Maseczki "made in China", a ochrona przed COVID-19. Włoski ekspert ostrzega
- Połowa dostępnych we Włoszech maseczek FFP2 importowanych z Chin nie spełnia wymaganych norm i nie chroni - twierdzi metrolog Marco Zangirolami, który testuje środki ochrony osobistej na masową skalę. Dodaje, że chińskie maseczki nie są też dostosowane do europejskich rysów twarzy.
2021-02-23, 08:30
Powiązany Artykuł
"Der Spiegel": spada wiara Niemców w to, że rząd poradzi sobie z pandemią
Ekspert w dziedzinie pomiarów, norm i interpretacji wyników prowadzi w Turynie laboratorium, w którym sprawdził dotąd skuteczność około stu różnych modeli maseczek, także tych przeznaczonych dla szpitali. Jak zaznaczył w wypowiedzi cytowanej przez dziennik "La Repubblica", 50 procent sprzedawanych środków ochrony nie filtruje odpowiednio powietrza. Dotyczy to również coraz częściej zalecanych maseczek FFP2 pochodzących z importu.
Czytaj także:
- USA przekroczyły próg pół miliona ofiar śmiertelnych koronawirusa
- Wlk. Brytania: badania wskazują na wysoką skuteczność szczepionek już po podaniu pierwszej dawki
Marco Zangirolami zwrócił też uwagę na fakt, że są problemy z właściwym utrzymaniem maseczek na nosie i ustach, ponieważ są one dostosowane do odmiennego, wschodniego kształtu twarzy.
Posłuchaj
Nie tylko wady konstrukcyjne
Według badacza maseczek przy ich zakupie konieczna jest czujność, ponieważ wiele z nich ma sfałszowane certyfikaty bezpieczeństwa, a wychwalane na etykietach ich zalety są często całkowicie fikcyjne.
REKLAMA
Z kolei w wypowiedzi dla agencji ADNkronos specjalista podkreślił, że wielu włoskich przedsiębiorców zainwestowało duże pieniądze w "poważną", jak zaznaczył, produkcję skutecznych maseczek, ale stają oni w obliczu konkurencji ze strony towarów z importu sprzedawanych za 20 eurocentów, podczas gdy sam materiał kosztuje dwa razy tyle.
Właściciel laboratorium, w którym prowadzone są testy środków ochrony zaapelował o skrupulatne kontrolowanie jakości sprzedawanych produktów. "Nie można tego sprawdzać tylko na papierze. Nie macie nawet pojęcia, ile krąży podrobionych dokumentów" - dodał.
mbl
REKLAMA