Sprawa Ewy Tylman. Nieznany nadawca przesłał nowe dowody
Przesyłka z listem i załączonymi dwoma telefonami komórkowymi, w których mają być nowe informacje ws. śmierci Ewy Tylman, trafiła do poznańskiego sądu. To nowy dowód w ponownym procesie Adama Z., oskarżonego o zabójstwo młodej kobiety.
2021-05-21, 11:57
Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 r.; po kilku miesiącach z Warty wyłowiono jej ciało. Ze względu na znaczny rozkład zwłok biegli nie byli w stanie jednoznacznie określić przyczyny śmierci.
Powiązany Artykuł
Dla narkotykowych karteli "wyprał" 1,4 mld zł. Szef gangu sprowadzony do Polski
Według prokuratury, 23 listopada 2015 r. Adam Z. zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a potem nieprzytomną wrzucił do wody. Zarzucane mu przez prokuraturę zabójstwo z zamiarem ewentualnym jest zagrożone karą do 25 lat więzienia lub dożywociem.
Przedłużający się proces
Proces Adama Z. toczył się przed poznańskim sądem okręgowym od stycznia 2017 r. W kwietniu 2019 r. Sąd Okręgowy uznał, że Adam Z. nie zabił Ewy Tylman i uniewinnił go od zarzutu zabójstwa z zamiarem ewentualnym. W styczniu 2020 r. Sąd Apelacyjny w Poznaniu wydał prawomocny wyrok w tej sprawie. Uchylił wyrok sądu pierwszej instancji i skierował sprawę do ponownego rozpoznania.
Sąd Okręgowy w Poznaniu kontynuował w piątek ponowny proces Adama Z. Sędzia Katarzyna Obst poinformowała na rozprawie, że do akt sprawy został dołączony nowy dowód. Jak tłumaczyła, biuro detektywistyczne przesłało do komisariatu w Łodzi pismo o treści: "w załączeniu przesyłam korespondencję (…) która została odebrana jako polecona od osoby podającej się w tytule nadawcy jako Wojtek Afera (…) Przedmiotowa przesyłka jako polecona za potwierdzeniem odbioru została odebrana zgodnie z miejscem adresowym. We wskazanej przesyłce w dużej kopercie bąbelkowej znajdowały się dwa telefony komórkowe oraz kartka formatu A4 z treścią, cytuję »szanowni państwo, w związku z bardzo ważnymi informacjami, które znalazłem w telefonach, które wyrzucił radny Krakowa Sebastian A. dotyczą zamordowanej Ewy Tylman. Przesłałem je pod adres waszej agencji, dane na kopercie są nieprawdziwe z powodu bezpieczeństwa, gdyż nie chce skończyć jak Ewa Tylman«" – cytowała sędzia.
REKLAMA
- Wyłudzili 1,7 mln zł oszukując na "funkcjonariusza CBŚP". Zatrzymano pięć osób
- Udana akcja IPN i ABW. Odzyskano kolejne dokumenty służb PRL
Dodała, że według informacji przekazanej sądowi, telefony nie były uruchamiane w biurze detektywistycznym, a od razu przekazane policji, która przesłała dowód do sądu.
- W związku z powyższym, wydane zostanie - po ustaleniu danych odpowiedniego biegłego z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu – postanowienie o tym, aby oba telefony zostały przez uprawnioną do tego osobę otwarte, sprawdzone, a wszelka treść, która w tych telefonach jest zawarta, żeby została wydrukowana, żeby zostały stworzone stenogramy, tak żeby można było stwierdzić, czy jakiekolwiek informacje, które w ramach tych telefonów są zawarte – jeżeli w ogóle takowe są – możliwe były do skontrolowania i to w taki sposób, by nie było zarzutu jakiegoś ingerencji w treści, które ewentualnie są w tych telefonach umieszczone - powiedziała sędzia.
Powiązany Artykuł
Miał w brzuchu 1,5 kilograma heroiny w kapsułkach. Przemyt ujawnił tomograf
Kolejna rozprawa ma się odbyć na początku sierpnia.
REKLAMA
Fałszywy trop to cios dla rodziny
Pełnomocnik rodziny Ewy Tylman, adw. Mariusz Paplaczyk powiedział mediom po rozprawie, że "musimy pamiętać, że w sprawie zgromadzono przeszło dwa tomy anonimów, które miały wyjaśniać co się stało z Ewą Tylman. Każdy taki anonim to dla moich klientów pewna nadzieja, która była, ponieważ w sytuacji, kiedy poszukiwano Ewy Tylman, każdy sygnał był brany pod uwagę. Ale każdy fałszywy anonim to był cios dla rodziny, kiedy podtrzymywał fałszywą nadzieję".
- Prokuratura zebrała te anonimy, złożyła je do sądu w dwóch tomach, nie bagatelizując żadnego z nich. Jeśli w toku procesu przychodzi informacja, że są telefony zawierające jakieś istotne informacje dotyczące śmierci Ewy Tylman – to znowu powstaje ta nadzieja po stronie rodziny, że być może są tam jakieś informacje, które są przełomowe. To jest naturalne, że każdy liczy, że być może ktoś odnalazł coś istotnego. Natomiast podchodzimy do tego z dużą ostrożnością, mając na uwadze, że dotychczas te dwa tomy już pozyskanych w taki sposób informacji od ludzi – okazały się po prostu nieprawdziwe - zaznaczył Paplaczyk.
as
REKLAMA