Rasy psów uznawane za agresywne coraz popularniejsze. Jak uniknąć tragedii? Rozmawialiśmy z behawiorystą

2024-01-15, 11:30

Rasy psów uznawane za agresywne coraz popularniejsze. Jak uniknąć tragedii? Rozmawialiśmy z behawiorystą
Po co ludzie trzymają w domach niebezpieczne psy?. Foto: Shutterstock/ROBERT ENRIQUEZ

Pies zaatakował, pogryzł człowieka. To historia, którą zna chyba każdy - bywa że z doświadczenia własnego, kręgu znajomych lub z mediów. Najczęściej ofiarami są dzieci i domownicy, którzy powinni czuć się bezpiecznie. Niekiedy takie zdarzenia mają tragiczny finał, a winą obarcza się pitbulle, amstaffy czy inne psy uchodzące za agresywne. Co skłania ludzi do wybierania akurat tych spośród wielu ras i temperamentów? Czy nie boją się trzymać w domu tykającej bomby?

Na początku stycznia Polskę obiegła tragiczna wiadomość. Bullterier rzucił się w domu na 2-miesięczną dziewczynkę. Niemowlaka, z poważnymi urazami, m.in połamanymi kośćmi czaszki, nie udało się uratować. Do ataku doszło w obecności rodziców dziecka. 

To wstrząsające zdarzenie nie jest niestety odosobnione. W 2020 roku w Przemyślu pitbull zabił 12-letniego chłopca, latem 2022 dwa owczarki belgijskie zagryzły rowerzystę na Lubelszczyźnie. W przewodzie pokarmowym jednego z psów znaleziono fragment ludzkiej skóry z DNA zgodnym z profilem genetycznym ofiary. W listopadzie tego samego w Omięcinach rottweilery zagryzły mężczyznę na terenie stadniny. Był tam zatrudniony, atak psów miało sprowokować grabienie liści.

Luty 2023: 8-latek w Komorowie w gminie Cielądz zagryziony na podwórku przez psa w typie owczarka, którego wypuścił z kojca. We wrześniu pitbull zagryzł mężczyznę w domu we Włocławku, a w listopadzie prokuratura we Wschowie informowała o śledztwie ws. śmierci 60-latka. "Na ciele mężczyzny były liczne rany kąsane i szarpane w obrębie ramion i przedramion. W związku z tym jedna z wersji śledczych zakłada, iż do śmierci 60-latka mogło dojść w wyniku ataku psa rasy amstaff, którego był właścicielem" - brzmiał komunikat. 

To wynik dość pobieżnej internetowej kwerendy medialnych nagłówków, a wymienione powyżej są tylko przypadki, które zakończyły się śmiercią człowieka. Ogólna liczba doniesień o atakach psów i pogryzieniach jest zastraszająco duża. 

Zakazane psy

Problem agresywnych psów nie dotyczy tylko naszego kraju. W Anglii i Walii od 31 grudnia zabroniona jest hodowla psów American XL Bully. Zakaz hodowli oraz posiadania tych psów został wprowadzony po serii śmiertelnych pogryzień. W ciągu ostatnich dwóch lat zagryzły one co najmniej 14 osób, a w ubiegłym roku odpowiedzialne były za 46 proc. ataków dokonanych przez psy w Wielkiej Brytanii, choć rasa ta stanowi znikomy odsetek wszystkich posiadanych psów. 

- To takie smoki, monstra. Nie mogę pojąć, po co ludzie coś takiego robią - mówi Elżbieta Augustyniak, rzeczniczka Związku Kynologicznego w Polsce. - Bardzo duża masa, nie za duży kościec. Serce obciążone, więc raczej krótko żyjące i na pewno groźne, choć dla domowników mogą być kochane i słodkie - opisuje. 

Już wcześniej zakazano tam ras amerykański pitbull terrier, tosa inu, dog argentyński i fila brasileiro.

Potrzebne zezwolenie

Polska też próbuje sobie jakoś radzić z tym problemem. Prowadzenie hodowli lub utrzymywanie psa ras uznawanych za agresywne wymaga zezwolenia. Rasy uznawane za agresywne to: amerykański pitbull terrier, pies z Majorki (Perro de Presa Mallorquin), buldog amerykański, dog argentyński, pies kanaryjski (Perro de Presa Canario), tosa inu, rottweiler, akbash dog, anatolian karabash, moskiewski stróżujący i owczarek kaukaski.

Tyle teoria, bo rozporządzenie w tej sprawie obowiązuje już ponad 10 lat, a do tragicznych ataków dochodzi nadal. 

- Mnie śmieszy ta lista. Ktoś skrzyżuje dobermana z rottweilerem czy z owczarkiem kaukaskim - to już kundel i nie jest na liście, a to może być mieszanka wybuchowa - zauważa Augustyniak. 

Podkreśla przy tym, że amstaffy, które były tworzone do walk psów z myślą, że "wszystko, co się rusza trzeba zagryźć", wychowane w mądry sposób, socjalizowane i nauczone zabawy to nie są zabójcy i mogą się zachowywać przyzwoicie. 

- Z każdego psa można zrobić bandytę. W małym piesku też mogą być pokłady furii - dodaje.

Skłonność do agresji

Jej słowa potwierdza behawiorysta Michał Santorski ze szkoły dla psów Control Dog, który w swojej pracy często spotyka się z trudnymi przypadkami.  

- W mediach zbyt dużą uwagę przywiązuje się do rasy, a zbyt małą rolę do wychowania - pierwszego roku życia psa, odpowiedniej socjalizacji, do szkolenia i traktowania psa - ocenia. 

Podkreśla, że behawioryści nie mówią, że są psy agresywne, bo nie zgadzają się z takim podejściem do sprawy i uważają je za krzywdzące. 

- Są rasy, które mają większą skłonność do agresji, były hodowane do walk, do obrony czy do zachowań terytorialnych - wyjaśnia. 

Wysoki próg bólu

Jednocześnie zaznacza, że psy ras z listy uznawanych za agresywne nie są "z automatu" niebezpieczne. 

- Ludzie robią wielkie oczy, a bardzo fajnymi psami do dogoterapii są psy typu amstaff, pitbull. Jeżdżą po przedszkolach, pracują z dziećmi  - mówi Santorski. 

Jak tłumaczy, psy te mają wysoki próg bólu i zachowują spokój nawet złapane za ogon czy przy próbie wspięcia się na grzbiet przez malucha. Mniejszy, bardziej wrażliwy pies odskoczy i spanikuje. 

- Oczywiście w dogoterapii pilnujemy, żeby pies czuł się komfortowo - podkreśla. 

Pies jest... psem

Wskazuje, że psy przeważnie atakują, bo tracą poczucie bezpieczeństwa i są zagrożone.

- Za wszystkimi tragediami - w Polsce też niestety tragedia była - przede wszystkim stoi człowiek, a nie pies - podkreśla behawiorysta. 

Zaznacza, że "należy pamiętać, że pies jest psem" i wskazuje, że większość problemów bierze się stąd, że uczłowieczamy psy, traktujemy je jak człowieka.

Wspólne mechanizmy

Na to zagadnienie też uwagę zwraca psycholożka społeczna dr Ewa Jarczewska-Gerc z SWPS. 

- Behawioryści, osoby które w zachowaniach zwierząt się specjalizują, często mówią, że źle interpretujemy sygnały płynące od zwierzęcia - mówi psycholożka, wskazując, że do pewnego stopnia rzeczywiście funkcjonujemy podobnie jak nasze czworonogi. 

- My z tym światem zwierzęcym dzielimy różne mechanizmy emocjonalne, one też odczuwają te pierwotne emocje. O tym uniwersalizmie emocji już mówił Karol Darwin - wskazała Ewa Jarczewska-Gerc. 

Zdaniem Darwina większość ssaków, a z dużym prawdopodobieństwem również wiele innych kręgowców, wykorzystuje emocje podobnie jak ludzie. Na jego tezie o powszechności emocji w świecie zwierząt, którą zawarł w książce "O wyrazie uczuć u człowieka i zwierząt", formowały się XX-wieczne ewolucyjne ujęcia emocji. 

Mniejsza samokontrola

- Mechanizmy emocjonalne mamy wspólne, ale zwierzęta nie mają takich mechanizmów poznawczych, jak my mamy - zaznacza psycholog. 

Jak wyjaśnia, u człowieka rozwinięta kora mózgowa przedczołowa - stanowiąca blisko 1/3 objętości mózgu - jest siedliskiem samokontroli i siedliskiem zachowań związanych z kontrolą impulsów. Zwierzę nie ma takich mechanizmów, bo u psów czy kotów to zalewie ok. 3-5 proc. mózgu. 

- Mówimy do psa jak do człowieka i myślimy, że on to rozumie. Chcemy wyidealizować, ubajkowić tę relację ze zwierzęciem, a trzeba pamiętać, że pies ze względu na strukturę mózgu nie ma takiej możliwości, żeby jego procesy pracowały tak jak u człowieka - rozwiewa te marzenia psycholog.

Pies daje sygnały

- Ludzie błędnie rozumieją psią komunikację. Pies, zanim ugryzie, wysyła masę innych sygnałów - wskazuje Michał Santorski.

Jako przykład podaje sytuację, gdy pies liże dziecko, "daje mu buziaczki".

- Oblizywanie twarzy dziecka, człowieka, wynika ze stresu. - To zachowanie mocno kontrolujące, pokazuje, że pies jest niepewny. To jest strategia radzenia sobie z sytuacją stresową - wyjaśnia behawiorysta. 

Dodaje, że ciekawym zjawiskiem w mowie i komunikacji psa jest otrzepanie się - jak po deszczu czy wyjściu z wody. - Jeśli jest sucho, a pies to robi, to znaczy, że zrzuca z siebie stres i to, co właśnie się działo, było dla niego stresujące - dodaje. 

Część sygnałów jest łatwiejsza do odczytania, np. unikanie, pojawienie się pręgi na grzbiecie czy odsłonięcie zębów. Nie zawsze są jednak w porę odnotowane.

- Rodzice siedzą przy stole ze znajomymi, dzieci "bawią się" z psem. Pies już dawno chowa się pod biurkiem i pokazuje zęby, ale tych sygnałów przy stole nie słychać, są ciche. Dopiero jak pies ugryzie, zostaje to zauważone - opisuje Santorski. 

Straszne dzieci

Zaznacza, że dzieci są bardziej narażone na ataki, bo psy nie myślą stereotypowo jak ludzie, że potencjalnym zagrożeniem może być duży, dobrze zbudowany facet.

- Bardziej boją się dzieci - bo biegają, bo piszczą, bo są nieprzewidywalne, głaskanie odbywa się w bardziej niekontrolowany sposób, szybki, szalony. Dla takiego nawet pitbulla zdecydowanie straszniejsze jest dziecko 5-letnie niż duży mężczyzna - wyjaśnia specjalista. 

Jak zwracają uwagę ludzie związani zawodowo z psami, potrzebna jest edukacja i to nie tylko właścicieli czworonogów. 

- Już w szkole podstawowej, przedszkolu uczyć, że to żywa istota, żeby jej dręczyć, budować zdrowy, odpowiedzialny stosunek do zwierząt - wskazuje Elżbieta Augustyniak i zauważa, że dzieci na widok psa często do niego biegną, chcą pogłaskać, machają rękami i krzyczą. 

Obowiązkowe kursy

Jej zdaniem szkolić powinni się też właściciele psów, nie tylko dużych i groźnych, ale też małych pinczerków. Santorski dodaje, że w przypadku ras znajdujących się na liście agresywnych podstawowe szkolenie pod okiem behawiorysty powinno być obowiązkowe. 

- Ta lista ma znaczenie, kiedy już dochodzi do ataku. Inne rasy, nie stworzone do walk czy polowania, "człapną", złapią za rękę i odskoczą. Psy z tej listy jak złapią, to nie puszczą, i szarpią - wyjaśnia. 

Jak wskazuje, "psie przedszkole" jest obowiązkowe w Szwecji. 

Obligatoryjne kursy dla właścicieli psów wprowadziła niedawno Hiszpania. Przepis dotyczy zarówno osób, które chciałyby posiadać psa, jak i ludzi, którzy już mają zwierzaka. Tym drugim wyznaczono dwuletni okres na dopełnienie formalności. 

Na drugim biegunie jest Szwajcaria, która zrezygnowała z obowiązkowych kursów. Wprowadzono je po zabójczym ataku trzech pitbulli na 6-letniego chłopca. Pojawiały się też głosy, że hodowla tej rasy powinna zostać zakazana. Przepis zniesiono po 8 latach, gdyż uznano, że nie wpłynął znacząco na poprawę sytuacji, a w kraju jest tylko 500 tys. psów.

Zainteresowanie groźnymi psami

Dla porównania, szacuje się, że w polskich domach mieszka 6-8 mln psów, a nawet pół miliona zdziczałych biega luzem. Ile z nich to psy z większą skłonnością do agresji, trudno stwierdzić - oficjalne hodowle to tylko drobny wycinek, a mieszańce w ogóle wymykają się statystykom. Przypadek brytyjski pokazuje jednak, że ludzie szukają groźnych psów i jest duże zainteresowanie takimi rasami. 

Dane z największego brytyjskiego portalu z ogłoszeniami o sprzedaży psów - puppies.co.uk - wskazują, że liczba wyszukiwań psów rasy cane corso zwiększyła się o 36 proc., a rottweilerów o 35 proc. Jak podaje gazeta "Liverpool Echo", brytyjscy użytkownicy Google wyszukiwali w ostatnich kilku dniach hasło cane corso 174 tys. razy, rottweiler - 84 tys. razy, a owczarek niemiecki 77 tys. razy.

- Często ludzie kupują sobie protezę psychiczną: Wezmę rottweilera, cane corso czy tosa inu, to będę taki ważny, męski, wszystkim pokażę - ocenia Elżbieta Augustyniak ze Związku Kynologicznego w Polsce. 

Dozwolona agresja

Psycholożka Ewa Jarczewska-Gerc wskazuje, że zainteresowanie takimi psami może mieć różne podłoża, a przy wprowadzaniu ograniczeń robi się z tego zakazany owoc, który kusi i jest najsmaczniejszy.

Może też chodzić o przedłużenie swojej "groźności". - Ja jestem groźny, bo mam groźnego psa - jak idę ulicą, to bójcie się - wyjaśnia.

Pies może też demonstrować wrogość i agresję, której człowiek sam nie może okazać bez wejścia w konflikt z prawem. 

- U niektórych mogą też to być po prostu względy bezpieczeństwa. Czują się bezpiecznie, mając takiego psa - dodaje. 

Posiadanie takiego psa może też budować pozytywną samoocenę, dać poczucie wyróżnienia, wyjątkowości. 

- "Groźny pies, ale ja pokażę, jaką zbuduję z nim relację, będzie jadł mi z ręki" - opisuje psycholog. 

- To wiąże się też z tzw. iluzją kontroli, poczuciem, że jesteśmy w stanie kontrolować więcej, niż tak naprawdę jesteśmy - zaznacza Jarczewska-Gerc. - Wydaje nam się, że jesteśmy w stanie kontrolować to zwierzę, które jest z definicji niekontrolowalne - ale mamy więcej kontroli niż jakiś inny przeciętny człowiek. Budujemy sobie ego na tym, że jesteśmy tacy fajni - dodaje. 

Jaki pan, taki pies

Zagadnienie relacji na linii człowiek-pies było przedmiotem wielu badań. Dr Vincent Egan z uniwersytetu w Leceister przeanalizował cechy osobowościowe właścicieli psów. Okazało się, że ludzie skłonni do kłótni o wiele częściej wybierają bulteriery i inne agresywne rasy. Z kolei z badań Deborah Wells, psycholog z Queen's University Belfast, wyszło, że właściciele ras uważanych za agresywne byli bardziej agresywni niż właściciele psów postrzeganych jako przyjazne. Scharakteryzowano ich jako osoby wrogie i niepotrafiące współczuć, nieufne i nieszczęśliwe. 

Według naukowców uprawnione jest też popularne twierdzenie, że psy upodabniają się do swoich właścicieliDr Iris Schöberl z uniwersytetu w Wiedniu dowiodła, że psy i właściciele wzajemnie na siebie wpływają, przy czym ludzie wywierają większy wpływ na swych pupili, ponieważ ci wykazują dużą wrażliwość na zachowania i reakcje ludzi. Czworonogi przede wszystkim przejmują od właścicieli zachowania negatywne, szczególnie agresję.

Natura i wychowanie

W pewnym uproszczeniu mamy zatem sytuację, że potencjalnie groźne psy trafiają do ludzi, którzy wzmacniają ich agresję. 

- Mamy tu pytanie "nature or nurture", ten dylemat dotyczy ludzi i zwierząt - zauważa Jarczewska-Gerc.

To spór naukowy dotyczący tego, czy w procesie kształtowania się jednostki bardziej istotny jest wpływ biologii (nature), czy środowiska i wychowania (nurture). 

- U zwierząt przez ograniczone zdolności poznawcze jest dużo "nature" - wskazuje.

Męska dominacja

Behawiorysta Michał Santorski zauważa, że wyniki badań znajdują potwierdzenie w praktyce. Jak mówi, amstaffy i pitbulle posiadają częściej mężczyźni, którzy chcą mieć "porządnego" psa, bo przecież "nie pokażą się z yorkiem". Są oni zwykle mniej wrażliwi i opierają relację z psem na dominacji. 

- Jak będzie nieposłuszny, dam mu w łeb, a nie będę biegał z paróweczką na spacerze i nagradzał, że przyszedł - opisuje ten model Santorski. - To też powoduje potem agresję u psa - dodaje.

- To są psy pewne siebie. Jeśli są szkolone pozytywnie, nie atakują często, niesłusznie są owiane złą sławą - zaznacza. - Jak dochodzi do pogryzienia przez inne rasy czy kundelki, to nie jest to uwypuklone w mediach, ale jak to będzie pitbull, to od razu będzie to wspomniane - dodał.

Czysta karta

Jak wskazują eksperci, wychowanie psa jest ważniejsze od tego, jakiej jest rasy. Hodowcy pilnują, żeby psy były stabilne, wyłączają z hodowli te z nadmierną pobudliwością i agresją. Do docelowych domów szczeniaki trafiają w wieku 7-8 tygodni. Jakimi będą psami, zależy już od właścicieli.

Biorąc takiego psa, trzeba się zastanowić, ile ma się czasu, jakie możliwości, czy będzie się odpowiednio konsekwentnym w wychowaniu - mówi Elżbieta Augustyniak. Jak dodaje, trzeba wziąć pod uwagę, że pies takiej rasy "to nie może być »ciapek«, który ucieknie na widok myszy".

- Trzeba pamiętać, że pies jest drapieżnikiem pochodzącym od wilka i każdy pies ma naturalny instynkt wynikający z łańcucha łowieckiego - podsumowuje Santorski.

Dlatego tak ważne jest wychowanie. 

Czytaj także:

fc

Polecane

Wróć do strony głównej