz wierzy w wygraną
Pan Zygmunt razem z pozostałymi zgromadzonymi na korytarzu ruszył za dziennikarzem, który zdecydował się porozmawiać z nimi przed gmachem sądu.
REKLAMA
- Nie jest ważne, że tu jest sądzony jakiś Gadowski. Ważne jest to, że odbywa się sprawa polskiego dziennikarza, któremu chce zamknąć usta w Polsce niemiecki koncern. Od nas zależy, czy się na to zgodzimy. Ja się na to nie godzę i nie idę na żadną ugodę. Będę starał się wykazać, że powiedziałem prawdę i że niemiecki koncern spotwarzył mnie pozywając przed sąd – powiedział Witold Gadowski.
Podkreślił, że wierzy, iż wygra proces. - Bo jestem w Polsce i jestem Polakiem. Jeżeli przegram, to za chwilę będziemy przegrywać całe serie procesów i możemy ogłosić kapitulację państwa polskiego – stwierdził.
Witold Gadowski przypomniał także, czego żąda pozywający. - Upokarzających mnie przeprosin, 50 tys. zł grzywny i zaprzestania mówienia prawdy o sobie w mediach – wymienił.
"Tu są kwestie organizacyjne"
Po południu na stronie Sądu Okręgowego w Warszawie opublikowano komunikat dotyczący rozprawy. "Sprawa (…) została zdjęta z wokandy zarządzeniem Przewodniczącego Wydziału. Decyzja w tym zakresie należy do kompetencji Przewodniczącego Wydziału. Kolejny termin rozprawy zostanie wyznaczony niezwłocznie (…)" – poinformował sąd.
REKLAMA
Sylwia Urbańska Jestem rzecznikiem do spraw cywilnych. Mogę udzielić informacji np. dlaczego została podjęta jakaś decyzja procesowa w sprawie. Ale tu są kwestie organizacyjne.
- Nie jestem w stanie dzisiaj odpowiedzieć, z jakiego powodu odwołano rozprawę, bo jestem rzecznikiem do spraw cywilnych. Mogę udzielić informacji np. dlaczego została podjęta jakaś decyzja procesowa w sprawie. Ale tu są kwestie organizacyjne – powiedziała Sylwia Urbańska, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Warszawie.
Z przedstawicielami koncernu Ringier Axel Springer nie udało nam się porozmawiać, bo wyszli z sądu tuż po decyzji o odwołaniu rozprawy.
Oświadczenie w miejsce tekstu
Redakcja portalu wPolityce felieton Witolda Gadowskiego pt. "Gadowski: Im głośniej będzie o naszym domaganiu się o reparacje, tym bardziej pogrążona zostanie niemiecka polityka historyczna” usunęła. W jego miejsce zamieściła oświadczenie, w którym ubolewa, „jeśli ktokolwiek został dotknięty przedmiotową wypowiedzią".
Oświadczenie zespołu redakcyjnego wPolityce.pl ws. feleitonu Witolda Gadowskiego. Źródło: wpolityce.pl
"Materiał prasowy (…) został zamieszczony na naszym portalu w ramach przeglądu opinii publicystycznych znanych publicystów, które w całości zostały wcześniej opublikowane w innych mediach. Nie oznacza to, że identyfikujemy się z poglądami wyrażonymi w tych wypowiedziach. Wydawca i Redakcja nie identyfikują się i nie zgadzają między innymi z fragmentem wskazanej wyżej wypowiedzi sugerującym bezpodstawnie związki między innymi «Faktu» jako tytułu prasowego wydawanego przez Ringier Axel Springer Polska Sp. z o.o. z przedstawicielami niemieckiego reżimu nazistowskiego. Dlatego powyższy materiał prasowy został usunięty z naszego serwisu (…)" – czytamy w oświadczeniu.
REKLAMA
bb
REKLAMA