Tak za Tuska budowano jeden z najdroższych stadionów na świecie. Tysiące poprawek, opóźnienia i miażdżący raport NIK

2022-11-14, 14:55

Tak za Tuska budowano jeden z najdroższych stadionów na świecie. Tysiące poprawek, opóźnienia i miażdżący raport NIK
Ciemna strona budowy Stadionu Narodowego. Tysiące poprawek, bankrutujący podwykonawcy i miażdżący raport NIK. Foto: uslatar/shutterstock

Opóźnienia, wypadki, kilka tysięcy poprawek w projekcie, zastrzeżenia NIK i odwołane wydarzenia - tak w skrócie wygląda ciemna strona budowy Stadionu Narodowego. Do tej historii sportowego obiektu rządzący z koalicji PO-PSL wolą nie wracać.

Inwestycja, o której obecnie jest tak głośno z powodu poważnej awarii konstrukcji, miała zapewnić sukces wizerunkowy rządu Donalda Tuska (PO-PSL). Jednak od samego początku nie gwarantowała wiele szczęścia ówczesnym władzom państwa. Już 7 października 2009 r. na uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod budowę Stadionu Narodowego zabrakło szefa Ministerstwa Sportu i Turystyki, Mirosława Drzewieckiego. Przypadek?

Dwa dni wcześniej podał się do dymisji wskutek nagłośnienia "afery hazardowej". Brak najważniejszego przedstawiciela inwestora był jednak niczym przy tym, co miało czekać rządzących w najbliższych latach w związku z budową sportowego obiektu, który realizowano z myślą o Mistrzostwach Europy w Piłce Nożnej w 2012 r.

Pierwsze sygnały o problemach

W grudniu 2009 r. na placu budowy stadionu miała miejsce tragedia. Dwaj robotnicy spadli z wysokości 18 metrów razem z metalową budowlaną klatką. Była ona zamocowana do dźwigu, który podnosił ją na łańcuchu do góry. Jeden z robotników zginął na miejscu, drugi, ciężko ranny, zmarł w szpitalu. Mieli niewłaściwie zamontować uprząż kosza.

Budowa odbywała się jak jazda po grudzie, nie tylko z powodu wypadku. Wniosek o przesunięcie terminu realizacji złożyło konsorcjum firm budujących arenę. Został zaakceptowany, a jego koronnym argumentem była ciężka zima. Ostatecznie osiągnięcia pierwszego "kroku milowego" przesunięto aż o 57 dni – z czerwca na lipiec 2010 r.

Kłopoty generalnego wykonawcy i podwykonawców

Co ciekawe, firmy, które budowały stadion, nie przetrwały do dzisiaj. Alpine Bau GmbH oraz Hydrobudowa Polska i PBG już nie istnieją. Inwestycja była wyjątkowo trudna, ponieważ sama wartość budowy przyprawiać mogła o zawrót głowy - ok. 2 mld zł. W tamtym czasie Stadion Narodowy był jednym z najdroższych tego typu obiektów na świecie.

W trakcie budowy wielu podwykonawców nie otrzymało zapłaty od konsorcjum całości wynagrodzenia za wykonane prace. Firmy skorzystały z prawa ubiegania się o należną zapłatę u generalnego wykonawcy, a także – na zasadzie solidarnej odpowiedzialności – od Skarbu Państwa, który był reprezentowany przez Narodowe Centrum Sportu.

Do 2013 r. swoje roszczenie zgłosiło aż 97 firm.

Tak powstawał Stadion Narodowy - film promocyjny przygotowany przez inwestora w 2012 r.

16 tys. poprawek przy budowie

Do tego wszystkiego należy doliczyć modyfikacje w projekcie - już w trakcie prac pojawiło się 16 tys. poprawek i dodatkowe zamówienia. Z tego powodu spółka Alpine Bau Deutschland zażądała 140 mln. Skarb Państwa nie był dłużny - zażądał 300 mln za opóźnienia w budowie, ale do ugody w tej sprawie doprowadził Witold Bańka, minister ds. sportu z ramienia PiS.

Zawarta w 2016 r. ugoda mówiła, że generalny wykonawca stadionu oraz kilku podwykonawców zrzekło się wszystkich roszczeń. Skarb Państwa zyskał kwotę blisko pół miliarda złotych, ponadto ministerstwo wynegocjowało usunięcie wad konstrukcyjnych na Stadionie Narodowym i 33 mln zł odszkodowania. Na ugodzie mieli nie stracić też podwykonawcy. Ci, którzy wykazali roszczenia, dostali łącznie ponad 48 mln zł.

Ciąg dalszy problemów po zakończeniu budowy

Tak prowadzona za czasów rząd PO-PSL inwestycja musiała skończyć się wpadką organizacyjną. Perypetie związane ze stadionem rozpoczęły się już przed jego otwarciem. Pierwszy mecz piłkarski, między Polską a Niemcami, miał zostać rozegrany właśnie w Warszawie, jednak z powodu opóźnień na budowie przeniesiono go do Gdańska.

Główną przyczyną była wadliwa konstrukcja schodów. Spotkanie skończyło się remisem 2:2. Odwołano także zaplanowany na luty 2012 roku finał Superpucharu Polski. Kuriozalną sytuacją było zakomunikowanie o tym zaledwie trzy dni przed zaplanowanym terminem. Najwięcej zastrzeżeń co do stadionu miała policja, która nie wydała zgody na organizację imprezy masowej.

Odwołany mecz Polska-Anglia

Najsłynniejszą wpadką była jednak historia nierozegranego meczu Polska - Anglia w 2012 roku. Grę uniemożliwiła ulewa nad Narodowym, która zmieniła murawę w "Basen Narodowy", jak nazwali nasiąknięty wodą stadion internauci. Sytuacja wynikła z decyzji delegata UEFA, który dzień wcześniej na zgodny wniosek obu reprezentacji zdecydował o pozostawieniu otwartego dachu.

Inną kompromitacją była organizacja żużlowego Grand Prix Polski w 2015 roku, któremu miało towarzyszyć pożegnanie Tomasza Golloba. Ze względu na fatalne przygotowanie toru wyścig zakończył się po zaledwie dwunastu biegach. Wcześniej z tego powodu odwołano trening, a zawody przeprowadzono mimo zastrzeżeń zawodników. Kuriozalna była także decyzja, aby wskutek awarii maszyny startowej żużlowcy startowali na zielone światło.

Zobacz. Tzw. Basen Narodowy na Stadionie Narodowym w Warszawie w 2012 r.

Ostatnie zdanie należało do NIK

Na sam koniec warto podkreślić, że również Najwyższa Izba Kontroli dopatrzyła się nieprawidłowości w zarządzaniu obiektem. Wyjaśnienia zawarła w wystąpieniu pokontrolnym z 24 kwietnia 2014 r. Zdaniem instytucji kontrolnej minister sportu i turystyki nie przeprowadził kompleksowych i rzetelnych analiz ekonomiczno-prawnych w celu wybrania optymalnego, z punktu widzenia interesów Skarbu Państwa, modelu zarządzania Stadionem Narodowym. Minister sportu i turystyki nie dokonał rzetelnej analizy możliwości pozyskania operatora na rynku profesjonalnych podmiotów.

Przypomnijmy, że ówcześnie ministrem sportu w rządzie Donalda Tuska była Joanna Mucha.


Czytaj też:

PolskieRadio24.pl/Maciej Naskręt/ kor

Polecane

Wróć do strony głównej