Działaczka "Za Wolną Rosję" Anastazja Siergiejewa: protesty w Moskwie nie ustaną, pokazały wielu nowych liderów

2019-08-07, 13:00

Działaczka "Za Wolną Rosję" Anastazja Siergiejewa: protesty w Moskwie nie ustaną, pokazały wielu nowych liderów
Demonstracja w Moskwie 3 sierpnia. Foto: PAP/EPA/MAXIM SHIPENKOV

- Moskwianie popierali niezależnych kandydatów w wyborach, wpłacali pieniądze na ich kampanię. Nie zamierzają oddać Kremlowi kontroli nad swoim miejscem zamieszkania. Niezależni politycy i działacze cały czas rosną w siłę, gromadzą coraz większą grupę osób, którzy ich wspierają – stąd protesty nie wyrosły z pustki – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Anastazja Siergiejewa, działaczka stowarzyszenia Za Wolną Rosję.

  • W Moskwie trwają protesty w związku z niedopuszczeniem niezależnych kandydatów do wyborów Moskiewskiej Dumy Miejskiej
  • Podczas demonstracji zatrzymywane są setki osób, funkcjonariusze używają siły. Aresztowani są liderzy opozycji
  • Wszczęto sprawę karną ws. rzekomej organizacji masowych zamieszek
  • Rządy zachodnich państw apelują o dopuszczenie do wyborów wszystkich kandydatów niezależnych, uwolnienie zatrzymanych, respektowanie prawa do zgromadzeń 

PolskieRadio24.pl: W Rosji od lipca narasta fala protestów. Dlaczego ludzie tak bardzo zaangażowali się w sprawę wyborów, tak wiele dla niej poświęcają? Mamy liczne protesty, setki, a sumując już tysiące zatrzymanych, pobicia, sprawy karne przeciw uczestnikom protestów, represje wobec opozycji.

Powiązany Artykuł

Rosja protest opozycja PAP 1200.jpg
DZIAŁACZ: ROSJANIE ZOBACZYLI, ŻE MAJĄ ALTERNATYWĘ WOBEC KREMLA

Anastazja Siergiejewa (członkini zarządu stowarzyszenia Za Wolną Rosję): Tutaj trzeba podkreślić bardzo ważną rzecz, o której w Polsce rzadko się mówi. Protesty w Moskwie nie pojawiły się znikąd – to konsekwencja procesów, które toczą się od dłuższego czasu w społeczeństwie obywatelskim. Ono nie stoi w miejscu, podobnie jak niezależne siły polityczne. To stały ruch, rozwój, wzmacnianie się, poprawianie sposobu działania.

Protesty w Rosji postrzegane są trochę jak wybuch wulkanu – nic nie widać, aż nagle z drzemiącej lawy coś wybucha.

W latach 2011/2012 roku, po wyborach parlamentarnych i prezydenckich mieliśmy do czynienia z niemal rewolucyjną sytuacją. Władza musiała wówczas pójść na ustępstwa. Musiała dopuścić gdzieniegdzie do władz w regionach nowe osoby, choć w ograniczonym zakresie.

Jednocześnie władza zrobiła też wszystko, by utrudnić protesty uliczne i komunikację i koordynację grup, które mogłyby ze sobą współpracować, zaczęła tłamsić organizacje pozarządowe i społeczeństwo obywatelskie. Taki trend w działaniu władz obserwujemy od 2012 roku.

W rezultacie przez ostatnie 6-7 lat przez cały czas trwała walka o zachowanie niezależnej przestrzeni politycznej.

W 2015 wprowadzono pewne zmiany, które utrudniały udział w wyborach kandydatom niezależnym, zwiększono m.in. wymaganą liczbę podpisów, które muszą być zebrane.

Jednocześnie po 2012 roku wzmógł się fenomen udziału nowych lokalnych aktywistów w kampaniach wyborczych na poziomie lokalnym. Do tego czasu lokalny szczebel władz był instytucją mało zrozumiałą dla ludzi  - teraz jednak nabrał naprawdę dużego znaczenia. Ludzie uznali, że tą drogą mogą walczyć o ważne dla siebie sprawy i kontrolować sytuację w miejscu, gdzie mieszkają.

Tym samym udało się włączyć wiele osób w życie polityczne na poziomie lokalnym. Ludzie zaczęli się interesować polityką na poziomie swojej dzielnicy, zaczęli brać udział w różnych kampaniach. Zaczęły ich interesować decyzje dotyczące ich otoczenia – takie jak naprawa dróg, układanie rurociągów.

I za tym poszło zainteresowanie wyborem do władz lokalnych tych osób, które mogą wpływać na jakość codzienności.

Wiele osób uznaje, że na poziomie jednostek terytorialnych może zacząć polityczną karierę, zdobyć doświadczenie pracy jako deputowany.

Do tego pojawiła się duża liczba kursów, szkół dla potencjalnych samorządowych działaczy, czy dla tych, którzy już uzyskali mandat i nabywają doświadczenia. Jedną z nich jest szkoła organizowana przez Julię Galiaminę, która najpierw działała w Moskwie, potem także w innych regionach Rosji.

Część liderów przez ten czas nabrała politycznego znaczenia, stali się znani. Sytuacja w Moskwie to dowód tego stanu rzeczy. Na moskiewskie demonstracje przyszły osoby, które wpłacały pieniądze na kampanie tych niezależnych polityków, podpisywali petycje, brali udział w akcjach na rzecz poprawy warunków życia. Wokół lokalnych liderów, którzy uznali, że razem można coś zrobić, skupiły się duże społeczności.

Ludzie ci nie chcą rezygnować teraz ze swoich praw, nie chcą oddawać kontroli nad miejscem, w którym mieszkają władzom w Moskwie.

Niezależni kandydaci mają spore środki na kampanię ze zbiórek społecznych. To  wszystko pieniądze od prostych mieszkańców Moskwy. Nie są oni bogaci i potężni, ale razem tworzą wielką siłę.

Widać, że ci kandydaci, których nie rejestrują w wyborach do Moskiewskiej Dumy Miejskiej – mieliby ogromne szanse na zwycięstwo. Jednak władze Moskwy nie chcą takich deputowanych, którzy będą pytać o to, dlaczego nie ma pieniędzy na ważne cele, w jaki sposób wydaje się pieniądze publiczne, którzy będą przeszkadzać w realizacji dziwnych interesów, które wiążą się z korzyściami pieniężnymi dla nich.

Zatem w Moskwie wyrósł spory ruch osób zaangażowanych w sytuację na lokalnym szczeblu.

Nie tylko w Moskwie, ale też w regionach. W wielu państwach za granicą, jeśli chodzi o Rosję, poprzestaje się na informacjach o Władimirze Putinie. Potem można mieć wrażenie, że coś nagle wybuchło. To nie tak, widać to, jeśli śledzi się wewnętrzną politykę Rosji.

Z grona dziesiątek tysięcy, którzy protestowali w latach 2011-2012 wyrosło nowe pokolenie liderów, ci ludzie nie zaprzestali działalności. Jedni są politykami, inni prowadzą blogi, jeszcze inni realizują inne projekty antykorupcyjne etc.

Część dołączyła jeszcze później. Lubow Sobol przyłączyła się do grupy Aleksieja Nawalnego jako prawnik kilka lat temu i w tym czasie stała się liderką. Julia Galiamina kilka lat temu zaczęła działalność na rzecz lokalnej społeczności, prowadziła liczne kampanie na rzecz parków etc., a po kilku latach stała się rozpoznawalnym liderem.

Inni rozpoznawalni liderzy to oczywiście Aleksiej Nawalny, Dmitrij Gudkow, Konstantin Jankauskas.

Co bardzo ciekawe, stworzono tak zwany projekt ”Politycznego Ubera” – oferowano pomoc w projektowaniu ulotek, konsultacje w sprawie kampanii tym kandydatom, którzy nie mieli wystarczających środków na takie cele.

Jak widzimy w Moskwie, władze zdecydowały się na wariant siłowy i zatrzymania.

Władze nie oczekiwały przy tym, że taka będzie reakcja społeczna. Nie zdecydowały się jednak naprawić błędu i zarejestrować kandydatów. Uznały prawdopodobnie, że uda się im zdławić protest siłą.

Tymczasem, co nie jest okolicznością działającą na korzyść Kremla, przez te trzy tygodnie sytuacją w Moskwie zainteresowały się także inne regiony Rosji. Na początku niewiele to obchodziło ludzi poza Moskwą. Ale teraz coraz więcej osób przygląda się tej sytuacji. Ludzie, którym do tej pory próbowano pokazać brak alternatywy dla rządzących, widzą, że w Moskwie owa alternatywa jest, ale nie jest dopuszczana do wyborów.

Mówi się o podziałach we władzach  na Kremlu, które uwidoczniły się w związku z tymi protestami.

Władza nie jest monolitem. Widać, że członkowie tych władz walczą o korzyści dla siebie i starają się walczyć z rywalami w tychże władzach. Tym czasem można tłumaczyć różne dziwne posunięcia władz, wydawałoby się czasem nielogiczne i niekorzystne dla Kremla. Dziwna była na przykład obrona merostwa Moskwy 27 lipca przez siły bezpieczeństwa – w wyniku której demonstracje rozeszły się po całej Moskwie. Dowodzący chcieli wykazać być może, że są w stanie ”bronić” merostwa w sposób efektywny. Może mieli na względzie porażkę w czasie protestów w obronie dziennikarza Iwana Gołunowa.

Zdecydowanie nieadekwatne, mówiąc delikatnie, było także użycie siły 3 sierpnia w Moskwie. Funkcjonariusze zablokowali praktycznie całe centrum Moskwy. Doszło do licznych zatrzymań, przeszukań, prowadzi się sprawy karne.

W wyniku tych wszystkich działań i niedopuszczenia do rejestracji kandydatów niezależnych sprawa stała się głośna na całym świecie. Z wielu stolic i do wielu polityków płyną glosy oburzenia, a to obróci się przeciw władzom na Kremlu.

Cześć ekspertów mówi o rywalizacji między merem Moskwy szefem parlamentu, przewodniczącym Dumy Państwowej Wiaczesławem Wołodinem. Na przykład wspominam o tym Brian Whitmore, ekspert ośrodka CEPA.

Oczywiście w Rosji są napięcia między skrzydłem konserwatywnym i liberalnym. Różne wydarzenia są obecnie wykorzystywane przez różne frakcje, różnych polityków, by wzmocnić swoją pozycję, a osłabić pozycję innych.

Do czasu protestów mówiono czasem, że mer Moskwy Siergiej Sobianin może być potencjalnie, być może następcą Putina. Wywodzi się on z liberalnego skrzydła władz. Dlatego  niektórzy pokładali w nim nadzieję, że może stopniowo przeprowadzać zmiany w Rosji. Jednak po protestach jego reputacja jako liberalnego lidera rozwiała się w powietrzu.

Protesty trwają, władze ostro reagują... Co będzie dalej?

Trudno to przewiedzieć. Każdy dzień przynosi nowe wydarzenia. Ostatnio szereg osób zatrzymano w sprawie organizacji masowych zamieszek.

Za to grozi im nawet 15 lat więzienia.

To analogia procesu ws. ”organizacji masowych zamieszek”, dotyczącego demonstracji 6 maja 2012 roku na placu Bołotnym, dzień przed inauguracją Władimira Putina.

Tu też widać analogie do procesu dotyczącego masowych zamieszek po wyborach prezydenckich w Mińsku 19 grudnia 2010 roku. Wówczas wyroki, w tym więzienia w kolonii o zaostrzonym rygorze, otrzymało kilkudziesięciu działaczy opozycji.

W Rosji po protestach na placu Błotnym w 2012 roku kilkadziesiąt osób trafiło do więzienia w związku z postępowaniem karnym o masowych zamieszkach.

Teraz widzimy powtórkę – wówczas jednym śledczym budowanie konstrukcji śledczej zajęlo więcej czasu. Teraz niemal po paru dniach widzimy zatrzymania, wśród zatrzymanych są przy tym studenci, młodzi ludzie. Na marginesie, tworzą się już grupy wsparcia dla nich, m.in. na uczelni jednego z zatrzymanych.

Nie wiadomo, jaki rozmiar przybierze to śledztwo. W kwestii protestu na placu Błotnym zaangażowano wielką grupę śledczych. Oglądali oni materiały filmowe i typowali osoby, które można oskarżyć. Zatrzymania miały miejsce jeszcze długo później, w 2013 czy 2014 roku.

Jedną z osób zatrzymano za wyciągniętą rękę – uznano, że w ten sposób wzywała innych by szli za nim w jakimś złym celu. Takie coś wystarcza śledczym, jakkolwiek absurdalnie to brzmi.

Podczas ostatnich demonstracji zatrzymywano setki osób – 27 lipca ponad 1300, 3 sierpnia ponad 1000. Wiele filmów dokumentuje brutalne akty. Zapewne chcą wszystkich zastraszyć.

Reakcja tych, którzy wychodzą z aresztu jest dość jednoznaczna. Im większe represje, tym bardziej gotowi są walczyć o swoje prawa. Rośnie ich odwaga. Przestają się bać zatrzymań, pobicia.

Władze zaś postępują bezprawnie, nie dopuszczając do rejestracji kandydatów. Jak mówiliśmy  - to bezprawie obserwowane jest już także za granicą, staje się dla wszystkich oczywiste.

Zapowiedziano już wprawdzie kolejne protesty w Moskwie, m.in. na 10 sierpnia. Jak zapowiadał współpracownik Aleksieja Nawalnego Leonid Wołkow, protesty mają odbyć także w regionach. Czy jednak z czasem nie ucichną, nie wypalą się, tak jak liczą władze?

Nie myślę, że protesty wygasną. Władze tym razem zdecydowały się wydać zgodę na protest, ten który ma się odbyć 10 sierpnia w Moskwie, zobaczyć, co z tego wyniknie. Interesujące będzie, jak wiele osób przyjdzie, prawdopodobnie bardzo, bardzo dużo.

Jednak pod znakiem zapytania jest, co będzie dalej. Duża część liderów opinii publicznej, którzy mogliby głosić postulaty, przedstawiać stanowisko protestujących, znajduje się w aresztach.

Z najważniejszych kandydatów poza aresztem jest obecnie współpracownica Aleksieja Nawalnego Lubow Sobol. Prowadzi ona od trzech tygodni protest głodowy. Podchodzi do tego poważnie, mówi, że gotowa jest oddać swoje życie.

Ale władza nie wydaje się skłonna do kompromisów.

Władza nie chce ustępstw, chce trwać do końca przy swoim stanowisku. Jak długo to będzie możliwe – zobaczymy. Jednak w ludziach nagromadziło się już wiele frustracji z wielu powodów, napięcie rośnie.

Trzeba jeszcze podkreślić, że poziom moskiewskiej Dumy to poziom parlamentu regionu Rosji. Moskwa jest bowiem podmiotem Federacji. W Polsce się często o tym zapomina, bo nie jest to kraj federacyjny. Mer Moskwy nie odpowiada zatem poziomowi prezydenta Warszawy, jest na poziomie gubernatora. Władze zatem pokazały, że są w stanie tolerować kandydatów na poziomie czysto lokalnym, ale nie na poziomie podmiotów Federacji Rosyjskiej, bo to jest już dla ”poważnych”  wujciów, z grubymi portfelami.

Bardzo niepokojące są doniesienia o toksynie, której działaniu miał zostać poddany Aleksiej Nawalny.

To bardzo nieprzyjemna sytuacja. Do prokuratury trafił wniosek w tej sprawie. Obecnie Aleksiej Nawalny znajduje się w areszcie.

"
Wyświetl ten post na Instagramie.

Как вам куплет на фиток с @rap_anacondaz? Лёха в детском саду мечтал стать космонавтом В камуфляжном скафандре — со щитом, автоматом, Дубинкой — и бить гуманоидов. Ненавидел мультфильм про кота Леопольда: Гуманоиды — враги, гуманоидам не больно. Гуманоид может выглядеть, как девушка или школьник, Но это наёбка — и только. Лёха подрос. У Лёхи — щетина и бас. Лёха плечист. Лёха рукаст. У Лёхи — приказ, Что на собачий язык переводится: «Фас!» А язык гуманоидов для Лёхи — ин.яз, И всё это значит только одно: Тебе в автозаке — пиздец, маленький пидарас! А хозяева кормят с руки. Хозяева дали жильё. Уже подрастают щенки. «Да, космонавтика — это моё!» — Думает Лёха, снимая свой шлем после смены. Он, как Белка и Стрелка — такой же верный и смелый. Катается в масле, как сыр, шестерёнка системы. Пришельцы хотят сделать из нашей планеты второй пояс астероидов — Стойте, ну-ка сюда, куда вы торопитесь, гуманоиды? Пришельцам — капут. Пришельцы нам врут. Пришельцы свои тянут щупальца к нашей кормушке — а значит, пришельцы умрут! Записано в Тамани, 3.08.2019 г. #лёха #космонавтом #workandtravel #мнеспециальноотведённыхместненадо #makesomenoize

Post udostępniony przez Иван Алексеев (@noizemc)

Wiele ludzi kultury w Rosji zaczęło zajmować stanowisko w sprawie tego co się dzieje. Chodzi o różne przejawy tej kultury, na przykład MC Noize stworzył track o rozpędzeniu protestów w Moskwie – przejmujący, o kosmonautach w skafandrach, któym ledwo szczecina wyrosła, i na rozkaz "bierz go” biją humanoidów, którzy czasem mogą wyglądać jak "dziewczyna albo uczeń”. Ale takich informacji o reakcji np. muzyków, jest więcej.

Część ludzi kultury wspiera władze – niektórzy z przekonania, inni dlatego, by dostać środki na teatr etc.

Są i tacy, którzy otwarcie prezentują swoje polityczne przekonania i poparcie dla opozycji demokratycznej – na przykład Jurij Szewczuk. Są i tacy, którzy zmieniali stanowisko, albo popierają opozycję od czasu do czasu.

Na tych, którzy wspierają opozycję, wywiera się naciski. To negatywne artykuły, trollowanie w Internecie, ale i sprawy karne, na przykład w przypadku reżysera Kiriła Sieriebriennikowa.

Co ważne, nowe pokolenie np. muzyków, jest zupełnie inne niż starsze. Jest niezależne od władz. Ich środowisko to Internet – są zatem uczciwsi, bardziej autentyczni. Czasem ci młodzi muzycy są niezaangażowani w sprawy polityki, niezorientowani. Ale część z nich wyszła na ulice Moskwy, popatrzyła i to co widzieli sprawiło, że wypowiedzieli się na temat swoich odczuć w twórczości.

Wydaje się zatem, że ludzie chcą lepszej przyszłości dla siebie, swoich dzieci, i na różne sposoby starają się to osiągnąć. Teraz cały świat już śledzi z wielką uwagą za tym, co robią, co teraz dzieje się w Moskwie.

Dziękuję za rozmowę.

***

Z Anastazją Siergiejewą, członkinią zarządu stowarzyszenia "Za Wolną Rosję" rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

 

 

 

Polecane

Wróć do strony głównej