Szef MSWiA: oddaję się do dyspozycji pana premiera

- Moja odpowiedzialność w związku z atakiem na Pawła Adamowicza jest oczywista. Oddaję się do dyspozycji pana premiera. Za plecami kogokolwiek nie mam zamiaru się chować – powiedział w środę Joachim Brudziński, szef Ministerstwa Spraw Wewnetrznych i Administracji.

2019-01-30, 20:30

Szef MSWiA: oddaję się do dyspozycji pana premiera
Minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński podczas posiedzenia Sejmu . Foto: PAP/Jakub Kamiński

Posłuchaj

Joachim Brudziński o działaniach policji po zabójstwie Pawła Adamowicza (IAR)
+
Dodaj do playlisty

- Moja odpowiedzialność w tej sprawie jest oczywista. Ja przedstawiam wysokiej izbie, która ma prawo mnie odwołać, i oddaje się do dyspozycji pana premiera. Za plecami kogokolwiek nie mam zamiaru się chować. Czuje się odpowiedzialny za to, co się stało – powiedział Brudziński z sejmowej mównicy. Dodał, że z dramatu, który wydarzył się 13 stycznia, należy wyciągnąć wnioski na przyszłość, które "być może uniemożliwią komukolwiek dokonanie tak dramatycznego przestępstwa".

"Wszystkie okoliczności będą wyjaśnione"

Brudziński przez ponad 20 minut odpowiadał na pytania posłów. Ustosunkował się m.in. do wątpliwości w kwestii działań resortu spraw wewnętrznych po ataku na Pawła Adamowicza. - Trwa kontrola w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Jestem przekonany, że wszystkie okoliczności związane z tą tragedią będą wyjaśnione – poinformował minister.

Dodał, że wbrew zarzutom resort nie zbagatelizował sprawy Stefana W., ale miał ograniczone pole działania po tym, jak mężczyzna opuścił zakład karny. - W prawie nie istnieje instytucja nadzoru operacyjnego – oświadczył. Dodał, że po tym, jak do komisariatu policji zgłosiła się matka skazanego i podzieliła się z funkcjonariuszami obawami dotyczącymi syna, podjęto stosowne kroki.

- Była notatka policji do zakładu karnego w tej sprawie. Nie było na żadnym etapie postępowania wyjaśniającego również przez służbę więzienną informacji o zagrożeniu czyjegoś życia lub zdrowia. Stefan W. zapowiadał spektakularne działania, ale o charakterze rabunkowym, przestępczym, a nie tam, gdzie mogłyby zadziałać przepisy o tzw. bestiach – wyjaśnił Brudziński.

REKLAMA

Minister przypomniał, że policja otrzymuje informacje od służby więziennej o osobach, które opuszczają zakłady karne tylko w konkretnych przypadkach: gdy osoba odbywała karę dłuższą niż 3 lata, skazana była za udział w gangu albo za przestępstwo seksualne. Dodał, że każdego roku wolność odzyskuje około 80 tysięcy osób. - Gdyby trzymać się tak wprost tezy postawionej w pytaniu pana posła, to przy stutysięcznej formacji, jaką jest policja, praktycznie każdy z funkcjonariuszy powinien chodzić za wolnym człowiekiem, który został wypuszczony po odbyciu kary – zauważył Brudziński.

Kontrole agencji ochrony

Szef MSWiA poinformował również, że matka Stefana W. skontaktowała się z policją trzy dni po tym, jak jej syn opuścił więzienie. - Poinformowała, że Stefan W. nie realizuje tych gróźb, z którymi ona w formie wątpliwości zwróciła się do policji – powiedział. Odparł także zarzut, że kontrola w agencji ochrony "Tajfun", która zabezpieczała gdański finał WOŚP, była "działaniem akcyjnym", podobnie jak pokontrolna decyzja o odebraniu agencji koncesji.

- W roku 2018 przeprowadziliśmy takich kontroli 111, w przypadku 27 firm rozpoczęliśmy postępowanie o cofnięciu koncesji. W tym roku przewidziano 120 takich kontroli – podsumował.

Brudziński był także pytany o możliwości podniesienia bezpieczeństwa samorządowców. Powiedział, że brana jest pod uwagę zmiana przepisów tak, aby na wniosek wójta, burmistrza czy prezydenta zwiększyć udział straży gminnych.

13 tys. policjantów na gdańskim finale

Na koniec minister Brudziński odniósł się do zarzucanej mu rzekomej decyzji o "wycofaniu policjantów z ochrony WOŚP". Podał, że w 2019 r. w finałową niedzielę służbę pełniło 13 tys. policjantów. W tym czasie doszło do 7 przestępstw, a w tej liczbie zawiera się atak na prezydenta Gdańska.

REKLAMA

Brudziński przypomniał również, że gdański finał WOŚP nie był zgłoszony jako impreza masowa, lecz jako zajęcie pasa drogowego. - Gdyby przepisy prawa o imprezach masowych przez ratusz gdański były potraktowane poważnie, to być może do tej imprezy w ogóle by nie doszło – powiedział Brudziński.

tjak/bb

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej