"Stoję murem za żołnierzami". Szef MON o kulisach interwencji wobec fotoreporterów na granicy
- Interwencja wobec - jak później się okazało - fotoreporterów była niezbędna - ocenił w czwartek szef MON Mariusz Błaszczak. Dodał, że obowiązkiem żołnierzy pełniących wartę jest ochrona kolegów i miejsca zgrupowania.
2021-11-18, 11:37
"Stoję murem za wszystkimi żołnierzami pełniącymi służbę na granicy. Interwencja wobec - jak później się okazało - fotoreporterów była niezbędna. Obowiązkiem żołnierzy pełniących wartę jest ochrona kolegów i miejsca zgrupowania" - napisał w czwartek na Twitterze szef resortu obrony narodowej Mariusz Błaszczak.
Wcześnie, w środę dowódca operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Tomasz Piotrowski ocenił, że zatrzymanie przez żołnierzy fotoreporterów na terenie przygranicznym było prawidłowe.
Powiązany Artykuł
Narada w BBN ws. sytuacji na granicy. Kumoch: trwają rozmowy nt. artykułu 4, ta opcja jest na stole
Oświadczył, że "absolutnie nikt nikogo nie uderzył, nikt nikomu nie ubliżał, nikt nikogo nie szarpał".
Z treści informacji Press Clubu Polska wynika, że we wtorek po południu w Wiejkach k. Michałowa, poza strefą objętą stanem wyjątkowym "grupa osób w mundurach Wojska Polskiego zaatakowała trzech fotoreporterów", którzy wykonywali swoje obowiązki dziennikarskie.
REKLAMA
Relacja fotoreporterów
Na podstawie relacji fotoreporterów podano, że "przed wykonaniem zdjęć dokumentujących obecność wojska w rejonie miejscowości Wiejki (...) podeszli do bramy, przedstawili się wartownikowi jako dziennikarze i uprzedzili, że będą z zewnątrz wykonywać fotografie".
Napisano także, że po zrobieniu zdjęć fotoreporterzy wsiedli do samochodu i chcieli wrócić do Michałowa, a wtedy drogę zastąpiły im "osoby w mundurach Wojska Polskiego", które "wyciągnęły fotoreporterów z samochodu, szarpiąc ich przy tym i używając wulgaryzmów".
Press Club Polska poinformował także, że "pozbawionych kurtek dziennikarzy skuto kajdankami i przetrzymywano ponad godzinę, do przyjazdu policji", a w tym czasie umundurowane osoby przeszukały samochód oraz przejrzały zawartość kart pamięci w aparatach fotograficznych fotoreporterów". Fotoreporterzy mieli zwracać uwagę, że może to być naruszenie tajemnicy dziennikarskiej.
es
REKLAMA
REKLAMA