Epidemiolog: powrót edukacji stacjonarnej nie spowodował wzrostu zachorowań na COVID-19

- Powrót do szkół dzieci w klasach I-III nie spowodował wzrostu zakażeń - powiedział wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Dodał, że dwa tygodnie od przywrócenia edukacji najmłodszych uczniów to wystarczający czas, aby to ocenić. W szkolnictwie, jego zdaniem, jest pole na dalsze otwarcie.

2021-02-02, 11:55

Epidemiolog: powrót edukacji stacjonarnej nie spowodował wzrostu zachorowań na COVID-19
Do nauki stacjonarnej wróciły dzieci z klas I - III . Foto: Dariusz Gorajski / Forum

Ministerstwo Zdrowia podało we wtorek, że potwierdzono 4326 nowych zakażeń koronawirusem. Najwięcej przypadków w województwie mazowieckim - 596, najmniej w opolskim - 55. W wyniku COVID-19 zmarły 253 osoby. Siedem dni temu nowych zakażeń było 4604, a zgonów 264.

- Mamy stabilizację danych epidemicznych na średnim poziomie dziennym ok. 5 tysięcy nowych przypadków. Dynamika spadkowa tydzień do tygodnia to ok. 6-7 procent. W tym tempie też można opanować epidemię, ale zajmie to jeszcze ok. 2,5 miesiąca. Wówczas zejdziemy do zdecydowanie niższych poziomów - ocenił prof. Gut.

Powiązany Artykuł

szkoła 1200 Forum.jpg
Bezpieczna edukacja w dobie pandemii. Blisko 99 proc. klas I-III pracuje w trybie stacjonarnym

Zastrzegł, że stanie się to oczywiście tylko wtedy, gdy społeczeństwo będzie się zachowywało odpowiedzialnie. Pytany o możliwe znoszenie restrykcji przypomniał, że 1 lutego taki ruch nastąpił.

- Musimy przynajmniej 10 dni poczekać i zobaczyć jego efekty. Jeżeli statystyki się nie pogorszą - można otwierać kolejne branże i sprawdzać dalej, co się dzieje - stwierdził ekspert.

REKLAMA

Zdaniem prof. Guta powrót do szkół dzieci w klasach I-III nie spowodował wzrostu zakażeń.

- Minęły od tego momentu dwa tygodnie, więc można to oceniać. Gdyby przekładało się to na duże ogniska - widzielibyśmy efekt w statystykach. Tak się nie stało. Na polu edukacji jest więc możliwość kolejnych poluźnień. Trzeba to jednak robić stopniowo - wskazał.

Czytaj również:


    Zdaniem eksperta, największy dylemat dotyczy restrykcji związanych z turystyką.

    REKLAMA

    - To nie stoki narciarskie i hotele same w sobie są problemem. I tu, i tu można, zachowując się odpowiedzialnie, uniknąć w łatwy sposób zakażenia. Problem polega jednak na czymś innym. Zdecydowanie chętniej skorzystają z tego od razu ci, którzy do restrykcji i zasad zdrowego rozsądku się nie stosują. Wzrośnie też społeczna mobilność. Gdyby udało się zrobić to tak, że stok jest otwarty, rodzina jedzie na cały dzień na narty i wraca do swojego domu - to nie ma problemu. Gdy będzie to wyjazd tygodniowy - z korzystaniem z hotelu i restauracji - sytuacja zmienia się diametralnie. Ta decyzja nie jest więc łatwa do podjęcia - ocenił prof. Gut.

    pg


    Polecane

    REKLAMA

    Wróć do strony głównej