ZNP a polityka, czyli wybiórcza amnezja Broniarza

2022-09-05, 06:30

ZNP a polityka, czyli wybiórcza amnezja Broniarza
Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz (P) oraz przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk.Foto: PAP/Adam Warżawa

Czy dla dobra oświaty związek jest gotów współpracować z prawą stroną sceny politycznej? - zapytał Sławomira Broniarza dziennikarz tygodnika "Wprost". "Nie ulega wątpliwości, że najwięcej sympatii związek ma dla SLD. Taki jest układ funkcjonujący w naszej organizacji - nie szukamy wsparcia ani w centrum, ani na prawej stronie" - odpowiedział szef ZNP.

Był sierpień roku 1999. Rok wcześniej Sławomir Broniarz został szefem ZNP.

Serce zawsze po lewej stronie

Sformułowanie "najwięcej sympatii" dla SLD było eufemizmem, bo do kwietnia 1999 roku, czyli powstania SLD jako partii, ZNP był członkiem koalicji SLD, skupionej wokół SdRP, kontynuatorki PZPR.

I to też nie dziwi, bo ZNP zawsze był lewicowy. W II RP, we wrześniu 1937 roku, rząd nawet zawiesił jego Zarząd Główny i wyznaczył swojego kuratora. Jednym z powodów był 25 numer "Płomyka", pisma dla dzieci i młodzieży szkolnej wydawanego przez ZNP, wychwalający szkolnictwo ZSRR. Był tam nawet list pioniera uzasadniający tysiące ofiar wielkich budów komunizmu: "Czemżeż jest pojedynczy człowiek, czem jest nawet setka, nawet tysiąc ludzi. Człowiek ginie, dzieło jego pracy pozostaje. Gdyby nie gigantyczny wysiłek mózgu naszych inżynierów i mięśni naszych robotników, gdyby nie tysiące poległych przy pracy, to czyż mielibyśmy taki Magnitogorsk, taki Dnieprostroj, albo Kanał Bałtycko-Białomorski".
Konsekwencją zawieszenia Zarządu Głównego był strajk nauczycieli, podczas którego Wanda Wasilewska ( to ona była odpowiedzialna za ten numer "Płomyka") pozostawała w stałym kontakcie z KPP. Odbywały się one w wielkiej dyskrecji, by nie zrażać szerokich rzesz nauczycieli, bardzo od komunizmu odległych.

Na pierwszej linii frontu

Po 1945 roku dyskrecja nie była już potrzebna. ZNP, choć przecież nie wszyscy nauczyciele, stanął w pierwszej linii frontu budowy "lepszej przyszłości", dokładając wszelkich starań by, jak napisał związek w liście do Stalina z okazji jego 70 urodzin, "wychowywać nasze młode pokolenie w duchu najgłębszej przyjaźni z narodami Związku Radzieckiego i ofiarnej walki o pokój i socjalizm". I tej linii, z korektami po okresach "błędów i wypaczeń", trzymał się do końca PRL.
"Szczycimy się tym, że jesteśmy Związkiem Nauczycielstwa Polskiego, który ma lepsze i gorsze lata w swojej historii, ale jest wierny przede wszystkim tradycji ruchu związkowego. Nie traktowaliśmy nigdy naszej organizacji jako organizacji komunistycznej" - podsumował historię ZNP Sławomir Broniarz.

Kiedy podwyżki w oświacie mogą poczekać

Podwyżki dla nauczycieli i jak najmniej zmian w Karcie nauczyciela, to podstawowe hasła każdego protestu ZNP. Walka o wyższe pensje to zadanie wszystkich związków zawodowych, więc ZNP to robi. Tyle tylko, że formy tej walki są najostrzejsze wtedy, gdy rządzi partia lub partie u których, wracając do cytowanej wyżej wypowiedzi szefa ZNP, związek "nie szuka wsparcia". Za rządów Jana Olszewskiego ZNP przeprowadziła jednodniowy strajk ogólnopolski. Wcześniej strajki odbyły się w kilku województwach. Strajkował też, gdy ministrem była Hanna Suchocka, bo proponowane przez rząd podwyżki związek uznał za niesatysfakcjonujące.

Czytaj także:

W roku 1993 wybory wygrywa lewica a SLD tworzy rząd w koalicji z PSL. Wielu działaczy ZNP weszło wtedy do sejmu, m.in. obecny jego wiceprzewodniczący Krzysztof Baszczyński (był posłem SLD przez 12 lat). Mimo to materialna sytuacja nauczycieli wcale się nie poprawiła. Ale protestów ZNP nie było. Najwidoczniej przez lata rządów SLD nie była to dla związku najważniejsza sprawa.

O tym, że nauczyciel ma zarabiać godnie, ZNP przypomniał sobie gdy lewica straciła władzę. 

A wówczas podwyżki zawsze są niewystarczające. Tak jest i teraz. Rząd podkreśla, że od 1 września 2022 r. wynagrodzenie średnie nauczycieli wchodzących do zawodu zwiększy się o 35,1 proc., tj. o 1240 zł brutto. A "średnie wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego, czyli z najwyższym stopniem awansu, wzrośnie rok do roku, czyli styczeń 2023 do stycznia 2022, o 816 zł brutto, tj. o 12,5 proc." - informuje minister Przemysław Czarnek i deklaruje zabiegi o dalszy wzrost płac dla nauczycieli... Mało - mówi ZNP.  I żąda  20 proc. podwyżek dla wszystkich.

Gimnazjów nie powoływać…

W roku 1998 szefem ZNP zostaje Sławomir Broniarz. Gdy od 1 września 1999 MEN wprowadza reformę oświaty, ZNP przeciwko zmianom protestuje. Nowy szef związku organizuje okupację budynku MEN (maj 1999), zbiórkę podpisów przeciwników reformy, a 19 listopada nauczyciele podejmują jednodniowy strajk. Jego ostrze skierowane jest głównie przeciwko wprowadzeniu gimnazjów i zmianom w Karcie nauczyciela; z obecnym też hasłem wzrostu nakładów na edukację wiąże się żądanie podwyżki płac.

Czytaj także:

W maju 2007 ZNP żąda m.in. 20 procentowego wzrostu płac w oświacie i przeprowadza dwugodzinny strajk ostrzegawczy w szkołach i przedszkolach. Przebiegał różnie - część placówek była całkowicie zamknięta, w innych prowadzono tylko zajęcia opiekuńcze. Związek domaga się też zachowania możliwości przechodzenia nauczycieli na wcześniejsze emerytury na dotychczasowych zasadach do 2011 r. oraz objęcia emeryturami pomostowymi nauczycieli urodzonych po 1969 r. W sierpniu 2007 roku, premierem był wówczas Jarosław Kaczyński, Sejm uchwalił zmiany w Karcie nauczyciela - przyznając nauczycielom, którzy nabyli prawo do przejścia na wcześniejszą emeryturę skorzystania z niego także w następnych latach.

…i gimnazjów nie rozwiązywać

Po wygranych przez PiS wyborach w roku 2015 minister edukacji Anna Zalewska zapowiada reformę systemu oświaty, która zaczyna być wprowadzana w życie 1 września 2017 roku. Jednym z jej elementów jest likwidacja gimnazjów. ZNP protestuje - zwalczane niegdyś gimnazja teraz chce zachować. Działa jak w roku 1999 - zbiera podpisy przeciwko planowanej reformie, tworzy komitety popierające protest ZNP - tyle, że wektor ich działań jest odwrotny.

Godna płaca w praktyce

Ile powinni zarabiać nauczyciele? - zapytano prezesa ZNP w jednym z wywiadów. Tyle, aby wystarczało im na godziwe życie - odpowiada Sławomir Broniarz.

Gdy w 2008 roku ZNP znów zastrajkowało żądając podwyżek płac, do mediów przedostała się informacja o zarobkach jego szefa. Prezes ZNP zarabiał wtedy 9 tys. zł brutto miesięcznie, znacznie więcej niż ówczesna minister oświaty Katarzyna Hall. - Moje wynagrodzenie ustala prezydium Zarządu Głównego ZNP. To nie jest jednoosobowa decyzja, lecz władz statutowych związku - tłumaczył wówczas w radiu TOK FM Sławomir Broniarz. A w 2019 roku zadeklarował, że zarabia 12 tys. brutto.
Niebagatelny jest też majątek samego związku. Jego własnością jest (cytuję za stroną główną ZNP) „kameralny, niezależny obiekt z 1931 roku, idealny na siedzibę firmy, przedstawicielstwo handlowe, szkolenia, biuro instytucji finansowej. Zlokalizowany w prestiżowym miejscu z oryginalną przedwojenną zabudową. Bardzo dobra lokalizacja przy Centrum Nauki Kopernik. Okolica z rozbudowaną infrastrukturą i doskonałą komunikacją, obok stacji metra, blisko linii tramwajowych na Moście Poniatowskiego (3 przystanki do Centrum) i stacji kolejowej Warszawa Powiśle. Powierzchnia na 7 poziomach. Parking dla ok. 15 samochodów. Całodobowa ochrona i monitoring. Powierzchnia biurowa po generalnym remoncie". Oprócz tego związek kontroluje pięć hoteli, m.in. w Warszawie, Gdańsku i Augustowie, ma swoje sanatoria, domy wypoczynkowe, ośrodki wypoczynkowe, Domy Nauczyciela. Ile to jest warte? W 2007 roku Mirosław Orzechowski, ówczesny wiceminister oświaty, szacował go na 12 mld złotych i przypominał, że powstał też z skonfiskowanego przez państwo po II wojnie majątku Polskiej Macierzy Szkolnej, notabene zwalczanej w II RP przez lewicę.

Z każdym, byle przeciw PiS

W listopadzie 2021 roku ZNP i PO ogłaszają wspólne stanowisko w którym sprzeciwiają się "degradowaniu zawodu nauczyciela", a w rzeczywistości planom ministra edukacji Przemysława Czarnka. Tuskowi towarzyszy Krystyna Szumilas, b. minister oświaty, która nadaremnie starała się za swoich rządów zmienić Kartę nauczyciela. Broniarz okazał się wtedy za trudnym przeciwnikiem. Teraz posłanka zapowiada współpracę przeciw ministrowi z PiS i obiecuje podwyżki.

Współpraca, choć bez oficjalnych porozumień, między PO a ZNP ma dłuższą tradycję. W maju 2016 roku Sławomir Broniarz wziął udział w manifestacji KOD - i nie był tylko jednym z wielu manifestantów, wszak nie każdy mógł przemawiać. W marcu 2019 roku Grzegorz Schetyna grzmiał na konwencji regionalnej PO we Wrocławiu, iż PO "rozliczy minister Zalewską za zniszczenie polskiej szkoły", a nauczycielom obiecał 1000 złotych podwyżki, gdy PO wygra wybory. Obie strony - PO i ZNP - już zapomniały, że były czasy, gdy to rząd Donalda Tuska, zdaniem ZNP, niszczył publiczną oświatę i chciał, poprzez jej prywatyzację, sprowadzić działalność "szkół i placówek do roli instytucji usługowych".

***

"Dopóki mamy w Polsce demokrację, nie będzie tak, że to lider związku zawodowego mówi polskiemu premierowi, co ma robić. Na to nigdy nie będzie mojej zgody. Nie będziemy przyjmować wszystkich warunków związkowców, bo Polska by tego nie przeżyła" - mówił Donald Tusk, gdy związki zawodowe, w tym OPZZ, do którego należy ZNP, wyszły z posiedzenia komisji trójstronnej uznając, że dialog jest tam pozorowany. I to działacz związkowy, jak się określa Sławomir Broniarz odżegnując się od określenia "polityk", puścił w niepamięć. Taka wybiórcza amnezja.

Ewa Zarzycka


Polecane

Wróć do strony głównej