"Chińskie władze kłamią ws. koronawirusa". Niepokojące słowa Polki mieszkającej na Tajwanie
- O odpowiedzialności komunistycznej władzy Chin za doprowadzenie do tego, że wirus rozlał się po świecie, trzeba mówić. Władze ChRL przez dwa miesiące (od połowy listopada do połowy stycznia) nie podjęły działań, które zapobiegłyby pandemii - oceniła w rozmowie z portalem dorzeczy.pl Hanna Shen, polska dziennikarka mieszkająca na Tajwanie.
2020-03-19, 10:20
Chińskie służby medyczne ogłosiły, że w środę nie wykryły żadnej nowej lokalnej infekcji koronawirusem. Wszystkie 34 potwierdzone przypadki dotyczą osób, które przyjechały z zagranicy - podała państwowa komisja zdrowia.
Powiązany Artykuł
Dobre informacje z Chin. Nie odnotowano tam nowych zakażeń
Po raz pierwszy w Wuhanie, pierwotnym ognisku pandemii, nie odnotowano w ciągu doby żadnej nowej infekcji. W poniedziałek i wtorek miasto zgłosiło po jednym nowym przypadku. W prowincji Hubei, której stolicą jest Wuhan, nie potwierdzono nowych zakażeń od ponad dwóch tygodni.
"Przez dwa miesiące komunistyczne władze nie podjęły działań"
Hanna Shen w rozmowie z portalem dorzeczy.pl ocenia jednak, że chińskim władzom nie można ufać, bo właściwie wszystkie oficjalne przekazy ChRL są fałszywe.
REKLAMA
- Władze Chin twierdzą, że pierwszy przypadek zachorowania na koronawirusa miał miejsce 8 grudnia. Kilka dni temu dziennikarze hongkońskiej gazety "South China Morning Post" ujawniali jednak, że dotarli do dokumentu wydanego przez władze prowincji Hubei stwierdzającego, że tam odnotowano przypadek zachorowania już 17 listopada i chińskie władze o tym wiedziały. I nie mamy gwarancji, że to jest pacjent zero - zauważyła dziennikarka.
- Chińskie władze oraz media pod ich kontrolą, tak naprawdę zaczęły alarmować samych Chińczyków i świat o gwałtownym wzroście liczby osób zakażonych po wystąpieniu prezydenta Xi Jinpinga 20 stycznia, w którym stwierdził on, że "niezwykle istotnym" jest podjęcie wszelkich możliwych środków w celu zwalczania nowego koronawirusa. Tak więc dziś już wiemy, że przez dwa miesiące komunistyczne władze Chin nie podjęły działań, które mogłyby nas uchronić przed epidemią. Kiedy zaczęły to robić, było już za późno - oceniła.
"Dane z Chin są niewiarygodne"
Dziennikarka mieszkająca na Tajwanie stwierdziła również, że nie wierzy w oficjalne informacje o liczbie zachorowań i zgonów spowodowanych przez koronawirusa.
- Dane dotyczące zachorowań na wirusa z Wuhan i przypadków śmiertelnych podawane przez władze Chin nie są wiarygodne. I znów dokumenty, do których dotarli dziennikarze tym razem gazety "Epoch Times" pokazują, że oficjalne dane z prowincji Shandong dotyczące liczby zakażonych były zaniżane nawet 52 razy. Inne źródła mówią, że prawdopodobnie dane z całego kraju były zaniżane od 5 do 10 razy. Potwierdza to personel medyczny i pracownicy krematoriów w Chinach - informuje Hanna Shen.
REKLAMA
Twierdzi ona także, że wersja o źródle wybuchu epidemii na targu w Wuhanie jest kłamliwa.
- Są eksperci, którzy twierdzą, że wirus mógł powstać w laboratorium. Fang Chi-tai, profesor z tajwańskiego uniwersytetu National Taiwan University i ekspert ds. zdrowia publicznego wskazał, że nowy koronawirus mógł powstać w laboratorium w wyniku modyfikacji podobnego do niego w 96 procentach wirusa RaTG13 - powiedziała w wywiadzie dziennikarka.
Tajemnicze laboratorium w Wuhan
Kluczową różnicą między RaTG13 a nowym koronawirusem ma być to, że ten drugi ma cztery dodatkowe aminokwasy, które nie występują w żadnym innym koronawirusie.
Powiązany Artykuł
Ekspert: Chiny będą grały tym, że dały sobie radę z koronawirusem
REKLAMA
- Profesor z tajwańskiego uniwersytetu powiedział, że te cztery aminokwasy ułatwiają przenoszenie choroby i dodał, że w naturze nie jest możliwa taka mutacja z dodatkowymi aminokwasami występującymi od razu. Tak się składa, że laboratorium BSL-4 (laboratorium najwyższej klasy bezpieczeństwa biologicznego), które prowadzi badania nad bronią biologiczną, znajduje się w Wuhanie - informuje Hanna Shen.
Według niej działania chińskich władz przypominają to, co robił Związek Radziecki po wybuchu w elektrowni jądrowej w Czarnobylu, gdzie dopiero fizyczne dowody zmusiły komunistyczny reżim do ujawnienia prawdy.
jp/dorzeczy.pl
REKLAMA