Pandemia Pegasusa. Felieton Miłosza Manasterskiego

Zanim zaczęliśmy mieć nadzieję na pożegnanie się już z pandemią SARS-CoV-2, na naszych oczach rozpoczyna się nowa pandemia. Najnowszym ogniskiem infekcji okazała się Najwyższa Izba Kontroli - pisze w swoim felietonie Miłosz Manasterski.

2022-02-08, 14:17

Pandemia Pegasusa. Felieton Miłosza Manasterskiego

Pegasus, o którym od dłuższego czasu jest głośno nie tylko w Polsce, to nazwa izraelskiego oprogramowania pozwalającego na przejęcie kontroli nad smartfonami. Narzędzie to jest na tyle skuteczne, że do korzystania z niego przyznały się służby wielu demokratycznych krajów. W związku z tym od kilku miesięcy na całym świecie podnoszona jest kwestia użycia, a także ewentualnego nadużycia Pegasusa.

Wielu oburza się, że służby w ogóle mogą posiadać takie narzędzia inwigilacji, zapominając zupełnie, że od lat świat zmaga z terroryzmem, przestępczością zorganizowaną i wrogimi działaniami krajów niedemokratycznych. Media wolnego świata z ekscytacją kolportują plotki o tym, że Pegasus został wykorzystany do podsłuchiwania takiego czy innego polityka. A politycy na całym świecie (ostatnim jest syn byłego premiera Izraela – Benjamina Netanjahu) dodają sobie wagi i znaczenia, sugerując, że oni również są ofiarami Pegasusa.

Zamieszanie globalne kreuje m.in. CitizenLabs, wypromowany na najważniejszy ośrodek kontroli narzędzi informatycznych do inwigilacji. Na działalności tego "Obywatelskiego Laboratorium" cieniem kładzie się sponsoring przez George'a Sorosa, multimilionera, który od lat nie ukrywa swojego celu: wpływania na światową politykę. CitizenLabs właśnie to robi i to na skalę międzynarodową.

Mimo wszystko cała gra przypomina szukanie czarnego kota w ciemnym pokoju. Pegasus jako bardzo zaawansowane oprogramowanie (jedno z wielu dostępnych na rynku) generalnie nie pozostawia oczywistych śladów użycia. Jeśli nawet takie ślady pozostawiał, to od tego są pracujący nad programem zdolni programiści, żeby to poprawić w kolejnej wersji. Generalnie wszystkie oskarżenia opierają się na domniemaniach i niejednoznacznych śladach, z których kluczowa okazuje się opinia eksperta z CitizenLab. Nawet jeśli wiele wskazuje na użycie oprogramowania szpiegującego, to nadal nie wiadomo, kto mógł go użyć. A kiedy zaś mówimy o poważnej polityce, to mówimy też o polu działania międzynarodowych wywiadów. Lista potencjalnych zainteresowanych wglądem w telefon tego czy innego przywódcy ma więc w przybliżeniu długość listy obecności na zebraniu ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych.

REKLAMA

Jednocześnie wbrew popularnym wyobrażeniom nie jest to ciągle narzędzie szybkie, łatwe i wygodne w użyciu. Faktyczne użycie Pegasusa wobec jednego tylko aparatu telefonicznego wymaga zaangażowania kilku techników, a także analityków, którzy będą w stanie przetworzyć pozyskane dane. Dlatego żadna służba na świecie wyposażona w Pegasusa nie będzie go stosować na dużą skalę i wobec osób, których znaczenie wywiadowcze jest znikome.

Tymczasem w Polsce debata o Pegasusie przybiera formy komiczne. Przede wszystkim ze względu na zgłaszane pretensje przez trzeci garnitur polityków, którzy "czują/są pewni", że byli inwigilowani przez izraelskie oprogramowanie. Medycyna zna wiele przypadków osób, które czują się obserwowane, podsłuchiwane i śledzone. Medycyna zna także skuteczne metody leczenia takich przypadków, a co najmniej łagodzenia ich objawów. Wiele wskazuje na to, że osoby, które czują się inwigilowane, powinny zgłosić się raczej do kliniki zdrowia psychicznego niż do komisji senackiej.

W przypadku naszego kraju liczba zgłoszeń o rzekomym inwigilowaniu przez Pegasusa wskazuje na nową pandemię. Całe ognisko infekcji znalazło się podobno w Najwyższej Izbie Kontroli. Liczba incydentów wykorzystania Pegasusa zgłoszona przez przedstawicieli tej instytucji wskazywałaby na to, że już nawet sprzątaczki w NIK czują się podsłuchiwane. Gdyby była to prawda, mielibyśmy do czynienia z zakaźną wersją zespołu manii prześladowczej.

Na szczęście mamy do czynienia nie tyle z groźnymi urojeniami, ile kolejną formą cynicznej gry politycznej. Osoby, które same mają problemy z prawem, próbują przedstawić siebie jako ofiary. Niedecyzyjni, trzeciorzędni politycy twierdzą, że byli inwigilowani, żeby dodać sobie blasku. Mówią w ten sposób wyborcom, że są dużo ważniejsi, niż się do tej pory wydawało. Co więcej, inwigilacją tłumaczą swoją nieudolność, brak kompetencji, merytoryczną słabość albo po prostu brak popularności u wyborców. Po konferencji NIK i wystąpieniu lidera AgroUnii każdego dnia możemy spodziewać się kolejnych "odkryć" w naturalny sposób niepopartych żadnymi dowodami. Uwaga tzw. wolnych mediów gwarantowana. Wystarczy powiedzieć, że kolega nam powiedział. Albo że ostrzegł nas znajomy związany z policją. Nazwiska nie możemy ujawnić z przyczyn oczywistych.

REKLAMA

Grozi nam epidemia zgłoszeń kolejnych mało znanych parlamentarzystów, sędziów, aktywistów, urzędników samorządowych, radnych powiatowych, a nawet wójtów (kiedy zacznie się zbliżać termin wyborów samorządowych). Linia obrony "na Pegasusa" z pewnością będzie przyjęta przez niejednego obrońcę skorumpowanego polityka czy samorządowca. Zawsze można poszukać jakiegoś biegłego, który nie wykluczy takiej możliwości. Bo wykluczyć się nie da. Nikt poważny nie podpisze się pod ekspertyzą, że dany smartfon na pewno nie był ani przez moment zaatakowany jakimś narzędziem do inwigilacji. Zatem można przyjąć - jeśli to wygodne i do czegoś potrzebne - domniemanie inwigilacji.

A przecież każdy polityk powinien odpowiadać za to, co robi i mówi, nie tylko wówczas, kiedy stoi przed kamerami. Cała histeria wokół Pegasusa pokazuje tylko, jak wiele osób publicznych w Polsce ma coś do ukrycia, działa gdzieś na granicy prawa, w szarej strefie kombinacji. To całkowicie wbrew deklarowanej przez polityków opozycji jawności, transparentności i praworządności. Owszem, doskonale wiemy, że "polityczna kuchnia" nie jest tym samym, co konferencja prasowa. Jeśli jednak życie polityka nie polega na tym, że mówi jedno, a robi drugie, nie ma żadnej możliwości zaszkodzenia mu i jego partii nawet przez najbardziej zaawansowaną inwigilację.

Czytaj także:

REKLAMA

Miłosz Manasterski

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej