"Trzykrotnie okrążył kulę ziemską". Jest śledztwo ws. kilometrówek prokuratora Ziarkiewicza
Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu wszczęła śledztwo w sprawie kilometrówek prok. Jerzego Ziarkiewicza. Były szef Prokuratury Regionalnej w Lublinie i zaufany współpracownik Zbigniewa Ziobry w ciągu zaledwie jednego roku przemierzył ponad 120 tys. km w ramach służbowych delegacji, głównie korzystając z prywatnego auta.
2024-12-17, 18:09
Sprawa kilometrówek prokuratora Ziarkiewicza
Prokuratura Okręgowa w Nowym Sączu prowadzi śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez byłego Prokuratora Regionalnego w Lublinie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, w okresie od dnia 1 stycznia 2023 r. do dnia 26 stycznia 2024 r. - przekazała we wtorek w komunikacie prok. Justyna Rataj-Mykietyn, rzeczniczka nowosądeckiej Prokuratury Okręgowej.
O Ziarkiewiczu rozpisywała się "Gazeta Wyborcza". Dziennik przypomina, że po odwołaniu Jerzego Ziarkiewicza z funkcji szefa Prokuratury Regionalnej w Lublinie rozpoczęła się kwerenda, która objęła nie tylko dziesiątki prowadzonych i nadzorowanych przez niego śledztw, ale także kwestii finansowych tej jednostki.
"I tak, śledczy zainteresowali się delegacjami służbowymi prokuratorów. Pod względem wydatków czołowe miejsce na liście zajął właśnie Ziarkiewicz. Co ciekawe, rozliczał on delegacje przede wszystkim na samochód prywatny, czarny hyundai tucson (popularny SUV koreańskiej marki). I tylko w 2023 r., w ramach służbowych wyjazdów, pokonał on dystans grubo przekraczający 120 tys. km, czyli odległość trzykrotnie większą od równika" - informuje.
Podróże bez nadzoru
Według dziennika, "jako, że każdy kilometr według państwowej stawki to 1 zł i 15 gr, oznacza to, że Ziarkiewicz tylko z tytułu samych delegacji otrzymał kwotę ponad 140 tys. zł". "Do tego dochodzą jeszcze tzw. diety, czyli kolejne kilka tysięcy złotych. Zdecydowaną większość delegacji Ziarkiewicz, jako szef Prokuratury Regionalnej w Lublinie, zatwierdzał sobie sam. Czyli nad jego delegacjami praktycznie nikt nie sprawował nadzoru" - stwierdza "GW".
REKLAMA
"To dziwi tym bardziej, że prokurator udający się w delegacje zwykle korzysta z auta służbowego, często z kierowcą. Jeśli takiego samochodu nie ma pod ręką, w wyjątkowych przypadkach, szef danej jednostki może zdecydować o użyciu samochodu prywatnego. Dlaczego w wyjątkowych przypadkach? Bo to są duże koszty. Np. delegacja z Rzeszowa do Szczecina to ponad 2 tys. zł" - podkreślają śledczy, z którymi rozmawiała "GW".
Dziennik dodaje, że "delegacje Ziarkiewicza dotyczyły wyjazdów autem prywatnym praktycznie całej Polski". "Warszawa, Kraków, Katowice, Wrocław, Siedlce, Radom, Łódź. Każda z nich to dystans kilkuset kilometrów" - zaznaczono.
- Prokurator Generalny zawiesił prok. Ziarkiewicza. To on przechowywał akta w garażu
- Groził śmiercią Bodnarowi, wiadomość wysłał Messengerem. Jest akt oskarżenia
PAP/mg
REKLAMA
REKLAMA