Dym z pożarów czarnobylskich lasów zagrożeniem dla Polski? Fizyk medyczny wyjaśnia

Dane dotyczące tła promieniowania na Ukrainie wykazują brak istotnych zmian – tylko minimalne odchylenia, które nie mają znaczenia, jeśli chodzi o poziom radiacji - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl Dariusz Aksamit z Wydziału Fizyki Politechniki Warszawskiej, były pracownik Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR). Jak mówi, dym z pożaru, docierający m.in. do Kijowa, może być toksyczny ze względu na produkty spalania - jak każdy dym.

2020-04-14, 20:08

Dym z pożarów czarnobylskich lasów zagrożeniem dla Polski? Fizyk medyczny wyjaśnia
Na zdjęciu: pożar w zamkniętej strefie w okolicy Czarnobyla, w okolicy wsi Ragowka, 10 kwietnia br. . Foto: PAP/EPA/STR

Państwowa Agencja Atomistyki (PAA) nadzoruje sieć monitoringu radiacyjnego. Gdyby cokolwiek się działo – wiedzielibyśmy o tym. Każdy kraj ma swoją sieć stacji pomiarowych, detektorów – a te nie wykazały żadnych anomalii – podkreśla w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Dariusz Aksamit z Wydziału Fizyki Politechniki Warszawskiej, były pracownik Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR).

Powiązany Artykuł

czarnobyl 1200 pap.jpg
Pożar w strefie czarnobylskiej. Kijów spowity dymem, swąd pogorzeliska wyczuwalny w mieszkaniach

***

PolskieRadio24.pl: Od 4 kwietnia w rejonie Czarnobyla trwają pożary lasów – w rejonie wokół zamkniętej elektrowni atomowej.

Według ostatnich doniesień poniedziałkowe deszcze pomogły strażakom i przygasiły ogień, obecnie w niektórych miejscach tli się żar, jest dogaszany….

REKLAMA

Tak właśnie  - po południu Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy ogłosiła, że obecnie nie ma otwartego ognia: tylko tli się ściółka. W akcji uczestniczyli strażacy z 15 obwodów Ukrainy. Relację z sytuacji zdał dzisiaj prezydentowi Ukrainy szef tego urzędu. Czy to, co się dzieje, stwarza potencjalne zagrożenie? Czy ma wpływ na poziom radioaktywności?

Nie jest to tak wielka skala pożarów jak Australia czy Syberia. Uwagę świata przykuł fakt, że mają one miejsce w czarnobylskiej Strefie Wykluczenia.

Ukraińskie Centrum Badań Jądrowych przedstawia symulacje rozchodzenia się izotopów, one uspokajają, oczywiście, jeśli ktoś umie odczytać i zrozumieć ich skalę na wykresie.

Niestety, ktoś udostępnił symulację takiej przesuwającej się chmury bez komentarza, bez wskazania o jak minimalne i niemające znaczenia wartości chodzi i to, jak widziałem w Internecie, wywołało strach.

A ta niebieska czy zielona chmura oznacza, że promieniowanie chmury, wedle skali, było zupełnie nieistotne, niemal do pominięcia.

REKLAMA

O jakie wartości chodzi?

Chodzi o minimalne części zwykłego promieniowania tła – które niemal go nie zmieniają.

Mówimy o 1/10 000 do 1/000 000 bekerela na metr sześcienny, to niemal poniżej możliwości pomiarowych, albo o tysięcznych częściach bekerela.

Zatem i niebieski, i zielony kolor na kolejnych symulacjach Centrum Bezpieczeństwa Jądrowego Ukrainy nie powinien niepokoić?

Nie.

REKLAMA

Chodzi zatem o to, że wartości, które niesie potencjalna chmura, niemal nie zmieniają nic w zwykłym promieniowaniu. Jakie jest tutaj zagrożenie dla Polski?

Państwowa Agencja Atomistyki (PAA) nadzoruje sieć monitoringu radiacyjnego. Gdyby cokolwiek się działo – wiedzielibyśmy o tym. Każdy kraj ma swoją sieć stacji pomiarowych, detektorów – a te nie wykazały żadnych anomalii.

Państwowa Agencja Atomistyki zbiera dane nie tylko z własnych stacji, ale ze stacji MON, z sanepidu, Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej. Na bieżąco na stronie paa.gov.pl można sprawdzić, jakie mamy obecnie promieniowanie w Polsce. I obecnie czytamy, że wzrostu promieniowania nie ma.


PAA PAA

Wiemy już, że zmienił się kierunek wiatru w rejonie pożaru – na południowy i południowo-wschodni, dym z pożaru jest odczuwalny już w Kijowie. Takie prognozy w sprawie kierunków wiatru podało wcześniej ukraińskie Centrum Badań Jądrowych.

Każdy dym z pożaru sam w sobie jest szkodliwy – ze względu na toksyczne substancje, powstałe w wyniku niecałkowitego spalania, toksyczne tlenki, benzopireny. O tym trzeba pamiętać. To jest zagrożenie. Czasem boimy się rzeczy nieistotnych, a nie dostrzegamy istotnych.

REKLAMA

Tak czasami działa silny strach: człowiek skupia uwagę wąsko na jednym zagrożeniu.

Natomiast dane dotyczące tła promieniowania na Ukrainie wykazują brak zmian – tylko odchylenia, które nie mają znaczenia dla zdrowia.

Można przeczytać  w doniesieniach polskich agencji z Ukrainy, że tło promieniowania wynosi 0,012 milirentgenów na godzinę, a w obwodzie kijowskim 0,011 milirentgenów na godzinę. Dopuszczalny poziom to 0,05 milirentgenów na godzinę – tak podają agencje, powołując się na dane z Kijowa.

Uporządkujmy: rentgenów nie używa się w nauce od 40 lat. Gdy mowa, jaką dawkę ktoś może pochłonąć, kiedyś podawało się milirentgeny na godzinę, teraz zaś miligreje albo milisiwerty. Za to gdy mówimy o ilości izotopu, to mówimy o bekerelach na metr sześcienny, ilości rozpadów na sekundę.

Zatem dane podawane w milirentgenach nie muszą być oficjalne – mogą to być odczyty hobbystów, urządzeń z demobilu. Trzeba upewniać się co do źródła.

Można jednak wywnioskować, nawet na tle tych odczytów, że to tło promieniowania także w Kijowie nie jest wyższe niż zwykle.

To tym bardziej powinno nas uspokajać. Przypomnijmy też, że Strefa Wykluczenia wokół Czarnobyla jest ogromna. Jest tam oczywiście tzw. gorąca strefa – z reaktorem. Większość obszaru wokół jest jednak wykluczona trochę ”na wyrost”.

REKLAMA

Służby ukraińskie podkreślają, że pożar nie może zbliżyć się do elektrowni. Jeden z aktywistów ukraińskich mówił jednak, że pożar może dotrzeć do składowiska odpadów atomowych. Służby Ukrainy twierdzą, że nie może.

PAP PAP

Te miejsca są dokładnie zabezpieczone. Nie jest tak, że składowisko odpadów znajduje się w środku lasu, na śmietniku. Cały świat zdaje sobie sprawę z tamtejszych zagrożeń i potencjalnie stwarzające zagrożenia miejsca są zabezpieczone. Monitoruje to m.in. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej.

Potencjalnie niebezpieczne byłoby, gdyby coś stało się z rdzeniem elektrowni – on  jednak obecnie jest zabezpieczony pod tzw. Arką. A składowiska odpadów buduje się w bezpiecznych miejscach, tam gdzie las został wycięty.

Zupełnie teoretycznie: zagrożenie polegałoby na tym, że napromieniowane cząstki zostałyby przeniesione dalej z pyłem. Jednak niewiele takich cząstek będzie poniesionych dalej, bo ogień nie ma dostępu do miejsc powiązanych z elektrownią? Jak działa ten mechanizm?

REKLAMA

Chodzi o izotopy promieniotwórcze. W reaktorze trwają przemiany jądrowe – zaczyna się od uranu. Dwa typowe izotopy, które pojawiają się podczas pracy reaktora to jod 131 i cez 137. Okres rozpadu jodu wynosi osiem dni – po kilku miesiącach nie ma po nim śladu. A cez 137 ma okres połowicznego rozpadu 30 lat. Obecnie pozostała zatem połowa izotopów promieniotwórczych, wyemitowanych podczas katastrofy w 1986 roku, reszta rozpadła się na stabilne pierwiastki.

Ta część izotopów cezu, która pozostała, wbudowała się w przyrodę. Studenci Wydziału Fizyki Politechniki Warszawskiej prowadzili kiedyś badania w Strefie Wykluczenia, które polegały na zbieraniu w ukraińskich lasach grzybów, próbek drzew, starano się analizować, jak przyroda metabolizuje te substancje. Okazało się, że są zagęszczenia promieniowania – na przykład nieco więcej cezu gromadziło się w szyszkach sosen. Jednak te próbki były rozproszone na tak dużym obszarze, że w skali całego terytorium strefy – te ilości nie miały żadnego znaczenia dla fauny i flory.

Gdyby szyszka spłonęła – cez byłby wyemitowany do atmosfery, teoretycznie wraz z pyłem może do nas dotrzeć. Pomyślmy jednak o skali tego promieniowania. Jeśli według prognoz promieniowanie ma wynosić 1/10000 czy 1/1000 bekerela na metr sześcienny, to zauważmy, że często w domu mamy 50 bekereli na metr sześcienny radonu, naturalnie występującego gazu promieniotwórczego, który występuje wszędzie w powietrzu atmosferycznym.

Ma takie samo działanie?

Radon jest nawet „gorszy” - rozpada się rozpadem alfa, na kolejne izotopy promieniotwórcze – zatem jest bardziej szkodliwy niż cez, który rozpada się do izotopów stabilnych.

REKLAMA

Chodzi zatem o skalę, ilość tych izotopów.

Kiedyś pracowałem w Centralnym Laboratorium Ochrony Radiologicznej.  Stąd wiem, że jeśli informujemy o zagrożeniu, to zawsze porównujemy je do promieniowania tła naturalnego.

Jesteśmy zatem bezpieczni?

Nie potrafię sobie wyobrazić, co by się musiało dziać, by doszło do tragedii w rejonie Czarnobyla. Ale, jak podkreślam, nasze stacje by to wykryły!

Wydaje się zatem, że sytuacja zmierza ku pozytywnemu zakończeniu, ale wciąż jest dynamiczna. Czy zatem, jeśli nie zapali się żadna część powiązana z odpadami elektrowni, etc., sytuacja wróci do normy?

Powtórzę, Ukraina nie jest sama, jeśli chodzi o zabezpieczenie całej strefy – płyną na to ogromne środki, m.in. z Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej. Nie wyobrażajmy sobie tego terenu jako dzikiego lasu, w którym ktoś robi, co chce – te obszary są monitorowane przez opinię międzynarodową. Jak dotąd wydaje się, że nic wielkiego się nie stało – szkoda tylko przyrody.

Wczoraj sytuacja była dość trudna, bo zaczął płonąć tzw. Czerwony Las. Jednak ogień został opanowany. Detektory nie wykazały potem wzrostu promieniowania.

REKLAMA

I można śledzić wskazania polskich detektorów na przykład na stronie Państwowej Agencji Atomistyki.

Do tego gorąco zachęcam. Od czasu do czasu widać w Internecie fake newsy, że nad Polskę zbliża się chmura skażenia, bo miał miejsce tajny wybuch. Wtedy warto otworzyć mapkę na stronie paa.gov.pl - aktualizuje się automatycznie – i samemu się przekonać. Obecnie brak jakichkolwiek zagrożeń na terenie Polski.

Część osób może zastanawia się, czy można się zabezpieczyć na wszelki wypadek. Z zagrożeniem atomowym kojarzy się jod, zamykanie okien…

Jod nie ma absolutnie żadnego znaczenia w kontekście cezu. Zażywanie jodu miałoby znaczenie w pierwszych tygodniach po wybuchu pracującego reaktora jądrowego, pod warunkiem, że pojawia się wówczas w wyniku rozpadu radioaktywny izotop jodu 131 - wtedy zaleca się przyjmowanie jodu stabilnego. Jednak gdy w powietrzu pojawia się ksenon czy cez – zażywanie jodu nic nie zmieni, bo to zupełnie inne miejsce w tabeli układu okresowego. Obecnie w strefie czarnobylskiej został tylko radioaktywny cez, jod dawno się rozpadł.

Spekulując o przyszłości – w razie potrzeby Centrum Zdarzeń Radiacyjnych w PAA ma polecenie, by wydać rekomendacje dla ludności.

REKLAMA

Eksperci z PAA mogą wówczas zalecić, by zamknąć okno, wychodzić na zewnątrz tylko w maseczce, w ubraniach z długim rękawem, rękawiczkach, by na skórze nie osadzał się pył.  

A dziś? Raczej warto wietrzyć pomieszczenia, by pozbyć się promieniotwórczych produktów rozpadu radonu. Rocznie otrzymujemy większą dawkę pochodzącą od radonu-222 w powietrzu niż od prześwietleń rentgenowskich. Promieniowanie jest bowiem nieodłączne od życia na ziemi. Jest wszędzie, tyle że w śladowych ilościach.


***

Z Dariuszem Aksamitem z Wydziału Fizyki Politechniki Warszawskiej, byłym pracownikiem Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej (CLOR) rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

***

REKLAMA


PAP PAP

FILMY: wideo z poprzednich dni pożaru w strefie czarnobylskiej

***

 

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej