Eksperci OSW: uciszano lekarzy, bo alarmowali o koronawirusie. Rozprzestrzenił się i może zagrozić światowej gospodarce
- Koronawirus z zagrożenia lokalnego może zmienić się w globalne – o ile zachorowania nie wygasną w ciągu półtora miesiąca – mówią portalowi PolskieRadio24.pl eksperci OSW dr Michał Bogusz i Jakub Jakóbowski. Jak zauważa dr Michał Bogusz – system chiński sprowokował katastrofę o genezie podobnej do czarnobylskiej. Ogniska wirusa zostały zlekceważone i teraz pojawiają się w kolejnych miejscach w Chinach. Nie wiadomo, ile ofiar pochłoną.
2020-02-06, 20:49
Powiązany Artykuł
Niepokojąca informacja WHO. "Największy skok w rozwoju epidemii koronawirusa"
W ocenie ekspertów dalszy rozwój sytuacji zależy przede wszystkim od względów epidemiologiczno-medycznych.
- Na razie, sądząc po ocenach organizacji zajmujących się zdrowiem, wydaje się, że zagrożenie jest porównywalne z sezonową grypą – uspokajają eksperci OSW dr Michał Bogusz i Jakub Jakóbowski.
Nie jest jednak pewne, jaki scenariusz zobaczymy w praktyce, ponieważ, jak zaznaczają analitycy, w związku z utajeniem wiadomości o lokalnych ogniskach wirusa jeszcze w grudniu ubiegłego roku – i ożywionymi podróżami związanymi z chińskim Nowym Rokiem, koronawirus rozszedł się po całych Chinach. - Wzrost zachorowań i nieopanowanie rozprzestrzeniania się wirusa w ciągu miesiąca – półtora może mieć konsekwencje gospodarcze, potencjalnie także globalne – zakładają eksperci.
REKLAMA
Jak zaznaczyli nasi rozmówcy, obecnie zahamowany jest cykl produkcyjny w Chinach, który zaczyna się zwykle właśnie teraz, po chińskim Nowym Roku. Brak zamówień i brak rozpoczęcia produkcji mogą potencjalnie uderzyć w chińską gospodarkę, mogą mieć wpływ także na gospodarkę światową.
Jak to się zaczęło? Tuszowano przypadki koronawirusa
Eksperci oceniają, że koronawirus mógł był zostać izolowany w mieście Wuhan, stolicy prowincji Hubei, gdyby odpowiednie władze zareagowały na czas. Niestety, specyfika systemu politycznego w Chinach prawdopodobnie zmusiła lokalne władze do ukrywania prawdy o zachorowaniach. Aż w końcu sprawa wymknęła się spod kontroli.
- W grudniu ubiegłego roku w Wuhanie pojawiały się doniesienia o tym, że jest nowy rodzaj wirusa, prawdopodobnie zakaźny. Jak się okazało, na początku stycznia zatrzymano 8 osób, w tym lekarzy, którzy mówili o tym, że pojawił się nowy rodzaj SARS – mówi portalowi PolskieRadio24.pl Jakub Jakóbowski (OSW).
REKLAMA
CZYTAJ TAKŻE: Epidemia koronawirusa. Rośnie liczba zarażonych >>>
- Władze Wuhanu, w związku z tym, że w styczniu miał być prowincjonalny zjazd przedstawicieli ludowych, zbliżał się chiński Nowy Rok, kiedy to powinien panować ”porządek”, tuszowały tę sprawę. Zareagowano bardzo późno. W rezultacie 20 stycznia, kiedy tak naprawdę na dużą skalę i z zaangażowaniem Pekinu zaczęto tę epidemie zwalczać – jej skala zaczęła wykraczać poza lokalne ramy, poza Wuhanem. Ludzie ruszyli już w podróże przed chińskim Nowym Rokiem, przez półtora miesiąca mieli zatem kontakt z chorymi. W momencie, kiedy zaczęto zwalczać epidemię, nie miała ona już charakteru lokalnego, ale prowincjonalny, jeśli nie ogólnochiński. Władze musiały jednak zareagować na to niewspółmiernie mocno. Obecnie narracja Pekinu jest taka, że rzeczywiście władze w Wuhanie zaniedbały sprawę – trzeba zatem pokazać, że partia staje na wysokości zadania – mówi Jakub Jakóbowski.
Powiązany Artykuł
"Pacjentka przyleciała z Azji". Kolejne podejrzenie koronawirusa i konwój prosto z lotniska
W Wuhanie, gdzie koronawirus się pojawił na początku, pełne są już szpitale. Na użytek chorych przeznaczane są niektóre inne budynki użyteczności publicznej – centra sportowe, konferencyjne, kulturalne. Miasto jest obecnie praktycznie odcięte od świata. Szacuje się, że już pod koniec stycznia w mieście było 75 tysięcy zarażonych koronawirusem – obecne dane statystyczne zapewne są zaniżone, do tego prawdopodobnie nie ma możliwości szybkiego przebadania wszystkich, którzy zachorują.
Problem rodzaju czarnobylskiego
Od świata odcięty jest nie tylko Wuhan, nie tylko wiele miejsc w Hubei, ale też jak zauważa dr Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich, już w większości prowincji Chin wprowadzono już różnego rodzaju obostrzenia wynikające z epidemii koronawirusa.
REKLAMA
Dr Michał Bogusz zaznacza, że partia postawiła swój prestiż na szali w kwestii zatrzymania koronawirusa. Zatem partia musi osiągnąć sukces, bez względu na koszty.
I stąd, jak mówił, rezultatem jest de facto kwarantanna całej prowincji Hubei. - To 60 milionów ludzi, którzy nie mogą się przemieszczać i wydostawać się poza Hubei. To także izolacja, często przemocą, także ludzi z innych części Chin, to represyjna polityka informacyjna, blokada dyskusji w Chinach na ten temat, interwencje policji wobec osób, które piszą o wirusie inaczej niż według oficjalnej linii. Zaburzony też został cykl produkcyjny, który w Chinach koncentruje się wokół chińskiego Nowego Roku – dodał nasz rozmówca.
Jak wyjaśniał dr Michał Bogusz, pracownicy w Chinach są zatrudniani najczęściej na jeden rok – od chińskiego Nowego Roku do następnego chińskiego Nowego Roku i w obecnej sytuacji zagrożenia epidemią chcą oni przeczekać sytuację, nie wracają do miast szukać nowych kontraktów.
Do tego w całych Chinach na dużą skalę organizowane są profilaktyczne akcje pozostawania w domach, ograniczania pracy w zakładach, ograniczenia transportu – dodał ekspert.
REKLAMA
- Problemem jest to, że kryzys został wywołany przez system polityczny, który nie zadziałał i który jest niezdolny do zapobiegania kryzysom na etapie początkowym, a nawet sprzyja im – poprzez represjonowanie lekarzy, którzy alarmowali, że coś się dzieje, czy poprzez prowadzenie polityki zero zakażeń. Jeśli zero zakażeń – to zero. Szpitale bały się informować o tym, co ma miejsce – mówi dr Michał Bogusz.
- Potem okazało się, że wirus jest dość zaraźliwy. Tymczasem doszło do opóźnień w kwarantannie. W związku z tym skala tego zjawiska jest o wiele większa niż mogłaby być. To taka trochę czarnobylska sytuacja w tym sensie, że to system doprowadził do eskalacji i paradoksalnie jest w stanie sobie z nią poradzić dopiero wtedy, gdy zjawisko szerzy się na wielką skalę i wtedy dopiero angażuje się duże siły - nie licząc się z kosztami ludzkimi i materialnymi – zauważył ekspert.
Czy zatem koronawirus uderzy w gospodarkę?
- Jeśli chodzi o długofalowe zaburzenia – wiele zależy od tego, jak rozwinie się sytuacja pod kątem medycznym. Jeśli sprawa koronawirusa zostanie opanowana w ciągu miesiąca – półtora – z pewnością efekty w chińskiej gospodarce i globalnym wymiarze będą ograniczone. Jeśli jednak okaże się, że wirus rozprzestrzenia się mimo restrykcji, możemy zobaczyć zamrożenie wielu części chińskiej gospodarki na dłużej. To zapewne odbije się na chińskiej gospodarce i jej cyklu produkcyjnym – ocenił Jakub Jakóbowski.
Dr Bogusz dodał, że obecnie wiele decyzji biznesowych jest odwlekanych do czasu aż wyjaśni się kwestia koronawirusa – przedsiębiorstwa odkładają strategiczne plany i decyzje na ten rok. Kontrahenci z racji zakazu lotów, np. do USA, nie przylatują, aby doprecyzować i podpisać umowy.
REKLAMA
Działania, które podjęły władze Chin – te drakońskie metody odcięcia ludzi potencjalnie zarażonych z punktu widzenia epidemiologicznego są najbardziej skuteczne - pozwalają jednak mieć nadzieję, że wirus nie będzie się rozszerzał – dodał przy tym dr Bogusz.
Partia nie zawaha się użyć jak najbardziej radykalnych metod, by zwalczyć wirusa – zaznaczyli eksperci.
Pytanie, czy i tak nie jest na to za późno
W ostatnim czasie Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) ogłosiła, że potrzebuje 675 mln dol. dotacji na walkę z wirusem. W przyszłym tygodniu w Genewie ma się odbyć dwudniowe spotkanie poświęcone zwalczaniu koronawirusa i zapobieganiu się jego rozprzestrzeniania się.
Wirus spowodował już 563 ofiary śmiertelne w Chinach, co najmniej dwie osoba zmarły poza Chinami kontynentalnymi (na Filipinach i w Hongkongu). Zarażonych koronawirusem jest ponad 28 tys. osób.
REKLAMA
Koronawirus rozpoznano w 24 krajach świata, ale liczba zarażonych w szybkim tempie rośnie jedynie w Chinach.
Tylko w ciągu doby z 4 na 5 lutego w Chinach odnotowano 65 ofiar śmiertelnych, liczba zarażonych powiększyła się o kilka tysięcy.
Jak wspomniano, statystyki prawdopodobnie nie uwzględniają wszystkich chorych, na przykład w Wuhanie, gdzie prawdopodobnie nie ma możliwości przebadania wszystkich, którzy tego potrzebują.
***
REKLAMA
Z dr. Michałem Boguszem i Jakubem Jakóbowskim z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl
***
REKLAMA