Ekspert: na obecnym etapie epidemii wskazane są znaczne ograniczenia społeczne

2020-10-08, 12:21

Ekspert: na obecnym etapie epidemii wskazane są znaczne ograniczenia społeczne
Przechodnie w maseczkach ochronnych. Foto: PAP/Paweł Supernak

- Na obecnym etapie epidemii wskazane jest ograniczenie zgromadzeń do minimum - ocenił mikrobiolog dr Tomasz Wołkowicz z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny.

Tomasz Wołkowicz przypomniał, że o jesiennej fali zachorowań mówiło się już dawno, więc notowane ich wzrosty były spodziewane. Zauważył też, że skala wzrostu jest dość duża w całej Europie. - Może być niestety tak, że w bliskiej perspektywie rekord będzie gonił rekord - ocenił mikrobiolog.

Powiązany Artykuł

Koronawirus Polska 1200 PAP.jpg
Najwięcej zgonów i zakażeń od początku pandemii. Resort zdrowia podał najnowsze dane dot. koronawirusa

Jego zdaniem to, że sytuacja w związku z koronawirusem się rozwija, jest naturalną koleją rzeczy. - Musimy się z tym liczyć, że w najbliższym czasie może być gorzej - dodał.

Jak jednak przekonywał, w tej chwili mamy większe moce przerobowe choćby w kwestii diagnostyki. - Ten system został mocno dopracowany od czasu wiosny, gdy wszyscy na świecie dopiero orientowali się w ogóle, jak badać tego wirusa - wskazał mikrobiolog.

- Teraz jesteśmy lepiej przygotowani i lepiej znamy tego wirusa. To bardzo dobrze, ale teraz też musimy się mierzyć z dużo większymi problemami - zauważył. - Wydaje się, że sam wirus może też stawać się coraz bardziej zakaźny, ale równocześnie coraz mniej groźny. Taki mechanizm jest w biologii normalny, a mechanizmy ewolucji sprzyjają właśnie selekcji wariantów patogenu, które poprzez mniejszą zjadliwość sprzyjają jego rozprzestrzenianiu się - mówił.

"To nie jest restrykcja"

Wołkowicz wyraził nadzieję, że sytuacja nie stanie się na tyle poważna, by musiał być rozważany drugi lockdown na kształt pierwszego.

Na uwagę, że są wydzielone strefy i wytyczone w nich ograniczenia, odparł, że "ograniczenie zgromadzeń ze 150 do 100 osób to zejście z bardzo dużego zgromadzenia do dużego". - To nie jest restrykcja - ocenił. To samo, jego zdaniem, dotyczy ograniczenia do 100 metrów odległości między zgromadzeniami.

- Wszelkie zgromadzenia powinny być ograniczone do minimum, bo 50 osób w strefie czerwonej to jest nadal bardzo dużo - przekonywał. I tak problemem są zarówno zgromadzenia, jak i chociażby transport publiczny czy msze. Warto rozważyć ograniczenia w tych zakresach, w których działania będą relatywnie najmniej dokuczliwe dla gospodarki i społeczeństwa, natomiast mogą pomóc ograniczyć gwałtowne rozprzestrzenianie się wirusa.

Ocenił również, że mniej efektywne i mniej istotne jest wprowadzanie obowiązku noszenia maseczki w otwartej przestrzeni, niż byłoby ograniczenie zgromadzeń. - W wolnej przestrzeni, ale w miejscach, gdzie ludzie są blisko, np. pod wiatą przystanku autobusowego, maseczka jest istotna, w zamkniętych pomieszczeniach - bardzo ważna, ale ta konieczność nie przekonuje mnie w otwartej przestrzeni, gdzie nie jesteśmy tak blisko z innymi ludźmi i gdzie można zachować ten dystans - mówił.

- Natomiast warto też zwracać stale uwagę na poprawność noszenia maseczek, która musi zakrywać zarówno usta jak i nos. Na ulicy, w sklepach, w różnych lokalach widać, że maseczki notorycznie są noszone nieprawidłowo, zaś to jest de facto równoznaczne z brakiem tej maseczki - podkreślił Wołkowicz.

"Wzrost zainteresowania szczepionkami na grypę"

Ekspert zwrócił jednocześnie uwagę, że pozytywnym trendem związanym z epidemią jest wzrost zainteresowania szczepionkami na grypę. - Po tylu latach, kiedy ciężko było zachęcić ludzi do szczepienia, dziś mówimy o problemie z dostaniem tej szczepionki. Specjaliści trąbią o tym od lat, a ludzie dopiero teraz w końcu się na to otworzyli - mówił. Drugim pozytywem - wskazywał - jest fakt, że być może dzięki zachowaniu obostrzeń, częstszym myciu rąk i noszeniu maseczki mniej będą się rozwijać inne choroby zakaźne.

mg

Polecane

Wróć do strony głównej