Gra o Turów. Felieton Miłosza Manasterskiego

2021-09-22, 14:28

Gra o Turów. Felieton Miłosza Manasterskiego
Do niedawna kompleks kopalni i elektrowni Turów nie kojarzył się z czystą energia. Teraz to się może powoli zmienić . Foto: PGE Polska Grupa Energetyczna/Twitter

To nie jest zwykły spór między sąsiadami. Sprawa Turowa to poważna gra, w której przegrana Polski może zagrozić nie tylko naszemu bezpieczeństwu energetycznemu, ale wręcz naszej suwerenności gospodarczej.

Powiązany Artykuł

mid-epa09478094 (1).jpg
Związkowiec z kopalni Turów: szykujemy się do wyjazdu do Luksemburga

Większość krajów Unii Europejskiej ma na koncie niewykonanie jednej lub nawet kilku decyzji TSUE, a jednak nikt im konta nie próbuje zająć. Tymczasem hiszpańska sędzia pracująca w trybunale w Luksemburgu żąda od Polski drakońskich kar – pół miliona euro dziennie z powodu niewykonania niewykonalnego tak naprawdę zabezpieczenia.

Nakaz zatrzymania wydobycia węgla z kopalni w Turowie a tym samym wyłączenia pobliskiej elektrowni nie ma sobie równych wśród skandalicznych decyzji sądów gospodarczych. "Od ognia, wojny i Trybunału Europejskiego uchroń mnie Panie!" – modlą się na pielgrzymkach wierzący przedsiębiorcy. Tryumfy święci Sąd Arbitrażowy przy Krajowej Izbie Gospodarczej. Ludzie biznesu bardziej od nieuczciwego partnera boją się decyzji takich jak sędzi Rosario Silva de Lapuerta, które mogą zrujnować każdą ze stron sporu, szukają więc arbitrażu bezstronnej instytucji dla rozstrzygnięcia konfliktów.

Metoda działania sędzi TSUE stawia ją w jednym rzędzie z prawdziwymi dyktatorami. Jeśli jedna osoba w Luksemburgu swoją decyzją może zamknąć przedsiębiorstwo będące utrzymaniem dla 60 tys. osób, wyłączyć źródło prądu elektrycznego dla dwóch milionów odbiorców i ciepła dla tysięcy mieszkań, to nie to wygląda na demokrację ani europejskie standardy. Jak trzeba być stronniczym i niewrażliwym społecznie, by podejmować takie kroki w świetle prawa (choć jednocześnie bez jasnych podstaw prawnych!). Z punktu widzenia strony skarżącej, po takim zabezpieczeniu w sprawie nie potrzeba już wyroku. To tak, jakby "zabezpieczyć" podejrzanego przez posadzenie na krześle elektrycznym.

Wokół Turowa toczy skomplikowana gra polityczno-biznesowa, w której swoje cele chcą zrealizować zarówno czescy politycy, jak i czesko-niemieckie kopalnie, tak samo Komisja Europejska i Trybunał Sprawiedliwości. Po stronie polskiego rządu są rozsądne argumenty, których w Luksemburgu ani w Pradze na razie nikt nie słucha, za to na szczęście przemawiają do polskiej opinii publicznej. Cały konflikt wokół Turowa jest przesadzony i nieproporcjonalny, podobnie jak naliczona przez TSUE kara. Z powodu Turowa Czechy i Morawy z pewnością nie zamienią się w Saharę, zwłaszcza, że polska kopalnia zapobiega i chce zapobiegać dalej ewentualnym szkodom środowiskowym. Toczące się w sprawie Turowa negocjacje z zaangażowaniem członków rządów obu krajów powinno satysfakcjonować Trybunał Sprawiedliwości UE. W sporach między stronami sądy z zasady na każdym etapie postępowania sugerują zawarcie porozumienia i wycofanie pozwu. Tymczasem zamiast kibicować wypracowaniu ugody poza Trybunałem, sędzia Rosario Silva de Lapuerta wtrąciła się w negocjacje wydając decyzję o karze dla Polski o wymiarze zupełnie nieprzeciętnym i całkowicie nieadekwatnym. Tak jakby w Turowie wydobywano złoto albo diamenty, a nie surowiec energetyczny, zaś czeskie browary z tego powodu nie miały już wody do produkcji swojego słynnego piwa.

Wykorzystując wygodny dla siebie konflikt w ramach Grupy Wyszehradzkiej, instytucje unijne testują jak dalece mogą krajom członkowskim dyktować swoją wolę i nimi sterować. Pół miliona dziennie to przecież kara nie na rzecz rządu Czeskiego, tylko Komisji Europejskiej. Zgodnie z zasadą, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Cała nadzieja, że także Czesi to zauważą i dojdą do wniosku, że jednak szkoda tych euro dla Brukseli.

Co Polska może zrobić w tej sprawie, poza kolejnymi próbami dogadania się z rządem w Pradze? Od komuny wyzwoliła nas "Solidarność", teraz jest nadzieja, że uratuje nas także przed sędziowskim dyktatem TSUE. Wojciech Ilnicki, przewodniczący KM NSZZ "Solidarność" Kopalni Węgla Brunatnego Turów zapowiada "drastyczne akcje protestacyjne" w Luksemburgu. Nie można się dziwić emocjom – trudno by pracownicy kopalni i elektrowni czekali z założonymi rękami, aż Trybunał wyśle ich na bezrobocie. Być może "Solidarności" uda się także zainteresować sprawą inne centralne związkowe i organizacje pracownicze poza Polską. Planowane protesty zapewne zwrócą także uwagę zagranicznych mediów i powinny poruszyć europejską i światową opinię publiczną.

Nie ma wątpliwości, że rząd powinien otrzymać wsparcie nie tylko od związków zawodowych, ale także wszystkich największych partii politycznych. Już dzisiaj wiemy, że to się nie uda. Poczucie wspólnoty narodowej i odpowiedzialności jest obojętne wielu kluczowym politykom opozycji. Małgorzata Kidawa-Błońska, była kandydatka PO na prezydenta, nie widzi problemu w ogóle problemu. – Jeżeli jest kara, to trzeba płacić – oceniła Małgorzata Kidawa-Błońska, komentując decyzję TSUE o nałożeniu na Polskę kar ws. kopalni Turów. I żeby nikt nie miał wątpliwości dodała: "Musimy na pewno kopalnię wygaszać".

Jest jednak odwrotnie – kar niesprawiedliwych nie można akceptować, a wygaszenie kopalni stworzy niebezpieczny precedens stanowiący zagrożenie nie tylko dla polskiej energetyki, ale w ogóle całej gospodarki. Każda działalność przemysłowa przecież niesie jakieś skutki dla środowiska, których szkodliwość łatwo przeszacować. Jeśli dzisiaj poddamy się bez walki w sprawie Turowa, jutro możemy mieć w TSUE kolejne sprawy w przypadku przygranicznych kopalni, fabryk albo elektrowni. A może także inwestycji położonych dalej od granic Polski. Jeśli pozew trafi w ręce sędzi Rosario Silva de Lapuerta, może ona zastosować zabezpieczenie przez zamknięcie. A zamknięcie działającej na konkurencyjnym rynku fabryki nawet tylko na kilka miesięcy, jest w praktyce likwidacją. Poprzez nieuczciwe postępowania można doprowadzić do upadku każde konkurencyjne dla firm zachodnich przedsiębiorstwo i każdą ważną inwestycję. Wszystko oczywiście w imię europejskiej sprawiedliwości i ekologii. Rozumie to doskonale rząd Mateusza Morawieckiego, który konsekwentnie w sprawie gra swoje i nie ulega emocjom.

Miłosz Manasterski

Polecane

Wróć do strony głównej