Kolejne manifestacje kobiet w Mińsku. Brutalne działania milicji

Białoruska milicja próbowała nie dopuścić do zorganizowania dzisiejszego opozycyjnego marszu kobiet domagających się ustąpienia prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Na Placu Swobody interweniował prawdopodobnie milicyjny OMON. Doszło licznych do zatrzymań, ale kobietom udało się zorganizować protest.

2020-09-12, 17:26

Kolejne manifestacje kobiet w Mińsku. Brutalne działania milicji

Powiązany Artykuł

bałorus 1200.jpg

To 35. dzień protestu białoruskiej opozycji, która domaga się odejścia od władzy prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Na Placu Swobody zebrało się już kilka tysięcy kobiet. Przyniosły ze sobą garnki i duże łyżki kuchenne. - Czy to jest rewolucja? To są pokojowe protesty. My na razie chcemy zmienić prezydenta - mówią uczestniczki protestu.

Milicja dość szybko rozpoczęła zatrzymania. Kobiety wdawały się w kłótnie z milicjantami, próbując wybronić zatrzymywane osoby. Funkcjonariusze, wśród których wielu nosiło kominiarki częściowo zasłaniające twarz, działali brutalnie - relacjonuje radio Swaboda.

Zatrzymano co najmniej kilkadziesiąt osób, w tym dziennikarzy telewizji "Biełsat": : Kaciarynę Andrejewą i Maksa Kalitouskiego. Media obiegły 2 sekundy nagrania z więźniarki, wypełnionej kilkunastoletnimi dziewczynami.

Posłuchaj

Kolejny marsz kobiet w Mińsku (IAR) 0:14
+
Dodaj do playlisty

 

REKLAMA

Brutalna akcja milicji

- Jedną z demonstrujących funkcjonariusze ciągnęli po ziemi. Zatrzymywane były nawet kobiety w okolicznych kawiarniach, milicjanci przeszukiwali także podwórza w rejonie placu - relacjonował korespondent stacji.

Po interwencji służb specjalnych kobiety rozdzieliły się na kilka grup. Potem połączyły się w jedną kolumnę protestu. Idąc głównymi ulicami miasta niosły nielubiane przez białoruskie władze historyczne biało-czerwono-białe flagi i skandowały "Wierzymy, możemy, zwyciężymy".

Po drodze kobiety przegoniły dziennikarzy rosyjskiego kanału propagandowego "Rossija Siegodnia" krzycząc "precz do domu". Portal internetowy "TUT.by" poinformował, że na protest przyszło ponad 10 tysięcy kobiet.

"Zielone ludziki"

W próbie rozpraszania demonstracji uczestniczyli ludzie w zielonych uniformach bez znaków rozpoznawczych i funkcjonariusze w cywilnych ubraniach. Dlatego dziennikarze nie wiedzą, czy to OMON czy wojska wewnętrzne. Funkcjonariusze przypominali "zielonych ludzików" na Ukrainie.

REKLAMA

W centrum Mińska pochód jeszcze trwa. Milicja znów zaczęła wyłapywać uczestniczki marszu.

pkur,fc

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej