Paszport dyplomatyczny dla Polaka w śpiączce. Dokumenty są już na Wyspach

2021-01-22, 19:31

Paszport dyplomatyczny dla Polaka w śpiączce. Dokumenty są już na Wyspach
Szpital w Plymouth ponownie odłączył rurki, którymi był odżywiany mężczyzna. Foto: shutterstock.com/KANOWA; twitter.com/@tomaszgm80

- Paszport dyplomatyczny Polaka, który jest w śpiączce powinien już być w Anglii - powiedział w rozmowie z Polskim Radiem wiceminister spraw zagranicznych Piotr Wawrzyk. Dokument został wysłany dziś wcześnie rano.

Jak mówił wiceminister, teraz strona polska czeka na wypełnienie procedur po stronie brytyjskiej. Najpierw sąd na Wyspach rozpatrzy wniosek o złożenie podpisu na paszporcie, żeby był ważnym dokumentem.

Piotr Wawrzyk zakłada, że to może się wydarzyć w ciągu weekendu. - W tym przypadku oczywiście nie chodzi o fizyczny podpis, tylko o prawną formułę zgody sądu. W ramach pandemii sądy teraz rozpatrują wszystkie sprawy w trybie online. Biorąc pod uwagę tempo sprawy - tak jak i u nas są sędziowie, którzy dyżurują również w weekendy - wyobrażamy sobie, że tak się to odbędzie - mówił wiceminister.

Powiązany Artykuł

1200_eutanazja_shutterstock.png
Robert Tekieli: szpitale, które miały leczyć, dziś zabijają

Ekspresowe tempo

Po rozpatrzeniu wniosku przez sąd, do zakończenia procesu będzie jeszcze niezbędne złożenie wniosku do władz brytyjskich. - Będziemy notyfikowali stronie brytyjskiej, że mamy nowego dyplomatę - mówił Piotr Wawrzyk.

Wiceminister spraw zagranicznych zaznaczył, że jest to precedensowa sprawa. Podkreślił, że strona polska zrobiła wszystko, co można, teraz ważąca będzie odpowiedź strony brytyjskiej.

- Wykonujemy w ekspresowym tempie działania, które zwykle zajmują tygodnie jeżeli nie miesiące. Do tej pory potykaliśmy się, w cudzysłowie oczywiście, o działania władz brytyjskich. Wszyscy mają świadomość, także władze brytyjskie, że tu chodzi o czas, więc myślę, że ta decyzja będzie szybko, ale trudno nam określić w tej chwili, kiedy to nastąpi, bo to jest suwerenna decyzja władz brytyjskich - mówił wiceminister.

Posłuchaj

Wiceminister spraw zagranicznych: paszport Polaka w śpiączce powinien być już w Anglii (IAR) 0:22
+
Dodaj do playlisty

Śpiączka po zatrzymaniu akcji serca

Polak, który od kilkunastu lat mieszka w Anglii, 6 listopada zeszłego roku doznał zatrzymania pracy serca na co najmniej 45 minut. W wyniku tego - według angielskiego szpitala - doszło do poważnego i trwałego uszkodzenia mózgu. W związku z tym szpital w Plymouth wystąpił do sądu o zgodę na odłączenie aparatury podtrzymującej życie. Zgodzili się na to mieszkający w Anglii żona i dzieci mężczyzny. Przeciwne są temu jednak mieszkające w Polsce matka i siostra, a także mieszkające w Anglii druga siostra i siostrzenica.

15 grudnia brytyjski Sąd Opiekuńczy uznał, że w obecnej sytuacji podtrzymywanie życia mężczyzny "nie jest w jego najlepszym interesie" i w związku z tym odłączenie aparatury podtrzymującej życie będzie zgodne z prawem, zaś mężczyźnie należy zapewnić opiekę paliatywną tak, aby do czasu śmierci zachował jak największą godność i jak najmniej cierpiał.
Aparatura podtrzymująca życie była dwukrotnie odłączana - najpierw na dwa, następnie na pięć dni - ale później była znów podłączana w związku z wnioskiem o apelację, którego nie przyjęto, a później w związku z nowymi dowodami przedstawianymi przez tę część rodziny, która walczy o podtrzymywanie życia mężczyzny.

Rodzina złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, ten skargę jednak odrzucił. To pozwala szpitalowi ponownie odłączyć podawanie mężczyźnie pożywienia i wody.

"Zachowanie godności pacjenta poprzez zastosowanie umierania z głodu"

- W klinice Budzik w Olsztynie wybudzali się pacjenci podobni do Polaka w śpiączce mieszkającego w Wielkiej Brytanii - powiedział Polskiemu Radiu członek rady nadzorczej kliniki, neurochirurg, prof. Wojciech Maksymowicz. Lekarz mówił, że mężczyzna, o którego przewiezienie do Polski stara się nasza dyplomacja, jest chorym z uszkodzeniem mózgu, stopień uszkodzenia wykażą badania, ale Polak nie jest w stanie terminalnym.

Powiązany Artykuł

1200_szpital_shutterstock.png
Trwa walka o życie Polaka w śpiączce. Brytyjscy politycy odpowiedzieli na list Elżbiety Witek

Wojciech Maksymowicz wskazywał na badania brytyjskich naukowców, z których wynikało, że w 40 proc. przypadków tacy chorzy byli błędnie zdiagnozowani. - Nie jest to wcale takie jednoznaczne, w jakim on jest stanie. Na pewno żyje i na pewno żyje jego mózg. I to zupełnie wystarczy, żeby takim człowiekiem się zajmować - mówił neurochirurg.

Profesor mówił, że w klinice Budzik chorzy w śpiączce są nie tylko podtrzymywani przy życiu, ale jest prowadzona odpowiednio dostosowana terapia. - Staramy się takich chorych obudzić na zasadzie bardzo intensywniej neurorehabilitacji z udziałem dużego zespołu ludzi zarówno od fizjoterapii, rehabilitacji ogólnej, mięśniowej jak i neuropsychologów, neurologopedów. To jest bardzo złożony proces wielomiesięcznych starań, który w pewnym procencie kończy się pomyślnie. 27 chorych w ciągu trzech lat udało nam się wybudzić, niektórzy byli w dosyć podobnym stanie - mówił profesor.

Wojciech Maksymowicz zwrócił uwagę, że Polak samodzielnie oddycha, do przeżycia nie potrzebuje maszyny z tlenem, lecz jedzenia. - To jest kuriozalne, że nie chodzi o żadne podłączanie nadzwyczajnej aparatury, o której często się mówi. To jest tylko kwestia żywienia i pielęgnacji. Trudno zrozumieć uzasadnienie zachowania godności pacjenta poprzez zastosowanie umierania z głodu - mówił profesor Maksymowicz.

jp

Polecane

Wróć do strony głównej