Wypadek ratowników GOPR. Ostrzeżenia przed "dziką" zbiórką na land rovera
W wypadku bieszczadzkiej grupy GOPR jeden z ratowników został ranny i nadal przebywa w szpitalu. Rozbity został land rover, którym jechali ratownicy. Zespół pędził na sygnale do potrzebującego pomocy turysty. Wkrótce potem okazało się, że w internecie bez konsultacji z poszkodowanymi zorganizowano zbiórkę pieniędzy na nowy samochód.
2024-05-04, 13:05
Obecnie jeden z ratowników bieszczadzkiej grupy GOPR, którzy mieli wypadek w drodze do turysty potrzebującego pomocy, nadal przebywa w szpitalu. Drugi został wypisany do domu.
- Jeden z poszkodowanych ratowników ma złamany obojczyk i pozostał w szpitalu, drugi jest potłuczony, ale nie wymaga hospitalizacji - przekazał naczelnik bieszczadzkiej grupy GOPR Krzysztof Szczurek.
Spontaniczna zbiórka
Tymczasem w internecie rozpoczęła się zbiórka na nowy samochód dla ratowników, ale o nic o niej nie wie naczelnik bieszczadzkiego GOPR-u.
- Z naszej strony nie wyszła taka informacja i taka potrzeba. Nikt tego nie konsultował ani ze mną, ani z prezesem, ani z zarządem - oświadczył Szczurek.
REKLAMA
Do tej pory pieniądze wpłaciło 14 osób. Zebrano 825 zł. W mediach społecznościowych bieszczadzki GOPR zamieścił apel: "Prosimy o niewpłacanie pieniędzy na tę zrzutkę! Nie została ona skonsultowana z zarządem GOPR Bieszczady i na chwilę obecną nie zbieramy kasy na nowego Land Rovera.
Zbiórka została już zamknięta. Pod postem jedna z osób wskazała na siebie jako autora zbiórki i przeprosiła za tę sytuację. Tłumaczyła swoje działanie odruchem serca i odżegnała się od chęci żerowania na „nieszczęściu ratowników”, zapewniła także, że wszelkie środki wrócą do darczyńców.
REKLAMA
Wypadek w Bieszczadach
Do wypadku doszło w piątek około godz. 13:30 w Dołżycy. GOPR-owcy byli w drodze do mężczyzny, u którego stwierdzono nagłe zatrzymanie krążenia.
Turysta był na żółtym szlaku prowadzącym na Przełęcz Orłowicza. Ratownicy jechali terenowym land roverem.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący land roverem na łuku drogi stracił panowanie nad pojazdem i zderzył się z jadącą z naprzeciwka hondą civic. Ciągnięta za land roverem przyczepa z quadem uderzyła jeszcze w toyotę yaris. Ratownicy jechali na sygnale - relacjonował rzecznik podkarpackiej policji Piotr Wojtunik.
W wypadku ucierpiały cztery osoby. Oprócz ratowników także pasażerka hondy i kierująca toyotą. Wszyscy trafili do szpitali w Lesku i Sanoku. Wedle rzecznika podkarpackiej policji "obrażenia nie zagrażają ich życiu i zdrowiu".
REKLAMA
***
PAP/in./
REKLAMA