Strzały na warszawskim Gocławiu. Jedna osoba nie żyje, druga została przewieziona do szpitala
W piątek w pralni na warszawskim Gocławiu doszło do śmiertelnego ataku. Interweniowała policja. - Jeden z policjantów oddał strzały - mówi portalowi PolskieRadio24.pl podkom. Rafał Retmaniak z Komendy Stołecznej Policji. W wyniku zdarzenia zmarła jedna osoba, druga trafiła do szpitala.
2021-05-07, 15:29
Do zdarzenia doszło w lokalu przy ulicy Bora Komorowskiego 4, w którym znajduje się pralnia. Policja została wezwana na miejsce zdarzenia około godz. 13.30. - Dostaliśmy zgłoszenie, że w jednym z lokali usługowych ktoś może potrzebować pomocy - relacjonuje podkom. Rafał Retmaniak.
Powiązany Artykuł
Policjanci w całej Polsce uczcili pamięć asp. Michała Kędzierskiego - policjanta zastrzelonego w Raciborzu
Drzwi do lokalu były zamknięte. Na miejsce zdarzenia przyjechali także strażacy, z których pomocą policja dostała się do środka. - W lokalu przebywali dwaj mężczyźni. Jeden mężczyzna stał z niebezpiecznym narzędziem w ręku, drugi leżał na ziemi - mówi portalowi PolskieRadio24.pl podkomisarz.
Posłuchaj
Pierwszy z mężczyzn miał na ciele liczne rany cięte i kłute. Zachowywał się agresywnie. - Nie reagował na wezwania policji do zachowania zgodnego z prawem - tłumaczy Rafał Retmaniak. Mężczyzna zaatakował funkcjonariuszy i podjął próbę ucieczki. - Jeden z policjantów oddał strzały - dodaje podkomisarz.
Z nieoficjalnych ustaleń PAP wynika, że w lokalu doszło do awantury między ojcem i synem. Mężczyzna, który zmarł w wyniku zdarzenia, był właścicielem pralni. Jego syn z ciężkimi obrażeniami – ranami kłutymi – został zatrzymany i trafił do szpitala.
REKLAMA
- Drugi mężczyzna nie żyje - informuje podkomisarz. Obecni na miejscu lekarze stwierdzili zgon.
Relacja świadka
Policyjną akcję przed pralnią widziała Pani Elżbieta, mieszkanka Gocławia. - Strażacy szli z bosakiem do pralni i nagle zaczęli uciekać. Trzech mężczyzn wyskoczyło i za czwartym uciekającym wyskoczył napastnik z nożem, zakrwawione miał ręce i tors zakrwawiony - opowiedziała reporterom PAP.
- Policjant krzyknął "niech pani ucieka". Wystraszyłam się. Policjant uciekał przed nim tyłem, a ten w ręku trzymał ten nóż. I ten policjant zaczął mu strzelać w nogi. No i złapali go z tyłu, upadł, zasłonili go i już nic nie widziałam - opisała kobieta.
Żaden z funkcjonariuszy policji nie odniósł obrażeń. Obecnie na miejscu trwają oględziny. Teren przed lokalem został ogrodzony. Czynności prowadzi prokurator.
REKLAMA
kp/PAP/IAR/PR24.pl
REKLAMA