Zaradkiewicz o publikacji "GW": to próba odwrócenia mojej uwagi od wykonywania obowiązków I prezesa SN
W rozmowie z portalem wPolityce.pl, wykonujący obowiązki I prezesa Sądu Najwyższego prof. Kamil Zaradkiewicz odniósł się do artykułu "Gazety Wyborczej", w którym zarzucono mu m.in. mobbing wobec podwładnego. Ocenił, że publikacja ta miała na celu odwrócenie jego uwagi od spraw związanych z Sądem Najwyższym.
2020-05-05, 22:55
- Zapewniam, że każda taka próba nie powiedzie się, ponieważ zadania te, tak jak już zapewniałem, będę wykonywał z najwyższą starannością i niezależnością - skomentował artykuł "GW" sędzia.
Powiązany Artykuł
Kamil Zaradkiewicz uchylił decyzję Małgorzaty Gersdorf. Wiemy, co ze sprawami Izby Dyscyplinarnej
Chodzi o publikację "GW" w której Kamilowi Zaradkiewiczowi zarzucono m.in. mobbing wobec podwładnego, a także odniesiono się do jego życia prywatnego. "Gazeta Wyborcza" opisała jak sędzia, który w 2013 r. kierował w Trybunale Konstytucyjnym Zespołem Orzecznictwa i Studiów, nad ranem przyszedł w piżamie do Trybunału. Prof. Andrzej Rzepliński, w 2013 r. prezes TK, opowiedział o tym w artykule dziennika. Kamil Zaradkiewicz - według tej relacji - miał się zatruć grzybami halucynogennymi.
>>>[CZYTAJ TAKŻE] SN bez portretów komunistycznych sędziów. Decyzja prezesa Zaradkiewicza
- To jest klasyczna publikacja, na którą każda reakcja z mojej strony byłaby tłumaczeniem w stylu "dlaczego przestałem już bić żonę". W jakikolwiek sposób nie odniósłbym się do tego materiału, to musiałbym tłumaczyć się ze swojego życia prywatnego, a nawet intymnego - powiedział Kamil Zaradkiewicz portalowi. Wyraził także zażenowanie i smutek z tego powodu, że są dziennikarze, którzy posługują się tego typu metodami.
REKLAMA
"Prezes TK nie podjął wobec mnie postępowania"
Prof. Andrzej Rzepliński powiedział też "GW", że w 2013 r. musiał zajmować się skargą, która wpłynęła od młodego prawnika zatrudnionego pod kierownictwem Kamila Zaradkiewicza w Zespole Orzecznictwa i Studiów. Prawnik miał skarżyć się na mobbing, z powodu którego musiał iść na zwolnienie lekarskie.
Powiązany Artykuł
"Działanie godzące w dobra osobiste". Wiceprezes Ordo Iuris o publikacji "GW" dot. Zaradkiewicza
- Należy przypomnieć, że to pracodawca, a w tym wypadku był to prof. Andrzej Rzepliński, w pełni odpowiada za zapobieganie zjawiskowi mobbingu i reagowanie na wszelkie zarzuty tego rodzaju. W sprawie opisanej przez "Gazetę Wyborczą" pan prezes Rzepliński miał pełne rozeznanie okoliczności i to nie tylko zarzutów, ale także wyjaśnień, które złożyłem w związku z tymi zarzutami, a o których nie ma choćby wzmianki w tej publikacji. Co znamienne, ówczesny prezes TK nie podjął żadnego postępowania wobec mnie, co świadczy o tym, iż po złożeniu przeze mnie wyjaśnień w sprawie rzekomego mobbingu nie dostrzegł on podstaw do wszczęcia takiej procedury. Podnoszenie zatem tej kwestii dzisiaj uważam, delikatnie rzecz ujmując, za nieporozumienie. To raczej pan Rzepliński powinien wyjaśnić, czy i jakie działania podjął w tamtym czasie - wskazał Kamil Zaradkiewicz.
Kroki prawne niewykluczone
W rozmowie sędzia dodał, że nie wyklucza podjęcia kroków prawnych w związku z publikacją.
- Całkowicie skoncentruję się teraz na pracy w Sądzie Najwyższym i powierzonych mi zadaniach, a co do zarzutów i informacji zawartych w tekście "Gazety Wyborczej" i mojej decyzji dotyczącej ewentualnego podjęcia kroków prawnych, będę się tym zajmował w późniejszym czasie - oświadczył.
REKLAMA
bb
REKLAMA