"Viera Jourova jest tylko pionkiem w tej grze". Ekspert o wizycie wiceszefowej KE w Polsce

2020-01-28, 11:41

"Viera Jourova jest tylko pionkiem w tej grze". Ekspert o wizycie wiceszefowej KE w Polsce
Vera Jourova. Foto: Alexandros Michailidis/ Shutterstock

Nowa wiceszefowa Komisji Europejskiej Viera Jourova zgodnie z zapowiedzią, w kwestii praworządności w Polsce, kontynuuję linię swojego poprzednika Fransa Timmermansa. W ocenie politologa Artura Wróblewskiego w grze dotyczącej Polski jest ona "tylko pionkiem". - Wydaje się, że jej działania są odzwierciedleniem woli szefowej KE oraz tych, którzy są prawdziwymi decydentami w Unii Europejskiej - uważa ekspert. 

Z nową Komisją Europejską pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen wiązano w Polsce duże nadzieje. Niemiecka polityk od początku była postrzegana jako kandydat kompromisu, który, jak mówił tuż po jej wyborze premier Mateusz Morawiecki "dawał nadzieję, na pojednanie pomiędzy różnymi grupami parlamentarnymi" i "starał się budować mosty pomiędzy różnymi państwami", a nie był kandydatem, który "beszta, poucza, dzieli, tworzy konflikty w Europie".

Mówiąc o kandydacie generującym spory szef polskiego rządu mógł mieć na myśli poprzedniego wiceszefa KE Fransa Timmermansa. Tym bardziej, że holenderski polityk również był zainteresowany objęciem przywództwa w Komisji, ale jego kandydaturę zablokował, m.in. polski rząd. Timmermans jako wiceszef KE był mocno zaangażowany w polityczny spór w Polsce dotyczący zmian w Trybunale Konstytucyjnym, Krajowej Radzie Sądownictwa czy Sądzie Najwyższym.

Pozbawienie holenderskiego polityka w nowej KE kompetencji związanych ze sprawami praworządności i przekazanie ich czeskiej polityk Vierze Jourovej, przyjęto nad Wisłą za dobrą wróżbę. Sądzono tak, mimo że nowa wiceszefowa Komisji zapowiedziała, że chce kontynuować linię swojego poprzednika wobec Polski. Ustawa dyscyplinująca sędziów była pierwszym sprawdzianem dla nowej wiceszefowej KE. Jak w nim wypadła?

Bezprecedensowe działania 

W dniu, kiedy Polski Sejm miał głosować nad ustawami, których celem było przeciwdziałanie chaosu w polskim wymiarze sprawiedliwości, do którego mogło dojść w wyniku kwestionowania statusu sędziów przez innych sędziów, Viera Jourova wysłała list do polskich władz, w którym zaapelowała o wstrzymanie prac nad proponowanymi przepisami. Wyraziła opinię, że godzą one w praworządność i są sprzeczne z wartościami UE. Jednocześnie zaapelowała do polskiego rządu o podjęcie dialogu z Komisją Europejską w celu znalezienia lepszych rozwiązań. 

- To było działanie bezprecedensowe i bezprawne, dlatego, że Komisja Europejska nie może ingerować w tworzenie prawa krajowego na etapie trwania prac parlamentarnych. Ewentualne uwagi do przepisów, które są ustalane w danym państwie może zgłaszać dopiero po zakończeniu całego procesu legislacyjnego - mówi portalowi PolskieRadio24.pl poseł Prawa i Sprawiedliwości Tomasz Rzymkowski. 

Wspomniany list to nie jedyny przykład wywierania nacisków przez wiceszefową KE ws. ustaw sądowych jeszcze na etapie procesu legislacyjnego. Viera Jourova zaprosiła do Brukseli marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego na konsultację w sprawie wspomnianych przepisów tuż przed debatą, która była poświęcona tej ustawie w izbie wyższej. Politycy opozycji nie widzieli jednak w tych działaniach niczego złego, a wręcz przeciwnie. 

- Dialog z KE pozwoli nam w Senacie wypracować takie rozwiązania, które nie będą w sprzeczności z tym, czym kieruje się Unia Europejska - w ten sposób wspomnianą wizytą w Brukseli uzasadniał marszałek Senatu Tomasz Grodzki z PO. W ocenie polityków PiS prowadzenie konsultacji z KE na etapie prac parlamentarnych jest nadinterpretacją przepisów.

- Państwa członkowskie i ich parlamenty uczestniczą w procesie opiniowania aktów prawnych Unii Europejskiej, traktaty nie przewidują natomiast takiej możliwości w drugą stronę. Komisarz Jourova chce przypisywać sobie kompetencje, do których nie ma prawa - tłumaczy Rzymkowski. 

Polityki podwójnych standardów cd. 

Co ciekawe nowa wiceszefowa KE ma uwagi do funkcjonowania praworządności w Polsce podczas, gdy w jej rodzinnym kraju niezależność władzy sądowniczej jest dużo mniejsza. W Czechach nie ma instytucji analogicznej do KRS, a o powoływaniu sędziów decyduje minister sprawiedliwości i prezydent. Czescy sędziowie w porównaniu z polskimi, mają też dużo słabsze gwarancje konstytucyjne dotyczące niezawisłości. - Zwracanie Polsce uwag w kwestii praworządności jest moralnością Kalego - uważa poseł Rzymkowski, który dodaje jednocześnie, że jest jeszcze za wcześniej, aby stawiać krzyżyk przy jej nazwisku.

- Komisarz Jourova częściowo wchodzi w koleiny swojego poprzednika, ale jestem ostrożnym z podejmowaniem końcowych ocen wobec jej osoby. Najbliższe tygodnie pokażą, czy pójdzie drogą Timmermansa, czy będzie konstruktywana i zrozumie, że Unia Europejska jest "Europą ojczyzn" - wyjaśnia poseł PiS-u. 

Czeska polityk nie jest samodzielna?

W ocenie Artura Wróblewskiego, politologa z Uczelni Łazarskiego Vera Jourova nie jest niezależna w swoich działaniach. - Naiwnością jest myślenie, że czeska polityk funkcjonuje autonomicznie. Wydaje się, że jej działania są odzwierciedleniem woli szefowej KE oraz tych, którzy są prawdziwymi decydentami w Unii Europejskiej - uważa ekspert. Rozmówca portalu PolskieRadio24.pl jest przekonany, że Jourova wykonuje zadania zlecone jej przez szefową KE. 

- Ona w jest tylko pionkiem w tej grze. Szefem Komisji Europejskiej jest Ursula von der Leyen i działania podejmowane przez Jourovą są podejmowane za jej zgodą. A to może oznaczać, że żebrząc o poparcie dla jej kandydatury oszukała polski rząd - uważa Wróblewski. W ocenie politologa Uczelni Łazarskiego von der Leyen może być narzędziem polityki niemieckiej i stąd działania mające na celu atakowanie polskiego rządu. 

- Wpływowe koła w Niemczech dążą do tego, żeby kontrolować Polskę, chociażby z punktu widzenia interesów gospodarczych. Nie jest im na rękę wybijanie się naszego kraju na suwerenność - uważa ekspert. Wśród przykładów suwerennych działań polskiego rządu, które nie podobają się u naszych zachodnich sąsiadów wymienia on Inicjatywę Trójmorza, ściągnięcie amerykańskich żołnierzy do Polski, blokowanie Nord Stream 2 czy kontestowanie protekcjonistycznych interesów Niemiec.

- Von der Leyen być może realizuje politykę polegającą na nękaniu Polski po to, aby szkodzić obecnemu rządowi i wzmacniać spolegliwą wobec Niemiec opozycję. Dzieję się tak, ponieważ polska opozycja jest słaba. Przegrała wszystkie dotychczasowe wybory i bez pomocy zewnętrznej nie jest w stanie wygenerować, intelektualnie i merytorycznie, czegoś co pozwoliłoby jej powrócić do władzy - kończy Wróblewski. 

MF, PolskieRadio24.pl  

Polecane

Wróć do strony głównej