Wyborcza noc w USA zamieni się w tydzień? Prezydenta elekta możemy poznać z opóźnieniem
Jednym ze skutków epidemii koronawirusa może być opóźnienie w ogłoszeniu rezultatów tegorocznych wyborów prezydenckich w USA. Wynika to przede wszystkim stąd, że niektóre stany zezwalają na liczenie głosów, wysłanych drogą korespondencyjną, dopiero w dniu wyborów.
2020-11-03, 19:44
- W USA rozpoczęły się wybory prezydenckie. Część wyborców głosuje tradycyjnie - w lokalach wyborczych, część - korespondencyjnie
- W ocenie ekspertów, ten dualizm może przyczynić się do opóźnienia podania wyników wyborów prezydenckich
- Wynikać to będzie z różnych terminów przewidzianych w niektórych stanach na liczenie głosów korespondencyjnych
- Chodzi przede wszystkim o tzw. swing states - stany kluczowe dla wyniku plebiscytu, wymagające więc dokładnego przeliczenia głosów
- Swing states to m.in. Arizona, Floryda, Michigan, Karolina Północna, Pensylwania i Wisconsin. Są tym ważniejsze, że posiadają w sumie 101 (z wymaganych do zwycięstwa 270) głosów elektorskich
Powiązany Artykuł
Walka o Biały Dom w USA wkracza w decydującą fazę. Zobacz serwis specjalny
Jak informują media, jeszcze przed wtorkiem, korespondencyjnie głosowało blisko 100 mln ludzi. Paradoksalnie, nie przyspieszy to jednak ogłoszenia, który z kandydatów do Białego Domu zdobył 270 wymaganych do zwycięstwa głosów elektorskich. To skutek tego, że w systemie amerykańskim niektóre decyzje wyborcze zapadają na szczeblu stanowym i czasem dopuszczalna jest zwłoka w liczeniu głosów.
- Noc wyborcza może się faktycznie przedłużyć do tygodnia wyborczego, co może być dla niektórych ludzi frustrujące - przewidywał strateg ds. kampanii wyborczych Matt Klink.
45 proc. głosów - korespondencyjnie
Tradycyjnie, większość społeczeństwa, m.in. w południowych stanach, opowiada się za kandydatem Republikańskim. Duże aglomeracje miejskie, w tym Nowy Jork i Los Angeles preferują Demokratów. Dlatego też szczególną uwagę przywiązuje się do tzw. swing states - należą do nich m.in. Arizona, Floryda, Michigan, Karolina Północna, Pensylwania i Wisconsin. Są tym ważniejsze, że posiadają w sumie 101 głosów elektorskich.
Posłuchaj
Ponieważ najczęściej to właśnie swing states wyłaniają zwycięzcę nieznaczną liczbą głosów, istotne może być przeliczenie wszystkich głosów. Jeśli jednak w Arizonie, na Florydzie oraz w Karolinie Północnej głosy oddawane drogą korespondencyjną można było zacząć liczyć kilka tygodni wcześniej, prawo Michigan i Pensylwanii zezwala na to dopiero w dniu wyborów. W obu z nich dopuszczalne jest zakończenie tych czynności do 6 listopada. W innych stanach, np. w Kansas, można liczyć głosy do 17 listopada, a w Ohio - nawet do 28 listopada.
REKLAMA
Czytaj także:
- Trwają wybory w USA. W dwóch wioskach wyniki już są znane
- Wybory w USA. Prof. Lewicki: dla Amerykanów nie liczą się ideologiczne różnice
Zdaniem ekspertów, obliczanie głosów oddanych drogą korespondencyjna pochłania więcej czasu aniżeli składanych w komisjach wyborczych. Problem pogłębia fakt, że w tym roku frekwencja może być rekordowa. Wcześniejsze głosy - zgodnie z sondażem Edison Research and Catalist - reprezentują ponad 45 proc. wszystkich zarejestrowanych do wyborów uprawnionych osób.
Powiązany Artykuł
Amerykanie wybierają prezydenta. Kolejki przed lokalami w kluczowych stanach
Nie "noc", ale "tydzień" wyborczy
- Noc wyborcza może się faktycznie przedłużyć do tygodnia wyborczego, co może być dla niektórych ludzi frustrujące - przewidywał strateg ds. kampanii wyborczych Matt Klink. W podobnym tonie wypowiadała się specjalizująca się w problematyce sporów związanych z wyborami Elizabeth Alvarez. - Możemy czekać do poranka wyborczego, a raczej następnego dnia, zanim zobaczymy, jaki odsetek głosów nie został jeszcze uwzględniony przez lokalne komisje wyborcze. Dopiero wówczas będziemy wiedzieć, jak długo jeszcze trzeba będzie czekać (na rezultaty) – oceniła.
"New York Times" zauważył, że tylko dziewięć stanów spodziewa się, że co najmniej 98 proc. nieoficjalnych wyników zostanie ogłoszonych do południa następnego dnia po wyborach. 22 stany i Dystrykt Kolumbii zezwalają, aby wysłane z ważną datą stempla pocztowego karty do głosowania komisje uwzględniały, nawet jeśli tam dotrą już po dniu wyborów.
Czytaj także:
- Co może oznaczać wygrana Bidena dla Trójmorza? Ekspert: wsparcie USA powinno zostać utrzymane
- "Wygrana Bidena nie wywróci relacji polsko-amerykańskich". Politolog o wyborach w USA
Niezadowolenie z perspektywy potencjalnych opóźnień w podaniu rezultatów wyrażał kilkakrotnie prezydent Donald Trump. Sugerował, że stanowi to problem. - Myślę, że to straszne, że nie możemy poznać wyników wyborów w noc wyborczą. (…) To okropne, kiedy stany mogą podliczać głosy przez długi czas po zakończeniu wyborów - podkreślał amerykański przywódca.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
"Większa mobilizacja elektoratu republikańskiego". Działacz polonijny o wyborach w USA
Poniedziałek po drugiej środzie listopada
W Stanach Zjednoczonych w istocie to nie wyborcy przesądzają o wynikach głosowania na prezydenta, lecz składające się z 538 osób Kolegium Elektorów. Tworzą je elektorzy w liczbie równej liczbie członków Izby Reprezentantów w każdym stanie zależnie od wielkości populacji, po dwóch senatorów reprezentujących każdy stan oraz dodatkowo trzech elektorów pochodzących z Dystryktu Kolumbia, niemającego swej reprezentacji w Kongresie USA.
Elektorów wybierają Demokraci i Republikanie na swoich konwencjach albo też władze partyjne. Kolegium Elektorów głosuje na zasadzie "zwycięzca bierze wszystko". Oznacza to, że kandydat wygrywający nawet z minimalną przewagą otrzymuje głosy wszystkich elektorów.
Czytaj także:
- Witold Waszczykowski: z polskiego punktu widzenia wygrana Donalda Trumpa jest pożądana
- "Trump gwarantuje to, że poprowadzi Stany Zjednoczone przez kryzys gospodarczy". Bielewicz o wyborach w USA
Kolegium Elektorów nie zbiera się razem, lecz oddzielnie w stolicach stanowych w listopadzie, w poniedziałek po drugiej środzie tego miesiąca (czyli tym razem 16 listopada). Głosuje na oddzielnych kartach na prezydenta oraz wiceprezydenta. Jeśli żaden z kandydatów nie otrzyma wymaganych 270 głosów, o prezydenturze decydują członkowie Izby Reprezentantów w nowym składzie zaprzysiężeni 3 stycznia. "New York Times” zwraca uwagę, że wyniki wyborów nie są oficjalne aż do ostatecznego ich potwierdzenia. Może to mieć miejsce w każdym stanie nawet w kilka tygodni po wyborach.
Wygrana mniejszą ilością głosów
W przypadkach spornych ostateczna decyzja należy do sądów. W ostatnich latach tak było - na przykład - podczas potyczki Republikanina, gubernatora Teksasu George W. Busha i Demokraty, ówczesnego wiceprezydenta Ala Gore’a. Kontrowersje dotyczyły głosowania na Florydzie.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Wyrównany wyścig o Biały Dom. Sondaże wskazują na nieznaczne zwycięstwo Bidena
Chociaż nie wymaga tego konstytucja USA, zwyczajowo kandydat przegrywający w wyborach wygłasza tzw. przemówienie koncesyjne, w którym uznaje porażkę i składa gratulacje zwycięzcy. Pierwszy "telegram koncesyjny" odnotowano w 1896 roku. Dwa dni po wyborach William Jennings Bryan wysłał go do Williama McKinleya.
W roku 2000 Gore wygłosił swe przemówienie koncesyjne 13 grudnia w ślad za tym, kiedy Sąd Najwyższy orzekł o przyznaniu będących przedmiotem sporu głosów elektorskich na Florydzie Bushowi. Stał się on czwartym w historii USA prezydentem, który wygrał, mimo że otrzymał w wyborach powszechnych mniej głosów od rywala. Piątym był Donald Trump.
Zaprzysiężenie zwycięzcy wyborów prezydenckich w 2020 roku ma nastąpić w Waszyngtonie 20 stycznia 2021 roku.
REKLAMA