Komisja ds. badania rosyjskich wpływów. Tusk ma się czego bać, może paść wiele trudnych pytań

2023-06-04, 09:30

Komisja ds. badania rosyjskich wpływów. Tusk ma się czego bać, może paść wiele trudnych pytań
Donald Tusk dążył do zacieśnienia stosunków z Rosją. Foto: PAP/Radek Pietruszka

W życie weszła ustawa powołująca komisję ds. badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022. To otwiera drogę do kompleksowego zbadania, czy i w jakim stopniu Kreml decydował, jakie decyzje polityczne zapadały na szczytach władzy w naszym kraju. Na wyjaśnieniu tej kwestii - co oczywiste - powinno zależeć każdemu, komu bliskie jest dobro ojczyzny. Opozycja nie jest jednak zachwycona wizją publicznego prania rosyjskich brudów. Dlaczego Donald Tusk boi się tej komisji?

Politycy opozycji przekonują, że komisja jest wymierzona w Donalda Tuska, który - przypomnijmy - w latach 2007-2014 był Prezesem Rady Ministrów. Zrozumiałe jest zatem, że wiele pytań będzie skierowanych do niego. To on, jako premier, miał przecież decydujący głos i to on spotykał się z Władimirem Putinem. Sam fakt rozmów z przywódcą sąsiadującego mocarstwa nie powinien być jeszcze powodem do niepokoju opozycji. Co innego, jeśli chodzi o przebieg i efekty tych spotkań. I tu dochodzimy do sedna. 

Przyjaciele

Pierwsze spotkanie premiera Tuska z Putinem miało miejsce już w lutym 2008 roku w Moskwie. Towarzyszący Tuskowi minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski jechał tam z tezami, że "w ramach UE aktywnie uczestniczymy w budowaniu strategicznego partnerstwa z Rosją" a " brak dialogu z Rosją nie służy Polsce".

- Bardzo się cieszę, że pan prezydent osobiście, a także inni przywódcy Federacji Rosyjskiej, tak szybko odczytali sygnały, że Polska - ja osobiście i mój rząd - mamy intencje naprawy relacji polsko-rosyjskich - powiedział wówczas Tusk. - Wiemy, że mamy w Polsce wielu przyjaciół - odpowiedział Putin.

Kolejne lata pokazały, że była to zapowiedź polityki polskiego rządu, który w swoich działaniach nie tylko kierował się zdaniem Kremla, ale podejmował też decyzje, które z punktu widzenia polskiej racji stanu są wręcz niewytłumaczalne. Taki to był dialog. 

Pytania o kontrakt gazowy

Najbardziej jaskrawym przykładem jest chyba umowa gazowa "wynegocjowana" w 2010 r. Polska w wyniku rosyjsko-ukraińskiego konfliktu gazowego została pozbawiona dostaw surowca realizowanych przez RosUkrEnergo. Nasz kraj potrzebował dokupić brakujące 2 mld m sześciennych gazu rocznie i to jedynie do 2014 roku, do czasu uruchomienia gazoportu w Świnoujściu.

W resorcie gospodarki na początku lutego 2009 r. powstała zatwierdzona przez Donalda Tuska notatka, która mówiła z jednej strony o krótkoterminowym kontrakcie, a z drugiej wykluczała możliwość zwiększenia kontraktu jamalskiego. Ta rozsądna i pragmatyczna strategia wylądowała w koszu.

Już w maju 2009 r. minister gospodarki Waldemar Pawlak prosi Donalda Tuska o zatwierdzenie kompletnie nowej strategii, która wynika z "analizy uwag strony rosyjskiej". Przedstawiciele rządu Tuska nagle przestali mówić o gazoporcie czy Baltic Pipe. Zamiast tego pojawiła się chęć podpisania nowej długoterminowej umowy z Gazpromem na dostawy przekraczające nasze roczne zapotrzebowanie.

W tym samym czasie większość europejskich kontrahentów, jak Niemcy, Francja czy Włochy, wykorzystała sytuację na rynku surowców i spadające ceny gazu, by renegocjować kontrakty i finalnie obniżyć ceny. Rząd PO-PSL zakontraktował więcej surowca, niż potrzebowaliśmy, po zawyżonych cenach aż do 2037 roku. 

Stanowisko polskiego rządu w tej sprawie dosłownie zmiażdżyła Najwyższa Izba Kontroli w ujawnionym opinii publicznej dopiero w 2018 r. raporcie. W sporządzonym w 2013 r. dokumencie, czyli w okresie, gdy premierem był Tusk, stwierdzono, że minister gospodarki "nie podjął choćby próby uzyskania korzystniejszych warunków dostaw gazu (w tym obniżenia ceny)". Dążenie do wydłużenia kontraktów NIK uznała za jeden z największych błędów negocjacyjnych ze strony Polski. W konsekwencji - jak czytamy - na lata utracono szanse na dywersyfikację dostaw gazu.

A to dopiero początek "dziwnych" gazowych ruchów polskiego rządu kierowanego przez Donalda Tuska. Strona polska utraciła też kontrolę nad spółką EuRoPol Gaz - właścicielem polskiej części rurociągu jamalskiego oraz umorzyła Gazpromowi dług za tranzyt. Lekką ręką wręczono Kremlowi 430 mln dolarów. Polska w zamian otrzymała jednoprocentową obniżkę cen. Wartość tego upustu to ok. 15 mln dol. 

Kwintesencją pozycji Tuska jest oficjalne wyrażone oczekiwanie Moskwy, że Polska będzie promować gazowe interesy Rosji na forum UE.

Pytania o ropę

Dziś widzimy jak na dłoni, jak Rosja wykorzystuje surowce energetyczne jako swego rodzaju broń przeciwko Zachodowi. Aby taki szantaż był możliwy, musi być prowadzony z pozycji siły.

Warto zatem przypomnieć, że Tusk mówił, że nie będzie politycznie blokował ewentualnej sprzedaży rafinerii w Możejkach Rosjanom. Wcześniej rosyjski Transnieft zawiesił dostawy ropy do rafinerii w Możejkach, tłumacząc to awarią odcinka ropociągu Przyjaźń, którym rosyjska ropa płynęła do przejętej przez Orlen rafinerii. "Przypadkowe" awarie rosyjskich rurociągów to już niemal tradycja. 

W rosyjskie ręce mogła trafić nie tylko litewska rafineria, ale cały Lotos. Rząd Donalda Tuska wystosował zaproszenia do kupna Lotosu m.in. do powiązanych z Kremlem rosyjskich firm energetycznych. Chodzi o Gazprom, Rosnieft, Łukoil, TNK BP Holding i Surgutnieftiegaz. To o tyle dziwne, że rosyjskie firmy już stanowiły wówczas wyraźne narzędzie rosyjskiej agresywnej polityki energetycznej na państwa Zachodu.

Do transakcji nie doszło, bo Rosjanie nie złożyli wiążącej oferty. 

Pytania o Nord Stream

Na konto Tuska można też zapisać współudział w powstaniu pierwszej nitki gazociągu Nord Stream. 

Donald Tusk jako premier 31 maja 2012 r. wziął udział w szczycie Rady Państw Morza Bałtyckiego w Stralsundzie (Niemcy). Jednym z poruszanych tematów był Gazociąg Północny. - Nikt nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń - podkreślała, komentująca szczyt Angela Merkel. - Temat projektu Nord Stream nie był kwestionowany - zaznaczała. 

To za państwa rządów ta pierwsza nitka Nord Stream 1 - ten pierwszy krok burzący solidarność energetyczną Unii Europejskiej - została oddana. To państwo nie powstrzymaliście tej inwestycji - grzmiał z sejmowej mównicy w kierunku opozycji Szymon Szynkowski vel Sęk w czerwcu 2021 r. 

Pytania o rezygnację z tarczy antyrakietowej

Pytania o te kontrakty i rezygnację z zapewnienia Polsce bezpieczeństwa energetycznego - bo uzależnienia od Moskwy bezpieczeństwem nazywać nie można - bez wątpienia byłyby niewygodne dla Tuska. Równie kłopotliwe mogłyby się okazać dociekania członków komisji ws. bezpieczeństwa militarnego.

W 2008 roku w Polska mogła zostać objęta amerykańską tarczą antyrakietową. Negocjacje przeciągał jednak rząd Donalda Tuska. Według założeń, w Polsce miały powstać bazy 10 rakiet przechwytujących dalekiego zasięgu i radar systemu antyrakietowego.

Instalacja tarczy antyrakietowej w Polsce zwiększa przede wszystkim bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych. To rzecz ważna także dla nas i całego świata, jednak fakt, że instalacja powstałaby w Polsce, zwiększa ryzyko dla strony polskiej - twierdził Donald Tuska w lipcu 2008 r.

Ostatecznie umowa z Amerykanami została ratyfikowana dopiero wiosną 2011 r. i to jeszcze w okrojonym zakresie. Zamiast tarczy do bazy w Redzikowie trafiły amerykańskie mobilne rakiety przechwytujące typu SM-3.

Takie działanie Tuska i jego rządu jest niepokojąco zbieżne z tym, czego oczekiwał Kreml. W maju 2022 r. Michał Rachoń w programie "#Jedziemy" na antenie TVP Info opublikował fragment odtajnionej notatki polskich służb wojskowych z ambasady w Moskwie. Wojskowi dyplomaci pisali, że Rosjanie oczekiwali od polskiego rządu przedłużania i utrudniania prowadzenia negocjacji z USA.

Pytania o osłabianie armii

W tym kontekście uzasadnione są też pytania o siłę polskiej armii. Jak wyliczał szef MON Mariusz Błaszczak, za rządów PO-PSL zlikwidowano 629 jednostek organizacyjnych Sił Zbrojnych RP, a redukcja dotknęła najmocniej wschodnią flankę. 

- Zlikwidowano te jednostki, które były odpowiedzialne za bezpieczeństwo na kierunku Bramy Brzeskiej, a więc tym, który historycznie zawsze był dla naszego bezpieczeństwa bardzo groźny - podkreślił szef MON.

Zlikwidowane jednostki to m.in.: 1. Warszawska Dywizja Zmechanizowana im. Tadeusza Kościuszki w Legionowie, 3. Brygada Zmechanizowana Legionów im. Romualda Traugutta w Lublinie, 1. Siedlecki Batalion Rozpoznawczy, Pułk Artylerii w Ciechanowie, 16. Brygada Zmechanizowana z siedzibą w Morągu, Pułk artylerii z siedzibą w Braniewie a także 15 dywizjonów rakietowych obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej i 8 eskadr lotnictwa taktycznego.

Jednocześnie kierowany przez Tuska rząd nigdy nie osiągnął progu finansowania Wojska Polskiego na poziomie zapisanym w ustawie budżetowej, czyli 2 proc. PKB, w latach 2008-2013. Poziom ten wahał się wówczas pomiędzy 1,76-1,89 proc. PKB.

Pytania o Smoleńsk

I choć trudno w to uwierzyć - po tej już dość długiej liście - to ciągle najbardziej niebezpieczny dla Tuska temat jeszcze się nie pojawił. Apogeum jego uległości wobec Kremla i dbania o to, aby Moskwie nie stała się krzywda miało miejsce po katastrofie smoleńskiej. Oddanie śledztwa Rosjanom, a w efekcie uniemożliwienie rzetelnego zbadania wszystkich dowodów, mimo upływu lat, nie przestaje zadziwiać. Były szef MON i przewodniczący Podkomisji do Ponownego Zbadania wypadku Lotniczego Antoni Macierewicz mówi nawet o zdradzie dyplomatycznej.

Obraz uzupełniają zdjęcia uśmiechniętego Tuska z zaciśniętymi pięściami w towarzystwie Putina, Tuska obściskującego się z Putinem i radosne ujęcia z Bronisławem Komorowskim podczas oczekiwania na przylot trumien ze szczątkami ofiar.

- Jak to się stało, że z taką radością Donald Tusk rozmawiał z Władimirem Putinem. Klisza nie kłamie. (...). Zdjęcia są, jakie są - mówił prezydent Andrzej Duda o słynnych zdjęciach.

Natomiast rok po katastrofie, podczas swojego wystąpienia w Sejmie, Donald Tusk wskazywał, że po katastrofie smoleńskiej dbał o "wszystkie interesy państwa polskiego" oraz o "bezpieczne relacje z sąsiadami".

- Czy na pewno katastrofa smoleńska na życzenie niektórych polskich polityków, miała być wstępem do zimnej wojny z Rosją? - mówił do zgromadzonych na sali osób, wśród których byli m.in. członkowie rodzin ofiar.

Pytania o Krym

Kolejny rozdział prorosyjskiego podejścia, nawet wbrew wydarzeniom nie pozostawiającym złudzeń co do jawnej i narastającej wrogości kremlowskiego reżimu, Tusk dopisał w 2014 po nielegalnej aneksji Krymu. Z sejmowej mównicy podkreślał, że dopóki on będzie premierem, to nigdy nie stanie na czele krucjaty przeciwko Rosji.

Tusk tłumaczył też, że "nie wyprujemy sobie żył" niosąc pomoc Ukrainie, bo nie warto ze względu na korupcję i marnotrawienie środków. 

Wcześniej Rosja napadła na Gruzję, ale to też nie skłoniło Tuska do rewizji swoich słów z expose: "Chcemy dialogu z Rosją, taką, jaka ona jest". Zacieśnianie stosunków z Rosją, co dziś brzmi absurdalnie, określał "dobrą zmianą".

Pytania o molo

Wiele niejasności jest też związanych z wizytą Putina w Polsce i rozmowie z Tuskiem na molo w Sopocie 1 września 2009 r. Sam Tusk oszczędnie mówił o tym spotkaniu, zmieniając przy tym wersje. Rozmowa miała dotyczyć np. krajobrazu i pogody, innym razem biegania i ochrony. Z innych źródeł można się dowiedzieć, że Putin z Tuskiem omawiali tam kwestie Katynia i organizacji obchodów. Zaproszenie na obchody miało być właśnie efektem tych rozmów.

Na molo w Sopocie Putin miał też formułować aluzje o wspólnym z Polską rozbiorze Ukrainy.

Pytania o pamięć

Groźnym rywalem Tuska podczas przesłuchań komisji, który faktycznie mógłby go pogrążyć przed wyborami jest... Donald Tusk. Ten z przeszłości kontra ten obecny i zestawienie odnoszących się do Rosji wypowiedzi z kiedyś i z dziś. 

Tusk w kampanii wyborczej próbuje się przedstawić jako ten, który ostrzegał przed Putinem i jego zakusami. Nie ma nawet oporów przed tym, żeby wytknąć Polsce brak skutecznej obrony antyrakietowej. 

Takiej dawki hipokryzji mogą nie wytrzymać nawet najzagorzalsi zwolennicy. Nikt nie lubi być okłamywany, zwłaszcza w sposób urągający inteligencji.

Trudno jednoznacznie wskazać, co jest bardziej godne politowania: w oczywisty sposób błędna polityka Tuska wobec Rosji - czy to wynikająca z naiwności, czy cynizmu, a może ślepego podążania za Berlinem, czy desperackie wręcz próby odcięcia się byłego premiera od tej prowadzącej do Moskwy pępowiny. Jedno jest pewne - komisja mu tego nie ułatwi. 

Premier Mateusz Morawiecki zapytany, o zarzuty opozycji, że komisja jest wymierzona w szefa PO Donalda Tuska, by uniemożliwić mu prowadzenie kampanii wyborczej, odpowiedział: "uderz w stół, a nożyce się odezwą". - Jeśli pan Donald się tak bardzo tego przestraszył, to chyba ma coś za uszami - ocenił.

fc

Polecane

Wróć do strony głównej