Wybuch w kopalni w Karwinie. Emocjonalna reakcja ojca górnika
- Byliśmy tu w nocy o godzinie 11. Nie wiedzieli nic i nic nie chcieli powiedzieć. Ktoś wyszedł, po czesku mówił i my go nie rozumieliśmy. Przyjechałem bo chciałem mieć potwierdzenie, że mój syn nie żyje - powiedział ojciec jednego z górników, którzy znaleźli się pod ziemią w kopalni w czeskiej Stonavie. W czwartek doszło tam do wybuchu metanu. 13 górników poniosło śmierć, 12 z nich miało obywatelstwo polskie.
2018-12-21, 11:18
Posłuchaj
W piątek nad ranem władze kopalni zorganizowały konferencję prasową. Poinformowały, że pod ziemią zapalił się 800-metrowy odcinek korytarza, w którym znajdowali się górnicy. Ta część kopalni będzie teraz sukcesywnie odcinana zaporami ognioodpornymi – dodano.
Konferencję prasową przerwał ojciec jednego ze znajdujących się pod ziemią górników. Jak mówił, wciąż nie wie, czy jego syn żyje. – Do mnie dzwonił kierownik i mówił ,że zamykają tam cały rejon kopalni i nie ma warunków do ich wyciągnięcia - powiedział Zbigniew Kaczmarek, ojciec 29-letniego Patryka, który w Stonavie był "górnikiem przodowym, kombajnistą".
Zarząd Polskiego Radia podjął decyzję, że dochody z reklam emitowanych na wszystkich antenach Polskiego Radia w dniu 23 grudnia 2018 roku zostaną przeznaczone na pomoc rodzinom ofiar katastrofy w kopalni w Karwinie.
- Mam wieści, że jest tam zatamowany, że nie żyje - mówił. Pytany o to, kiedy ruszy z powrotem akcja ratownicza, odparł, że to kwestia tygodni.
REKLAMA
- Kiedy ta akcja ruszy? Za dwa tygodnie albo za trzy - mówił i zwracał uwagę na możliwą przyczynę katastrofy. - Zaklejanie folią czujników metanu w kopalniach jest nagminne - mówił ojciec górnika.
mr, TVP Info, IAR
REKLAMA