Matactwa finansowe w partii Giertycha. Dziennikarz przypomina dawne śledztwo "Gazety Wyborczej"
W 2007 r. "Gazeta Wyborcza" donosiła, że działacze kierowanej przez Romana Giertycha Ligi Polskich Rodzin wyprowadzają pieniądze z partyjnego konta pod pozorem zawierania umów na ekspertyzy. Archiwalny artykuł przypomniał prezenter TVP1 Michał Adamczyk.
2021-12-28, 13:07
O Romanie Giertychu, kiedyś liderze Ligi Polskich Rodzin, w ostatnich tygodniach jest głośno za sprawą wniosku o tymczasowe aresztowanie. Prokuratura Regionalna w Lublinie wnioskuje o nie w związku z brakiem stawiennictwa na przesłuchaniach. Mecenas ma być przesłuchiwany w śledztwie ws. wyprowadzenia pieniędzy ze spółki giełdowej.
Ponadto, jak podała amerykańska agencja prasowa Associated Press, działająca przy Uniwersytecie w Toronto grupa Citizen Lab potwierdziła, że mecenas Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek mieli być inwigilowani za pomocą opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus. Przedstawiciele partii rządzącej zaprzeczają tym doniesieniom.
W kontekście ostatnich wydarzeń, prezenter "Wiadomości" TVP1 Michał Adamczyk przywołał na Twitterze artykuł o LPR z 2007 r., gdy rządy sprawowała koalicja Prawa i Sprawiedliwości, Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Wówczas "Gazeta Wyborcza" donosiła, że "zaufani ludzie Romana Giertycha wybierają miliony z konta Ligi Polskich Rodzin na walkę z systemem i »GW«". "Ponieważ to państwowa kasa i trzeba się rozliczyć, zawierają lipne umowy zlecenia na ekspertyzy" - czytamy w archiwalnym materiale.
Sfabrykowane umowy
W publikacji sprzed kilkunastu lat gazeta cytuje zeznania działacza LPR Jana Sz., który zgłosił się na policję we Wrocławiu. "Kierownictwo partii próbuje wmanewrować mnie w przekręty. Rok temu zadzwonił ktoś z centrali i zapytał, czy jestem chętny do pomocy przy kampanii wyborczej. Odpowiedziałem, że jak będzie trzeba, to pomogę. Minęło parę dni, przyszła umowa o dzieło między LPR a mną. Podpisana przez wiceprezesa Ligi Wojciecha Wierzejskiego. Nie podpisałem jej, bo żadnej pracy przecież nie wykonałem. Odesłałem puste druki do Warszawy, na adres partii przy Hożej. W marcu listonosz przynosi mi PIT, z którego wynika, że LPR odprowadziła zaliczkę na mój podatek dochodowy. Rzekomo partia miała mi wypłacić 2,5 tys. zł tytułem umowy o dzieło. A ja nie dostałem nawet złotówki, nie podpisałem przecież umowy!" - mówił mężczyzna.
REKLAMA
Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Apelacyjna we Wrocławiu. Jak dowiedzieli się dziennikarze "GW", śledczy potwierdzili w urzędzie skarbowym informację, że partia Romana Giertycha "istotnie wpłaciła zaliczkę na poczet podatku Jana Sz".
Milion złotych na ekspertyzy
Redakcja donosiła, że w dokumentach odkryto dowód na matactwa finansowe. Partia przelała setki tysięcy złotych za "umowy" kilkuset osobom z całej Polski. "Wśród nich są młodzi wszechpolacy z Poznania: bracia Dawid i Przemysław Piastowie. Pierwszy dostał od LPR 1,2 tys. zł, drugi - jak wynika z dokumentów - kilkanaście tysięcy. Te umowy są najprawdopodobniej fałszywe, tak w każdym razie zeznaje na przesłuchaniu Dawid" - pisała "GW". Wkrótce potem śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa.
Według dziennikarzy Liga Polskich Rodzin w latach 2005-2006 miała wydać około miliona złotych na różne "umowy", z których większość miała dotyczyć ekspertyz. "W sprawozdaniu nie ma słowa o tym, z jakiej branży te ekspertyzy, po co sporządzone i czego dotyczą" - czytamy.
Ponadto ekspertyzy miał przeprowadzać - za 10,5 tys. zł - szwagier lidera LPR-u. "To mąż siostry Romana Giertycha. Kiedyś pracował w stołecznym magistracie, ostatnio został członkiem zarządu PKP Cargo. Dzwoniliśmy kilka razy, by zapytać, jakie ekspertyzy zrobił LPR-owi, ale sekretarka nie chciała nas połączyć z szefem" - donosiła "GW".
REKLAMA
tvp.info/kp
REKLAMA