Stan wyjątkowy(-o) potrzebny. Felieton Miłosza Manasterskiego
"Wielu posłów opozycji, którzy na co dzień mieszkają w dobrze strzeżonych domach i mieszkaniach w chronionych budynkach, odmówiło wczoraj prawa do bezpieczeństwa mieszkańcom polskiego pogranicza" - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.
2021-09-07, 14:16
Syty głodnego nie zrozumie - mówi stare porzekadło. A wyprawy posłów i aktywistów na polsko-białoruską granicę nie przyniosły im ani krzty zrozumienia dla sytuacji mieszkańców tamtych terenów. Zniesienia stanu wyjątkowego żądali także mieszkańcy… Warszawy, protestujący pod Sejmem. Podział na Polskę powiatową i Polskę wielkich miast znowu się pogłębił. Dla tej drugiej Irakijczyk, Somalijczyk czy Afgańczyk, współpracujący z reżimem Łukaszenki, są dużo ważniejsi od Polaków z poleskich i podlubelskich wiosek.
Powiązany Artykuł
Siatka chroniąca zwierzęta i 40 km płotu. Szef MON o wzmacnianiu granicy z Białorusią
Opozycja po powrocie Donalda Tuska miała być skuteczniejsza, a rząd po dymisji Jarosława Gowina - słabszy. Tego jednak nie widać, zarówno w sondażach, jak i w parlamentarnej rzeczywistości. W Sejmie znalazła się znacznie liczniejsza niż wymagana większość do zatwierdzenia stanu wyjątkowego. Stanu wyjątkowo potrzebnego - dla ochrony mieszkańców pogranicza i powstrzymania psychologicznej wojny hybrydowej prowadzonej przez Rosję, Białoruś i ich sojuszników w Polsce.
Satysfakcja z wyniku głosowania w Sejmie nie powinna nikomu przesłonić faktu, że mamy powód do ogromnego niepokoju o standardy życia politycznego w Polsce, a przede wszystkim o lojalność wobec państwa polskiego licznej części przedstawicieli opozycji. Wczorajsza debata sejmowa polegała na odmienianiu przez wszystkie przypadki słowa "bezpieczeństwo" przy jednoczesnym braku zrozumienia przez opozycję, na czym to bezpieczeństwo w istocie ma polegać. W sytuacji poważnego zagrożenia przedstawiciele PO, PSL i Lewicy wykazali się teflonową odpornością na informacje służb, także te podane im bezpośrednio przez premiera Mateusza Morawieckiego i ministra Mariusza Kamińskiego. Powtarzali kłamstwa i manipulacje, a posłanka Klaudia Jachira dzieliła się nawet wytworami własnej wyobraźni na temat imigrantów koczujących po białoruskiej stronie (głodni, chorzy, umierający, krzyczą całą noc). Do historii przejdzie wypowiedź poseł Urszuli Tracz, że w zaporach budowanych na granicy polsko-białoruskiej trzeba zrobić przejścia dla zwierząt… Niemniej kuriozalne były stwierdzenia posła Lewicy Krzysztofa Gawkowskiego, który jednocześnie żądał przyjmowania imigrantów i… uszczelnienia granicy.
Do ekscesów opozycji na sali sejmowej już zdołaliśmy się przyzwyczaić. Teraz jednak widzami nędznego widowiska celebrytów ław poselskich są także czujne oczy służb Łukaszenki i Putina. Wczorajsza debata dostarczyła im wspaniałego materiału propagandowego. Po pierwsze, nikt nie jest dla białoruskiego czy rosyjskiego odbiorcy bardziej wiarygodny niż polski poseł, który mówi, że w jego kraju jest chaos, granica jest dziurawa, imigranci traktowani nieludzko, rząd sobie z niczym nie radzi. O ile białoruska propaganda jest przeznaczona głównie na użytek wewnętrzny, o tyle rosyjska, za sprawą choćby anglojęzycznej Russia Today czy serwisów Sputnik, ma zasięg światowy. Posłowie opozycji dostarczyli więc wspaniałej ilustracji do moskiewskiej opowieści, że Polska jest krajem słabym, choć jednocześnie agresywnym, nieludzkim i źle rządzonym. Stąd już droga bliska do tezy, że Polski w ogóle nie powinno być, że można ją zaatakować, podzielić między sąsiadów, ukarać za jej arogancję.
REKLAMA
Opozycja nie tylko aktywnie osłabia Polskę, ale także ośmiesza parlamentaryzm. Obydwa reżimy, zarówno białoruski, jak i rosyjski, opierają swoje istnienie na tworzeniu przekonania, że realna demokracja jest dysfunkcjonalna. Że gdyby w miejsce "rządów silnych liderów" władze powierzyć parlamentarzystom, kraje te pogrążyłyby się w chaosie. Nikt w Moskwie ani w Mińsku już nie mówi, że Łukaszenka i Putin to najcudowniejsi przywódcy na świecie. Za to wpaja się Rosjanom i Białorusinom, że bez nich dwóch byłoby tylko gorzej. To przekonanie łatwo podbudować obrazkami opozycji w polskim Sejmie, rajdem posła Sterczewskiego, przygranicznymi popisami posłanki Jachiry… "Naprawdę chcecie takiej demokracji?" – pytają reżimy ze Wschodu.
Powiązany Artykuł
Stan wyjątkowy zostanie przedłużony? Terlecki: wszystko zależy od postawy władz Białorusi
To pytanie jest adresowane też do nas. Czy chcemy takiej demokracji, w której posłowie głosują przeciwko stanowi wyjątkowemu, bo do Sejmu nie przyszedł prezydent Andrzej Duda? Cierpiący na deficyt uwagi i przejęci własną ważnością, posłowie nie mogli przeżyć, że osobiście głowa państwa nie prosi o ich głosy. Nie wystarczyła im obecność szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawła Solocha i przedstawiona przez niego wyczerpująca informacja o sytuacji.
Czy chcemy takich posłów, którzy nie tylko podważają kompetencje rządu, ale także podlegających mu, niezależnych służb? Czy uznajemy za normalne, że w obliczu zagrożenia państwa opozycja kwestionuje w ogóle ideę strzeżenia granic, a wspierani przez nią "aktywiści" niszczą umocnienia?
Politycy podważający wiarygodność Straży Granicznej, Wojska Polskiego, policji i innych służb nie są standardem dojrzałych demokracji. Nawet najsilniejsza niechęć polityczna do rządu nie powinna być przenoszona na przedstawicieli tych służb. Wręcz odwrotnie, jest rzeczą naturalną, że w obliczu zagrożenia to właśnie wojsko i inne służby są doceniane i ich się słucha. Taka jest ich rola, do tego są przygotowane. Tak jak wobec zagrożenia zdrowia ufamy lekarzom, w przypadku pożaru zdajemy się na pomoc straży pożarnej, a w przypadku zagrożenia życia czy mienia podporządkowujemy się policji.
REKLAMA
Niszcząc zaufanie do naszego wojska i pograniczników opozycja rozbraja Polskę. We wczorajszej debacie przebijał żal, że media nie mogą przebywać na terenie objętym stanem wyjątkowym. Przedstawiciele opozycji insynuowali, że jeśli nie będzie kamer pewnej amerykańskiej telewizji, służby będą zachowywać się w sposób bezwzględny i okrutny. Jest dokładnie odwrotnie. Im mniej kamer i posłów opozycji na granicy, im mniej aktywistów z nożycami do drutu, tym bezpieczniejsze są Polska i pogranicze, a działania Łukaszenki - mniej skuteczne.
Miłosz Manasterski
REKLAMA