Polska i Ukraina według rosyjskiej propagandy. Odwracanie kota ogonem
Rosja Putina robi wszystko, w tym również na polu propagandy i dezinformacji, żeby podzielić Polaków i Ukraińców. Stara się znajdować różnego rodzaju incydenty przedstawiające w niekorzystnym świetle uchodźców z Ukrainy w Polsce, a z drugiej strony rosyjskie media propagandowe mówią o polskim imperializmie. Stąd tytuły: "Polska pragnie zająć Ukrainę zachodnią i stworzyć imperium od morza do morza" - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl prof. Walenty Baluk z Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UMSC, dyr. Centrum Europy Wschodniej UMCS.
2022-12-19, 11:00
Ewa Zarzycka, portal PolskieRdio24.pl: Rosja nas nie zaatakowała zbrojnie, ale biorąc pod uwagę jej inne działania, czy uprawnione jest twierdzenie, że jesteśmy na froncie?
Prof. Walenty Baluk: Tak. Bo szerszy kontekst wojny Rosji przeciwko Ukrainie to wojna z Zachodem. Oczywiście jeszcze nie na polu walki zbrojnej, ale właśnie w tych innych wymiarach - w wymiarze cywilizacyjnym, wartości, walki ekonomicznej, informacyjnej. Rosja prowadzi wojnę z Zachodem również na polu propagandy. Wystarczy odwołać się do przemówień Władymira Putina z przełomu lutego i marca czy z września tego roku. Nawet ich powierzchowna analiza to pokazuje - ok. 40 proc. przemówienia jest poświęcone walce z Zachodem, przedstawianym jako główny wróg. Ukrainie poświęca się ok. 30 proc., natomiast kwestia, która by się wydawała najważniejsza, która była podstawą do tzw. operacji specjalnej Rosji, czyli Donbas, w przemówieniach Putina ma marginalne znaczenie, poświęca jej się ok. 5 proc. Uzasadnione jest więc twierdzenie, że Polska, a także inne państwa, chociażby bałtyckie, znajdują się na linii frontu.
Czy Polska jest bardziej atakowana? Bo w końcu to przez nasz kraj przechodzi gros pomocy dla Ukrainy. Czy to nas w oczach Rosji "wyróżnia"?
Naturalnie, bo jak powiedział w swoim wykładzie na UMCS ambasador USA w Polsce Mark Brzeziński, Polska stała się nie tylko hubem pomocy humanitarnej i innej dla Ukrainy, ale stała się potęgą humanitarną.
Politykę Rosji determinuje geopolityka i historia. Doktryna imperialna FR nakazuje przyłączanie kolejnych terenów, czyli opanowania tzw. bliskiej zagranicy. Partnerstwo strategiczne między Polską a Ukrainą kłuje Rosję, ponieważ wzmacnia podmiotowość państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym podmiotowość Ukrainy. W tym aspekcie Polska jest postrzegana jako kraj wrogi, nieprzyjazny Rosji. Nie dlatego, że mamy taką politykę, tylko dlatego, że Rosja widzi rolę Polski jako regionalnego lidera. W tandemie z Ukrainą możemy odgrywać istotną rolę w polityce regionalnej i subregionalnej. Stąd Rosja Putina robi wszystko, w tym również na polu propagandy i dezinformacji, żeby nas i Ukrainę zdyskredytować. I wyraźnie próbuje podzielić Polaków i Ukraińców. Stara się znajdować różnego rodzaju incydenty przedstawiające w niekorzystnym świetle uchodźców z Ukrainy i dąży do tego, by pokazać ich negatywny obraz - jako darmozjadów, będących na garnuszku państwa polskiego, mających roszczeniowe postawy. Propaganda ta bardzo często odwołuje się do publikacji "Myśli Polskiej", którymi uwiarygodnia swoją narrację. Chodzi nie tylko o zmniejszenie pomocy dla uchodźców, ale i innego wsparcia, jakie Polska udziela Ukrainie.
Na przykład wojskowego?
Propaganda rosyjska stara się ją przedstawiać w dwojaki sposób. Z jednej strony pokazuje, że sprzęt, który Polska przekazała Ukrainie, chociażby zmodyfikowane czołgi T-72 albo zmodernizowany polski czołg PT-91 Twardy, jest marny jakościowo i cofa armię ukraińską do lat 80. (oczywiście, nic nie mówi o tym, że Rosja wykorzystuje przestarzałe czołgi T-62), z drugiej strony pomoc tę tłumaczy dążeniem naszego kraju do zawłaszczenia terenów rosyjskich, białoruskich i ukraińskich, w czym ma przejawiać się nasz imperializm, dążenie do budowy wielkomocarstwowej Polski od morza do morza. Ta propaganda jest skierowana głównie do Rosjan oraz do niezdecydowanych lub prorosyjskich Ukraińców. Jest szereg tytułów w rosyjskich mediach propagandowych, które mówią o polskim imperializmie. Przytaczano wypowiedź Siergieja Naryszkina, szefa Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej, że wywiad rosyjski wszedł w posiadanie planów inwazji Polski na Ukrainę i zajęcie jej zachodnich terenów. W Izwiestiach pojawił się wtedy tytuł: "Polska pragnie zająć Ukrainę zachodnią i stworzyć imperium od morza do morza". Były i inne: "Polska poszukuje możliwości podporządkowania sobie Ukrainy" lub "Polska w pełni kontroluje Ukrainę".
REKLAMA
To klasyczne odwracanie kota ogonem
Propaganda oskarża nasz kraj o to, co Rosja sama robi. Rosja zorganizowała tzw. referenda w częściach obwodu donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego, by usprawiedliwić ich aneksję do Federacji Rosyjskiej, a w jej mediach pojawiły się informacje, że Polska planuje przeprowadzenie referendum na terenie zachodniej Ukrainy.
A winien tego wszystkiego jest Zachód?
Oczywiście, przy czym głównym wrogiem są Stany Zjednoczone i Sojusz Północnoatlantycki. W tym zaś kontekście Polska jest przedstawiana jako sługus. Wtedy tytuł prasowy w Pravda.ru brzmi "Polska wysługuje się USA, dostarczając Kijowowi czołgi PT-91 Twardy". Kolejny mit wykreowany przez rosyjską propagandę to Polak rusofob.
Że niby niechęć do Rosji wyssaliśmy z mlekiem matki?
Tak. Tutaj, niestety, niektórzy nasi politycy lub media, jak chociażby "Myśl Polska", dostarczają tym insynuacjom rosyjskiej propagandy rzekome uzasadnienia. A według niej Polska pomaga Ukrainie tylko dlatego, że Polacy nienawidzą Rosjan. I tu przytaczano wyniki badania opinii publicznej o stosunku do Rosji, rzecz jasna bez podawania przyczyny tego sondażu, z którego wynika, że 87 proc. Polaków negatywnie ten kraj postrzega. Dlaczego? Odpowiedź rosyjskiej propagandy jest prosta - bo jesteśmy rusofobami. Według rosyjskich mediów większymi nawet od Ukraińców, bo tam 80 proc. negatywnie ocenia Rosję. Zero refleksji na temat brutalnej i krwawej wojny toczonej przez Rosję w Ukrainie.
Czy Federacja Rosyjska stosuje dezinformację wobec państw na innych kontynentach? Przecież tam jej propaganda też dociera
Manipulując danymi, o których mówiłem, Rosja twierdzi, że tylko Zachód jej nie lubi. Próbuje też wykorzystać tendencje antyamerykańskie i pozycjonować siebie jako głównego obrońcę narodów uciskanych przez Stany Zjednoczone i Zachód. To też nic nowego, bo jeśli odwołamy się do okresu zimnej wojny, podobnie działał Związek Radziecki. To stara metoda w nowej odsłonie.
REKLAMA
Ale wpływanie na sytuację poprzez instrumentalizowanie migracji to chyba metoda nowa?
Migracja jako metoda wpływu jednych państw na politykę innych krajów była stosowana od dawna, czego przykładem może być kryzys migracyjny w Europie w 2015 roku. Możemy również odwołać się do sytuacji na granicach polsko-białoruskiej i białorusko-litewskiej, kiedy to strona białoruska, czytaj rosyjska, podjęła starania destabilizacji granicy państw UE i NATO. Rosyjska propaganda wtedy nie zauważa działań hybrydowych ze strony Białorusi, a skupia uwagę jedynie na polityce podwójnych standardów, rzekomo przez Polskę i Litwę stosowanych.
Nie wszystko jednak propaganda rosyjska może ukryć. Jak tłumaczy np. zbrodnie wojenne?
Stara się tuszować albo bagatelizować te kwestie. Rosyjskie media głoszą, że informacje o zbrodniach żołnierzy armii rosyjskiej na Ukrainie to fake news, wymysł propagandy albo zachodniej, albo ukraińskiej. I to nie jest zaskakujące. Rzeź mieszkańców Baturyna, stolicy Ukrainy hetmańskiej, której dokonały wojska Piotra I, do tej pory jest przedstawiana jako najważniejszy fake news Ukraińców z XVIII w. Rosja prowadzi politykę zamrożenia pamięci historycznej dotyczącej swoich zbrodni wojennych, w tym czerwonego terroru w Kijowie w 1918 roku.
Ale obecnie, kiedy szereg organizacji bada i opisuje te zbrodnie, ten wybieg może się udać?
Trzeba brać pod uwagę, że pewne działania są zorientowane na rynek wewnętrzny. Propaganda rosyjska jest obecnie skoncentrowana na tym, żeby do obywateli Federacji Rosyjskiej, masowo, nie dotarł przekaz, który jednoznacznie wskazuje na rosyjski ślad w tych zbrodniach. Podtrzymuje dla osłony, otoczki świadomości przeciętnego obywatela Rosji pewne mity, np. że Rosja to państwo miłujące pokój i stereotypy, które gloryfikują Rosję, jej siły zbrojne. Lecz w działaniach na zewnątrz rosyjska propaganda nie odnosi w tym zakresie sukcesów, o czym świadczy chociażby uznanie jej za państwo sponsorujące terroryzm.
Propaganda Federacji Rosyjskiej wykorzystuje też bardzo często mity historyczne, celem uzasadnienia np. swoich pretensji terytorialnych albo agresji. Np. odwołując się do tradycji Świętej Rusi, do prawa jednoczenia, zbierania ziem ruskich, rości sobie prawo do obwodu chersońskiego, zaporoskiego albo do Donbasu, jako rzekomo odwiecznych rosyjskich ziem. I tu bywa skuteczna.
REKLAMA
W Polsce też?
Niestety. Jednym z takich mitów jest to, że Chruszczow podarował Krym Ukrainie, bo miał taki kaprys - mit w Polsce często powtarzany. Tymczasem w 1954 roku Chruszczow nie miał jeszcze pełni władzy, to po pierwsze, po drugie to była decyzja kolektywna organów związkowych radzieckiej Rosji i radzieckiej Ukrainy. Lecz najważniejsze wówczas było to, że Krym po wojnie był zniszczony i łatwiej było odbudowywać go Ukrainie, bo był terytorialnie z nią związany. I to był główny powód decyzji władz Związku Radzieckiego.
Jak można z takimi mitami walczyć?
Prawdą. Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej podpisał niedawno porozumienie o współpracy z Fundacją Rinata Achmetowa a do tej inicjatywy się przyłączy Kijowski Uniwersytet Narodowy im. Tarasa Szewczenki. Fundacja dokumentuje relacje osób dotkniętych wojną na Ukrainie od 2014 roku. Zgromadziła już ok. 50 tysięcy świadectw i zwróciła się z prośbą do Instytutu Nauk o Polityce i Administracji UMCS o pomoc w opracowaniu metodologii ich archiwizacji i popularyzacji, właśnie w kontekście pamięci historycznej. W ramach tej współpracy zorganizowany zostanie szereg konferencji poświęconych kwestii historii i pamięci jako części wojny informacyjnej Rosji przeciwko Ukrainie i, w szerszym kontekście, przeciwko Zachodowi i Polsce.
paw/
REKLAMA